12

To wcale nie było tak, że ledwo stałam na nogach. Wcale nie miałam wrażenia, że za chwilę się przewrócę.

No dobra.

Rozszyfrowaliście mnie.

Właśnie tak było.

Dlaczego wróciłam w środku nocy pijana?

- Clary! Gdzie ty do cholery byłaś w środku nocy- krzyknęła moja rodzicielka- Albo nie. Najpierw powiesz mi dlaczego wybiegłaś w jeden z najważniejszych dla mnie wieczorów. Miałaś nie robić mi wstydu!

Prychnęłam. Gdy matka wlepiła we mnie wściekła spojrzenie tylko przewróciłam oczami. Tak jak myślałam. Martwiła się tylko o to, że narobiłam jej wstydu. No tak. 

Typowa matka.

Czujecie ten sarkazm?

- Byłam tam- wskazałam na drzwi- I tam- na okno. Byłam kompletnie zalana.

- Wróciłaś w nocy w takim stanie, żeby zwrócić na siebie moją uwagę, prawda?- popatrzyła na mnie z litością. 

Pomyliła się. Przyszłam tutaj w takim stanie, bo byłam zbyt pijana, żeby logicznie pomyśleć, że jeśli wrócę w nocy pijana to dostanę szlaban na wszystko. Ale właściwie co to za różnica?

- Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, żeby skosić trawę przed domem? Trochę zarosła- na końcu zaśmiałam się jakbym powiedziała coś na prawdę zabawnego. Rose jednak tak nie uważała. To dziwne. Nikt nie ma takiego poczucia humoru jak ja. Phi.

Podeszła bliżej i dopiero wtedy zapaliła światło. Z jej ust wydobył się krzyk, który mógłby obudzić jej męża. Gdyby go miała.

- Co ci się stało. Ktoś cię pobił?

No właśnie. Prawie bym zapomniała o głównej atrakcji dzisiejszej nocy. Właściwie przez alkohol nie czułam bólu. Może trochę.

Stałam w kolejce po jakiegoś dosyć mocnego drinka i tak wyszło, że jakaś obca laska wepchała mi się do kolejki. Stałam w niej na prawdę długo i byłam już bardzo blisko wymarzonego barku, gdy ta sztuczna blondyna wepchnęła się przede mnie. Wtedy przegięła ostatecznie. 

Najpierw delikatnie uświadomiłam jej, że powinna się wypchać i ustawić w kolejce. Ona powiedziała, że właśnie się ustawiła. Tępa blondyna, ale co zrobić. Popchnęłam ją, ale to nic nie dało. Na dodatek mi oddała. Wtedy rozpoczęła się bójka. Ludzie z całego klubu patrzyli na nas  fascynacją. No tak. W końcu byli pijani. W normalnych warunkach przynajmniej moja przyjaciółka jakoś by zareagowała, ale ona była właśnie w toalecie ze swoim nowym kolegą. Tak. Pod tym względem byłyśmy zupełnie inne. 

- Zderzyłam się z kimś na ulicy- gorszej wymówki nie mogłam chyba wymyślić. Moja mama tylko zaśmiała się. Poszła do salonu i wróciła z dużym lustrem. Postawiła go przede mną i powiedziała.

- Spójrz i opisz siebie.

Delikatnie uniosłam głowę by spojrzeć w swoje odbicie. Nie przestraszyłam się. Z mojego gardła wydobył się dźwięk przypominający śmiech. Wyglądałam tak żałośnie, że nie potrafiłam tego opisać słowami. Rose to wiedziała. Postawiła lustro na ziemi i wyszła do sypialni. Chyba miała mnie dość.

Podeszłam bliżej lustra. Nienawiść jaką teraz do siebie żywiłam ogarnęła całe moje ciało. Nie mogłam już patrzeć na tą żałosną dziewczynę.

Podniosłam rękę i przejechałam palce po mojej przeciętej wardze. Krew, która z niej płynęła wydawała mi się teraz wyjątkowo czerwona. Nie wiem co mną kierowało w momencie, którym postanowiłam przenieść krew z moich ust na lustro. Rysowałam nią wzorki, a jeśli zaczynało jej brakować- przejeżdżałam po mojej wardze jeszcze raz i jeszcze. Byłam jak w jakimś chorym transie, z którego nikt nie był w stanie mnie wybudzić. Podobało mi się. Fascynujące zajęcie.

Dopiero po jakimś czasie wybudziłam się z tego i popatrzyłam z obrzydzeniem na to co zrobiłam. Poczułam się jak osoba chora psychicznie. 

