14
Przerażenie ogarnęło całe moje ciało. Odwróciłam się powoli, a moim oczom ukazała się... moja siostra.
- Chciałaś, żebym zeszła na zawał?
- To nie ja chcę cię zabić- powiedziała zdenerwowana Audrey- O czym mówił ten chłopak?- otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale dziewczyna mówiła dalej- Kim on w ogóle jest i co robił w naszym domu w środku nocy?
Musiałam wymyślić jakieś dobre kłamstwo. Moja siostra nie jest taka zacofana jak ja. Z całą pewnością słyszała o Dylanie i tym całym jego gangu. Gdybym jej teraz powiedziała, że był tu sam przedstawiciel najciemniejszej strony miasta to z całą pewnością nie zareagowałabym spokojnie. Na dodatek właśnie się z nim pokłóciłam. Pewnie w jej oczach oznaczałoby, że mu podpadłam i będzie mnie śledził i w ogóle. O ironio! Było dokładnie na odwrót.
Mogłam też powiedzieć dziewczynie, że go nie znałam, ale Audrey- jak już wspominałam- nie jest głupia. Teraz, szkoda.
- Mój kolega z klasy. Pani powiedziała, że mamy ćwiczyć naszą rolę na przedstawienie o każdej porze i on sobie to chyba za bardzo wziął do serca- powiedziałam.
- Spodziewałam się raczej jakiegoś ciekawszego scenariuszu- uwierzyła mi!
- Ja też, ale niestety nie ja się tym zajmowałam.
- Mam nadzieję, że zaprosisz mnie na wasz występ- no tak. Moje wytłumaczenie nie było takie idealne.
- O to się nie martw siostrzyczko- ziewnęłam- Wybacz, ale jestem strasznie zmęczona i chciałabym już się położyć spać.
- Dobra. Wiesz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć?
- Oczywiście- ale i tak nic ci nie powiem.
Moja siostra wyszła bez słowa. Tylko, że nie zamknęła drzwi.
Wstałam i podeszłam do nich. Zrobiłam to najciszej jak się dało. Kiedy wracałam z powrotem, coś przykuło moją uwagę.
Mała i biała karteczka. Trochę pognieciona.
Schyliłam się, żeby wziąć ją do ręki.
To był mój błąd.
Niekontrolowany krzyk wydobył się z moich ust.
Teraz znam przyczyną odwiedzin Dylana.
***
Dźwięk budzika jeszcze nigdy nie był tak irytujący. Irytujący, a zarazem bolesny. Moja głowa pękała. Jednak nie mogłam zrezygnować ze szkoły. Fakt, że ktoś chcę mnie zabić wcale nie usprawiedliwia tego wszystkiego. Problemy każdej nastolatki, prawda?
Nigdy nie narzekałam na to, że moje życie jest nudne.
Zawsze coś się działo. Nie za wiele, ale była to wystarczająca liczba wydarzeń.
To nie ja narzekałam na nudę i monotonność, więc dlaczego to moje życie się zmieniło?
Wstałam z łóżka bardzo powoli.
Pierwszym miejscem, do którego się udałam była łazienka.
Popatrzenie to lustra było błędem. Wyglądałam gorzej niż zombie. Na dodatek te siniaki pod oczami. Co ja zrobię z rozciętą wargą? Nie wiem czy szkoła to dobry pomysł?
Kilka minut nieprzytomnego wgapiania się w swoje odbicie uznam za zaliczone.
Jednak pójdę do szkoły.
Mój codzienny delikatny makijaż zamienił się w tapetę Mai. Przynajmniej nie było widać tych opuchnięć.
Nie.
Zdecydowanie wszystkie rany wyglądały lepiej niż ta tapeta.
Jeszcze raz wszystko zmyłam i wykonałam zwyczajny makijaż. Poczułam się zmęczona tym wszystkim. Teraz mogę się przygotować psychicznie na te wszystkie głupie pytania 'Czy biją mnie w domu'
***
- A więc to ty pobiłaś moją kuzynkę- wysyczała w moją stronę Maia. Ale jaja. Wczoraj, albo może to było już dzisiaj, biłam się z krewną tej pustej laluni. Łącząc fakty doszłam do wniosku, że to nie może być pomyłka.
