36. (Surprise!)

Boże Narodzenie, Innsbruck, 2027 r.

Po urodzeniu pierworodnej córeczki wszystko całkowicie się zmieniło.

Chociaż nie sądziłam, że to możliwe, ale dzięki małej Anastazji pokochałam Gregora jeszcze bardziej.

Mój ukochany mąż...Za każdym razem przywołując wspomnienia z dniu ślubu na mojej twarzy rozkwita uśmiech.

Nasz miesiąc miodowy trwał aż całe dwa tygodnie. Spędziliśmy go tylko we dwoje w otoczeniu palm, ciepła i siebie. Malediwy pozdrawiają.

Nasze drugie dziecko, Lukas, powinno zawdzięczać swoje istnienie właśnie tej wyspie.

Gregor w czasie mojej drugiej ciąży zachowywał się tak jak w trakcie pierwszej.

Był opiekuńczy aż do bólu. Ale to właśnie dzięki niemu te dziewięć miesięcy minęło mi prawie bezproblemowo.

Wraz z pojawieniem się kolejnego dziecka, musieliśmy się przeprowadzić do większego domu.

Zależało nam na tym, aby każdy miał swój kąt. Poza tym, wiedzieliśmy, że na dwójce potomków się nie skończy.

Oboje chcieliśmy dużej rodziny. Nie chcieliśmy na starość zostać sami.

Co do kariery mojego męża, powrócił na szczyt.

I nie chociaż nie należał do gwardii najmłodszych skoczków, wszyscy czuli przed nim respekt.

Aktualnie dekorowaliśmy dom na święta.

Znaczy się, ja ozdabiałam a Gregor pichcił coś w kuchni.

Oczywiście gdzieś po domu pałętały się nasze dzieci.

Zakładałam właśnie kolejną bombkę na choinkę, gdy poczułam oplatające mnie od tylu ramiona.

-Piękny widok - Powiedział Gregor, wtulając twarz w moją szyję.

-To znaczy? - Zaśmiałam się.

-To znaczy, ty ozdabiająca nasz wspólny dom, chodząca z brzuchem, w którym znajduje się nasze kolejne potomstwo, niczego więcej nie pragnę - Odpowiedział.

-Aww kochanie - Westchnęłam - Od kiedy ty się taki ckliwy zrobiłeś?

-To przez ciebie! - Zarzucił mi ze śmiechem.

-Przeze mnie?!

-Tak, bo to ty lubisz takie romantyczne bzdety.

-I specjalnie dla mnie postanowiłeś taki być?

-Tak.

-Dlaczego?

-Bo cię kocham nad życie maleńka.

Więcej słów nie było potrzebnych. Obróciłam się przodem do mojego ukochanego i połączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.

-Jestem naprawdę cholerną farciarą wiesz?

-Doprawdy? - Uśmiechnął się pod nosem.

-Mhm - Pokiwałam głową - Mam cudownego męża, wspaniałe dzieci a kolejne w drodze. Aż ciężko uwierzyć, że to wszystko mi się trafiło.

-Dlaczego tak uważasz? - Spytał Gregor.

-Zawsze byłam przekonana, że mam życiowego pecha a wszystkie historie miłosne zdarzają się tylko w książkach lub filmach. A tu proszę, mam wszystko czego zawsze chciałam.

-I już nic więcej nie chcesz?

-Nie - Odparłam pewnie - No, może poza tym, żeby mój mąż mnie przytulił, ale nie wiem czy mu się chce.

Schlierenzauer zaśmiał się głośno i po chwili przyciągnął mnie do siebie, ciasno oplatając ramionami.

-Kocham cię panie Schlierenzauer - Wymruczałam.

-Ja ciebie też, pani Schlierenzauer - Pocałował mnie w czubek głowy.

Perspektywa Gregora

Tkwiliśmy tak w swoich objęciach, dopóki ktoś nam nie przerwał.

-Tatusiu - Usłyszałem.

Odwróciłem się i zobaczyłem jak mój malutki skarb szedł do mnie z jakąś kartką w ręku.

Kucnąłem tak, żeby być na tym samym poziomie z moją córeczką.

-Co jest skarbie? - Spytałem.

-To dla ciebie i mamy - Powiedziała mała, wręczając mi kartkę.

Był to rysunek. Ja, Julia, Anastazja i Lukas. Wszyscy trzymaliśmy się za ręce. W kącie gdzieś narysowana była krzywa choinka.

Rozczulił mnie ten obrazek.

Bądź facetem! Upomniałem siebie w myślach.

-Dziękuje bąbelku - Uśmiechnąłem się, a mała cmoknęła mnie w policzek i pognała do swojej mamy.

-Wiesz już czy będę miała braciszka czy siostrzyczkę? - Spytała, siadając na kanapie obok mojej żony.

-A kogo byś wolała? - Uśmiechnęła się ciepło do naszej córeczki.