Szybko ruszyłam w stronę łazienki po jakąś szmatkę. Nie potrafiłam patrzeć na swoje dzieło. Ścierałam bardzo szybko. Jednak nawet, gdy na lustrze nie było już śladu mojej krwi byłam nieusatysfakcjonowana pracą, którą w to włożyłam. 

Dlatego gdzieś w mojej główce narodził się wręcz cudowny pomysł.

Postanowiłam, że rozbiję lustro. 

Wtedy już nie będę musiała na nie patrzeć. Nie będę musiała patrzeć na siebie.

Powoli uderzałam w lustro i nie przerażał mnie fakt, że odłamki lustra wbijają się w moje dłonie. Nawet nie czułam bólu. 

Ból fizyczny był niczym. Jednak moja psychika cierpiała. 

A to ból psychiczny jest tym najgorszym.



Dylan


Wiedziałem, że muszę załatwić sprawę z tymi przeklętymi esemesami. Miałem już podejrzanego i wiedziałem, że nie mogę się mylić. Po tym jak odwiozłem dziewczynę do Miley mogłem spokojnie pojechać do wroga. 

Mieszkał blisko. Bardzo blisko co było aż dziwne. Jednak jakie było moje wielkie zdziwienie gdy go zastałem. To znaczy nie byłoby to dziwne gdyby facet żył. Zastałem, go całkowicie martwego. O ile ktoś może być niecałkowicie martwy.

Leżał we własnej krwi. Na jego ciele było wiele zadrapań. Walczył i próbował się bronić. Jednak mu nie wyszło.

Ups.

Już chciałem wyjść, gdy w moje oczy rzucił się biały kawałek papieru. Natychmiast go podniosłem. Pomyślałem, że to może być coś ważnego. I tym razem się nie pomyliłem.

Dylan

Wiem, że tu przyjedziesz, bo nie jesteś głupi. Pewnie domyśliłeś się od kogo są te esemesy. Nie mogłoby być inaczej. 

Chcesz z nim porozmawiać. Zapytać się o co mu chodziło pisząc te esemesy,a tu klapa. Wbrew pozorom nie jest mi przykro :) Ciekawe czy twoja kochana Clary powiedziała ci, że nie tylko ona była ''stalkowana'' No cóż. Pewnie nie. Jednak będziesz miał z nią jeszcze okazję porozmawiać.

Chyba.

Możliwe, że nie zdążysz na czas :))

K

Nie wiem czy bardziej byłem wkurzony, że ta drobna brunetka nie powiedziała mi wszystkiego, czy może dlatego, że ktoś mnie wyprzedził. A może się o nią martwiłem?

Szybko wybrałem numer.

- Możecie się do cholery zamknąć?- byłem wkurzony, a gdy dziewczyna odebrała słuchawkę słyszałem jeszcze podniesione głosy. O co mogły się kłócić. Miały jakieś babskie problemy?

- A co. Przeszkadzamy ci w spaniu?- jak ta dziewczyna była irytująca. Gdyby była blisko nie wiem czy byłbym w stanie się powstrzymać przed zrobieniem jej krzywdy.

- Cicho bądź Foster. Daj mi do telefonu twoją przyjaciółeczkę- powiedziałem.

- Żartujesz sobie?- powiedziała zdenerwowana Clary. Jednak sądząc po odgłosach, ta druga wyrwała jej telefon.

- Jestem- powiedziała.

- Grzeczna dziewczynka- powiedziałem- Masz mi coś do powiedzenia? Oprócz tego, że nasza kochana Clary zataiła przed nami bardzo ważny fakt.

- Nie rozumiem- wydukała dziewczyna.

- Też dostajesz, albo dostawałaś te esemesy, prawda?

- Nie dostałam żadnego od wczoraj- nie potrafiłem stwierdzić czy mówi to z ulgą czy strachem.

- To dobrze. Chyba udało nam się skutecznie pozbyć problemu- zaśmiałem się mimo, że to nie ja pozbyłem się problemu, a miałem teraz o wiele większy.

- Co ty zrobiłeś?- w słuchawce mogłem znowu usłyszeć zdenerwowaną pannę Foster.

- Nic czego bym wcześniej nie zrobił- powiedziałem i się rozłączyłem.

Byłem wkurzony, ale w pewnym sensie spokojniejszy. 

Żyła.

Jeszcze, ale żyła.

Dam jej chwilę spokoju.

