28.

Mnie chyba już do reszty pojebało. To przez te hormony i humorki podczas okresu. Nie mam pojęcia jakim cudem się na to zgodziłam.

Wiecie gdzie teraz byłam?

W samolocie do Austrii! Konkretniej do Wiednia.

Gregor stwierdził, że skoro za niedługo wracam do szkoły, on na rehabilitację a i tak nie skacze, to trzeba to jakoś wykorzystać.

A jako że kiedyś wspominałam, że chciałabym zobaczyć Wiedeń, i ogólnie Austrię, to teraz miałam.

Jeszcze tydzień temu leżałam sobie w łóżeczku, umierając a w chwili obecnej znajdowaliśmy się w drodze do ojczyzny Schlierenzauera.

Zaskoczył mnie tą propozycją, mówiąc szczerze. Zważywszy na to, że powiedział, też że zabierze mnie do swojego domu. To już w ogóle ciekawie będzie.

-Gotowa? - Spytał mężczyzna, gdy do lądowania zostało mniej niż 10 minut.

-Gregor, ja nie pierwszy raz będę w Austrii - Odparłam, oglądając widok za małym okienkiem.

-Przejazdem się nie liczy - Powiedział, uśmiechając się.

Prychnęłam tylko, nie chcąc uznawać jego racji. Bo ją miał. Ale faktem było, że na ziemi austriackiej i tak stałam, jak np w czasie podróży gdzieś na południe Europy, zatrzymywaliśmy się z rodziną w jakiejś restauracji. Oczywiście do teraz nie wiem nawet w jakich miejscowościach byłam.

Lotnisko w Schwechat nie zrobiło na mnie jakiegoś większego wrażenia. Uważam, że nasze polskie są ładniejsze. Kwestię organizacji przemilczmy jednak.

Gregor jako samiec alfa uparł się, że będzie nosił moje bagaże, a ja mam sobie zostawić tylko torebkę. Jak dla mnie spoko, miałam dwie prawie trzydziestokilowe walizki, a jak on chce się z tym męczyć to proszę bardzo. Tylko niech potem nie narzeka, że mu za ciężko i coś go boli.

-Jakim cudem masz tu samochód? - Zapytałam, gdy po wyjściu z hali przylotów udaliśmy się na strzeżony parking.

-Magia - Odpowiedział, po czym wziął się za pakowanie walizek do bagażnika.

-Fajne maleństwo - Powiedziałam, podziwiając jego piękne czarne Audi A3.

-Dam ci poprowadzić jak chcesz - Posłał mi uśmiech, po czym stanął obok mnie.

-Wątpię - Stwierdziłam.

-Dlaczego? - Zapytał.

-Nie mam prawka - Odpowiedziałam niezadowolona.

-Serio? Dlaczego? - Spytał zdziwiony Schlierenzauer.

-Nie każdy się nadaje do prowadzenia auta okej? - Powiedziałam oschle.

Temat prawa jazdy był dla mnie bardzo drażliwy. Wielokrotnie tata albo dziadek próbowali uczyć mnie jeździć, ale jestem zbyt oporna chyba na to.

Także kiedy moi znajomi w większości śmigają już sobie autkami, ja zasuwam z buta, albo autobusem. Takie życie.

Brunet wyczuwając moją nerwowość, pocałował mnie w skroń i przytulił.

-Nauczę cię kiedyś - Zapewnił.

-Starsi i lepsi od ciebie próbowali.

-Zobaczymy. A teraz wsiadaj, czas pokazać ci Wiedeń!

Stolica Austrii znajdowała się na szczęście tylko 18 km od lotniska, więc przejażdżka nie zajęła nam za dużo czasu.

Problem tkwił w tym, że wszędzie były miejsca zajęte, w związku z czym musieliśmy zaparkować z dala od centrum. Gregor stwierdził jednak, że może to i dobrze, bo przynajmniej zobaczę więcej miasta.

Dzień był ciepły i słoneczny. Można powiedzieć, że idealny na zwiedzanie.

Austriak trzymał mnie za rękę i zadowolony oprowadzał mnie po okolicach.

Nie było to typowe zwiedzanie, jakie zazwyczaj mają turyści.

Gregor zabierał mnie w miejscach, o których mało kto raczej wiedział. Pokazywał lokalne restauracje, piękne kamienice.

-Gregor?