- Myślałam, że to ty jesteś najbardziej tępa- powiedziałam wrednie- Ale potem poznałam twoją kuzynkę- nawet nie zorientowałam się, że dziewczyna uderzyła mnie do momentu, w którym poczułam mocne pieczenie policzka- Ej, to był dla ciebie komplement!
Zapewne wyglądałam fatalnie. Jeszcze gorzej niż rano. Konfrontacja z tą dziewczyną nie była moim marzeniem. Jednak ktoś to zaplanował.
- Hej- usłyszałam głos Alberta za swoimi plecami.
- Część- odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Chłopak na mój widok aż otworzył ust. Zaniemówił. Zawsze chciałam, żeby każdy chłopak tak wyglądał na mój widok. Tylko, że teraz sytuacja wygląda inaczej.
- Więc to z kuzynką Mai... to prawda?- powiedział najdelikatniej jak można.
- Tsaa- powiedziałam tylko.
- Cała szkoła o tym mówi.
- Jej sława- powiedziałam z udawanym entuzjazmem.
- Raczej ludzie się podziwiają- prychnęłam. Co tu jest do podziwiania? Nasza szkoła jest dziwna.
Zadzwonił dzwonek. Jestem uratowana. Na każdej przerwie będę się gdzieś ukrywała. Może jest jeszcze nadzieja, że 'cała szkoła' to nie tak do końca 'cała'
- Poczekaj jeszcze- Albert złapał mnie za rękę. Zmarszczyłam brwi. Spóźnię się.
- Już jest lekcja, a my mamy teraz z...
- Wiem. Tylko chwilka- chłopak złapał się za kark i potarł ręką. Chyba był trochę zdenerwowany tym co miał za chwilę powiedzieć. Okej. Już się boję- Czy chciałabyś ze mną dzisiaj gdzieś wyjść? Jest całkiem fajna pogoda. No chyba, że nie chcesz...
- Nie. Z wielką chęcią z tobą gdzieś wyjdę. Serio.
- Przyjadę o ciebie- uśmiechnął się.
- Jasne.
Po tych słowach skierowałam się w stronę klasy. Jednak cieszę się, że przyszłam dzisiaj do szkoły. Właściwie nic nie czuję do tego chłopaka. Owszem jest przystojny, ale nie tak bardzo jak... Stop! Nie myślisz o nim. Przy Albercie czuję się swobodnie i przyjemnie się nam razem rozmawia. Może coś z tego będzie. Kto wie?
Oczywiście, gdy tylko przekroczyłam próg naszej klasy- zaczęłam być bombardowana pytaniami. W sumie nie rozumiem tego. Niby wszyscy wiedzą już co się stało, a mimo tego głupio się pytają.
- Cisza!- krzyknęła nauczycielka, gdy już usiadłam w swojej ławce. Nie było Miley, ale tego mogłam się spodziewać. Dla niej każda sytuacja jest dobra, żeby opuścić dzień w szkole. Jej mama też jest bardzo lajtowa. Tego zazdroszczę jej serdecznie- Mam z wami do omówienia bardzo ważny temat.
- Niech się pani nie krępuję!- krzyknął ktoś z ostatniej ławki- Nam pani może powiedzieć.
Nauczycielka zgromiła go wzrokiem, a ja musiałam się bardzo powstrzymywać przed wybuchnięciem śmiechem.
- Chodzi o to, że dzisiaj rano policja znalazła martwe cia...
- No chyba nie żywe- powiedziała cicho, ale chyba nie wystarczająco cicho, bo usłyszała mnie połowa klasy i zaczęła się śmiać. Mam przewalone. Dosłownie.
- Clary, zawiodłam się na tobie- jej powaga była przerażająca.
- Przepraszam. Ja już będę cicho- powiedziałam speszona.