***

Minęło kilka godzin, a ja nie potrafiłem zasnąć. Stwierdziłem, że sprawdzę co u Clary.

Podniosłem się z łóżka i kolejny już raz w ciągu dzisiejszej doby wybrałem jej numer. Jednak nikt nie odebrał. Co gorsza, telefon był wyłączony. 

Nerwowo przejechałem językiem po zębach.

Coś czuję, że po tym liście będę bardzo przewrażliwiony.

Po tym co się stało czułem się w jakiś sposób odpowiedzialny za tą dziewczynę. To przeze mnie się w to wpakowała. Niby nic takiego nie zrobiła. W sumie tylko dzięki niej byłem teraz na wolności.

No właśnie.

To przeszkadzało na prawdę wielu osobom. Skłamałbym mówiąc, że nie mam wrogów. Mam i to sporu. Tak jest, gdy się tutaj rządzi. Jednak warto. Szacunek jakim cię mimo wszystko darzą. I ten strach w ich oczach, gdy na nich spojrzysz niezbyt przyjaźnie, albo gdy ci podpadną. To cudowne uczucie.

Jednak wszystko ma swoje wady.

Po jakiejś godzinie, gdy co chwilę próbowałem się dodzwonić do dziewczyny- poddałem się.

Poddałem się z dzwonieniem, ale miałem zamiar pojechać do Miley. 

- Gdzie jedziesz?- usłyszałem głos Alana, gdy zbiegałem ze schodów.

- Foster nie odbiera- mruknąłem.

- Może śpi?- teraz prychnąłem. Wyjąłem z kieszeni liścik i rzuciłem mu. Złapał w locie, a po przeczytaniu zmarszczył brwi- Jedź- powiedział tylko.

Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. 

Jednak u Miley jej nie było. Była tylko Mily, a na dodatek nie zupełnie trzeźwa, więc nie była w stanie udzielić mi odpowiedzi na jakiekolwiek pytanie. Nawet na to, czy jej przyjaciółka żyję. Na wszystko odpowiadał mi jej śmiech. Poddałem się i pojechałem do samej Clary. Wiedziałem, gdzie mieszka. Wiedziałem bardzo dużo o tej dziewczynie.

Okno jej pokoju było bardzo nisko,a na dodatek było uchylone. Mogłem spokojnie przez nie wejść. Zresztą nie tylko ja i to właśnie delikatnie mnie niepokoiło. 

Wszedłem bez większego problemu. Bez żadnego problemu.

Moim oczom ukazała się postać leżąca w łóżku. Sam nie wiem dlaczego, ale odetchnąłem z ulgą. 

Nie mogłem się powstrzymać przed tym, żeby podejść do śpiącej dziewczyny. Jej twarz zasłaniały włosy. Delikatnie je odgarnąłem i od razu pożałowałem swojego czynu.

Z rozciętej wargi Clary spływała krew. Miał podbite oko. Jej łuk brwiowy też nie był w najlepszym stanie. Gdy zbliżyłem się do dziewczyny od razu poczułem alkohol.

Skrzywiłem się.

Dziewczynki takiego pokroju raczej nie wracają do domu pijane i pobite. Musiało się coś stać. Coś bardzo poważnego. A ona za chwilę odpowie na moje pytanie.

- Clary- potrząsnąłem dziewczyną bardzo delikatnie, ale stanowczo. Obudziła się prawie od razu.

- Dylan?- wyszeptała ledwo przytomna. Gdyby nie była pijana to pewnie uznałbym to za słodkie. 

- Chyba musimy porozmawiać- powiedziałem stanowczo. Dziewczyna wyciągnęła rękę spod kołdry i dopiero wtedy zauważyłem, że w jej dłoń powbijane są małe szkiełka. A dokładnie kawałki lustra- Cholera, dziewczyno- tylko tyle dałem rady z siebie wydusić.

Jest rozdział i to chyba najdłuższy ze wszystkich jakie w życiu napisałam :))

Ale czytałam Hopeless- swoją drogą polecam, ale nie jestem nawet w połowie, więc jak ktoś przeczytał to niech nie spojleruje mi tu XD

No i nagle poczułam, że muszę napisać.

Jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału i liczę na to, że go docenicie oki.

PS Nie miejcie mi tego za złe, ale nigdy nie wiem, gdzie mam postawić przecinki ;)

Perspektywa Dylana uhuhuhu Jak wam się podoba?

Każdy czytający komentuje, albo daje gwiazdkę

Albo nie.

Kto chciałby takiego Dylana dla siebie daję gwiazdkę ok



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top