Mała zamyśliła się na chwilę, by po chwili odrzec:

-Siostrzyczkę.

-Trafiłaś - Powiedziałem, siadając koło dziewczynki.

-Naprawdę? - Ucieszyła się.

-Tak - Odpowiedziała Julia - Możesz wybrać imię, jeśli chcesz.

-Elena! - Niemal natychmiastowo wykrzyczała.

Popatrzyliśmy się na siebie z żoną, a potem ponownie na naszą latorośl.

-Dlaczego akurat Elena? - Spytałem.

-Albo Nora - Dopowiedziała mała.

-Masz jeszcze czas na zdecydowanie się - Uśmiechnąłem się do niej.

-Coś wybiorę - Odpowiedziała Anastazja, po czym poszła do swojego pokoju.

Moja ukochana przysunęła się bliżej mnie, tak że po chwili pół leżała oparta o moją klatkę piersiową.

Podciągnąłem delikatnie jej sweter, żebym mógł poczuć pod rękami jej brzuch.

Julia natomiast swoje drobne dłonie ułożyła na moich. Podobał mi się ten widok.

-Ciekawe jakie będzie kolejne - Wyszeptałem jej na ucho.

-Co masz na myśli? - Spytała.

-Kolejne dziecko, czy będzie chłopczyk czy dziewczynka.

Julia zaśmiała się na głos.

-Jeszcze się to nie urodziło, a ty już planujesz kolejne?

-Mhm - Wymruczałem i zacząłem składać drobne pocałunki na jej szyi.

Kobieta ogarnięta przyjemnością, przymknęła oczy i poddawała się wszystkim moim ruchom.

-Przyjemnie ci? - Spytałem najciszej jak umiem.

-Bardzo - Odpowiedziała równie cicho.

-Gdyby tylko dzieciaków nie było w domu...

-Ale są, plus nie zapominaj, że jestem w ciąży.

-To akurat nie jest problemem skarbie.

Oderwałem usta od jej szyi i zacząłem się bawić jej włosami. Wiedziałem, że blondynka kocha, gdy to robię.

A jako mąż, moim obowiązkiem było dbanie o swoją kobietę. Starałem się robić wszystko, byleby tylko była zadowolona.

Nie oczekiwałem niczego w zamian. Wystarczyła mi jej miłość i nasze potomstwo.

Słysząc miarowy oddech Julii, mogłem stwierdzić, że zasnęła.

Nie mogąc się powstrzymać, sięgnąłem po telefon i zrobiłem nam, a może bardziej jej, zdjęcie.

Uwielbiałem to robić. Miałem tysiące jej zdjęć. Często się o to spieraliśmy, gdy blondynka twierdziła, że jest niefotogeniczna i nie chce bym robił jej zdjęcia.

Jednak wielokrotnie jej udowadniałem, że jest w błędzie. I tym sposobem, na moim telefonie, bądź aparacie, przeważały jej fotografie.

Odłożyłem urządzenie na stolik, obok kanapy, i objąłem mocniej moją ukochaną.

Mając dzieci, karierę, takie momenty zdarzały się nie zwykle rzadko.

Momenty, gdzie mogliśmy się nacieszyć swoją obecnością, tylko we dwoje.

Szczerze mówiąc, to brakowało mi tego.

Dlatego teraz, chciałem się po prostu nacieszyć kobietą, śpiącą spokojnie w moich ramionach.

-Już wiem! - Usłyszałem krzyk, na co oboje z Julią podnieśliśmy się gwałtownie.

Chyba też musiałem usnąć.

-O co chodzi Anastazjo? - Spytała moja żona, przecierając zaspane oczy.

-O imię! - Wykrzyczała mała.

-Błagam cię dziecko, nie podnoś tak głosu - Poprosiłem.

-Przepraszam tatusiu - Powiedziała, po czym podeszła do mnie i przytuliła się.

Chwyciłem ją na ręce i po raz któryś tego wieczoru, zasiadłem na kanapie.

-No to pochwal się co wymyśliłaś.

-Chyba jednak wolę imię Nora - Stwierdziła.

-Dlaczego? - Spytała Julia.

-Ładniej brzmi - Odpowiedziała mała, będąc wyraźnie dumną ze swojego wyboru.

-A więc Nora - Powiedziałem, na co obie moje kobiety uśmiechnęły się.

Brakowało tu jeszcze tylko Lukasa, ale niech śpi sobie w spokoju.

Przyciągnąłem do siebie Julię, i na czołach obu, złożyłem krótki pocałunek.

Więcej do szczęścia nie było mi potrzebne.

Tylko moja szczęśliwa rodzinka.

••••••••••••••••••••••••
Niespodzianka!

Nie mogłam się powstrzymać. Tęsknie w sumie za tą historią, więc postanowiłam wrzucić takie coś.

Od razu mówię! To nie jest kontynuacja czy coś, tylko dodatek!

Mam nadzieję, że się podobało.

J.🌸

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top