- No ja mam taką nadzieję- wiedźma- Jak już powiedziałam, znaleźli martwego człowieka- ostatnie słowa powiedziała w moją stronę. Przełknęłam ślinę- Jeśli ktoś coś o tym wie to jest zmuszony powiadomić jednego z nauczycieli. Zrozumiano?- wszyscy tylko potwierdzili ruchem głowy- Bardzo się cieszę. A teraz przejdziemy do lekcji.
Wiedziałam, że jeśli znajdą mordercę tego człowieka to ja też będę bezpieczna. Najprawdopodobniej ta sama osoba chcę zabić mnie.
Wiem, że mordercą nie jest Dylan. To bez sensu, żeby napisał list sam do siebie. Chociaż kto go tam wie. Może te gangi tak działają...
***
Stałam już 20 minut przed szafą i wpatrywałam się z przerażeniem na jej zawartość. Cholera. Co ja mam ubrać. Bo to taka randka. Tak myślę. A co jeśli źle zrozumiałam i to tylko zwykłe przyjacielskie wyjście?
Stop.
- Audrey! Potrzebuję tej czerwonej sukienki- albo lepiej nie. Ostatnio powiedziała, że to ubranie mnie pogrubia. Lepiej nie- Już nie potrzebuję- krzyknęłam na wszelki wypadek. Pewnie nie słyszała nawet mojego pierwszego zawołania.
Zwykłe czarne rurki i jakaś elegancka bluzka. Przynajmniej nie pomyśli sobie o mnie nie wiadomo czego.
Po 15 minutach byłam gotowa i wcale nie wyglądałam źle. Nie byłam też zdenerwowana tą randką- nie randką.
Zadzwonił dzwonek. Lekki stres.
Zbiegłam po schodach, żeby otworzyć, ale moja mama mnie wyprzedziła. Zaczął się wywiad.
- Więc dobrze się uczysz?
- Myślę, że tak- odpowiedział Albert z uśmiechem.
- A gdzie mieszkasz?
- Niedaleko...
- Hej. Już jestem- podeszłam do chłopaka i delikatnie musnęłam ustami jego policzek. Albert był zadowolony.
- Kiedy wrócicie?- zapytała mnie mama. Już wiem, że nie jest przekonana co do chłopaka. Zawsze była wybredna.
- Przywiozę pani córkę koło 22.00.
- Trochę za późno. Wiecie, teraz znaleźli tego nieboszczyka- mama złapała się za głowę, a ja miałam ochotę zrobić to samo.
- Najwyżej obronię Clary- Albert ciągle był uśmiechnięty. Jednak jeśli myślał, że te słowa uspokoją w jakiś sposób moją matkę to się mylił.
- Macie tu być o 20.00- moja mama już nawet nie udawała miłej, a ja miałam dość.
Złapałam chłopaka za rękę i wyprowadziłam z domu. Sama zaprowadziłam go do jego auta. Chłopak otworzył m drzwi jak na dżentelmena przystało, a dopiero potem sam usiadł. W pierwszej kolejności przeprosiłam za moją matkę, a potem normalnie rozmawialiśmy. Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak śmiałam. Chłopak miał bezbłędne poczucie humoru.
- To gdzie mnie zabierasz?
- Jest tu niedaleko mała restauracja. Nigdy tam nie byłem, ale chyba jest fajnie- zaśmiałam się. Miałam już zdecydowanie lepszy humor niż rano.
Z zewnątrz miejsce wybrane przez chłopaka wyglądało bardzo sympatycznie. Jednak pozory czasami mylą... Clary ty pesymistko!
Albert otworzył mi drzwi i razem skierowaliśmy się w stronę.
Pierwsze co poczułam po przekroczeniu progu to przyjemny zapach i spokojna atmosfera, a potem zobaczyłam Dylana.
Dzięki za 3k wyświetleń.
Kocham was.
No i komentujcie, jeśli też mnie kochacie XD
przepraszam za błędy i wgl idk
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top