-Tak kochanie? - Uśmiechnął się do mnie ciepło.

-A możemy zobaczyć katedrę św. Szczepana? - Poprosiłam. Jeśli było coś co szczególnie chciałam zobaczyć w Wiedniu, to właśnie tę katedrę, która była przepiękna.

-Jasne! - Odpowiedział skoczek.

Nam obojgu dopisywał dzisiaj humor. Nie dość, że zobaczyłam jeden z najpiękniejszych kościołów świata, Pałac Schönbrunn, to jeszcze miałam za przewodnika ukochanego mężczyznę.

Gdy wieczór nastał i byliśmy już po każdym możliwym posiłku zadałam Austriakowi jedno pytanie:

-A gdzie my będziemy spać?

-Na jedną noc zostajemy w hotelu a jutro zabieram cię gdzie indziej - Odpowiedział.

-Gdzie indzie czyli gdzie? - Dopytywałam.

-Dom... - Odparł tajemniczo.

-Nie gadaj, że jedziemy do Innsbrucka!

Wystarczyło jego spojrzenie, które mówiło mi, że trafiłam. Cieszyłam się jak głupia, bo Innsbruck również znajdował się na liście miast, które chciałam zobaczyć będąc w Austrii.

Pobyt w hotelu minął nam szybko, ponieważ ledwo doszłam do pokoju. To zwiedzanie Wiednia było naprawdę męczące. Cały dzień chodzenia. Dawało w kość, ale warto było.

Z Wiednia do Innsbrucka było ok 400km, więc zapowiadała się długa podróż.

Na szczęście rano się wyspałam. Wyjeżdżaliśmy około godziny 11, więc na miejscu powinnismy być tak około godziny 15-16, co oznacza że Innsbruck będziemy mogli zwiedzać dopiero na następny dzień.

-Ile w ogóle zostajemy w Austrii? - Zapytałam, włączając radio w aucie.

-Do twojego powrotu do Polski - Odpowiedział, skupiając się na drodze - Nie chcę cię wyganiać, ale powinnaś się przygotować do szkoły, więc tak 2 dni przed rozpoczęciem nowego roku powinnaś wrócić.

-Zabrzmiałeś teraz jak mój ojciec - Stwierdziłam, bawiąc się stacjami w radiu.

-Po prostu chcę, żebyś była gotowa na ostatnią klasę.

-A ja bym chciała wreszcie skończyć to pierdolone liceum i mieć święty spokój.

-Nie jesteś typem kujonka co?

-A w życiu! Nienawidzę się uczyć czegoś co mnie nie interesuje.

-Jeszcze tylko rok skarbie.

Właśnie. Tylko rok. I co dalej? Może zostanę żoną Gregorka, urodzę mu piątkę dzieci i będę żyła na jego utrzymaniu?

-Nie mam nic przeciwko - Usłyszałam.

-Czy ja to powiedziałam na głos? - Spytałam przestraszona.

-Owszem - Odparł uśmiechnięty Austriak.

-Boże jaki wstyd... - Ukryłam zawstydzona twarz w dłoniach, a po samochodzie roznosił się śmiech Schlierenzauera.

Nie wiem ile tak jechaliśmy, ale podróż zaczynała mi się dłużyć.

-Daleko jeszcze? - Spytałam.

-Czekałem aż zadasz to pytanie - Westchnął - Za jakieś 40 minut powinniśmy być.

Na szczęście, Gregor się nie pomylił i po tym czasie, który wydawał się ciągnąć w nieskończoność, byliśmy na miejscu.

Jego dom nie był za duży, ale za mały też nie. Znajdował się na uboczu, z dala od ulic, i z przepięknym widokiem na góry.

-Ślicznie tu - Stwierdziłam, wysiadając z auta.

-Dziękuję - Odpowiedział, po czym sam wziął się za wyciąganie bagaży.

-Pomóc ci?

-Poradzę sobie - Odparł - Tu masz klucze, jakbyś mogła otworzyć.

Wzięłam owe klucze do ręki i podeszłam do drzwi. Trochę głupio mi tak było wchodzić do czyjegoś domu, ale jak proszą to nie odmówię.

W środku było przytulnie, po domowemu. Na ścianach oprawione w ramkę zdjęcia, przedstawiające jego na podium, bądź też zdjęcia z rodziną lub przyjaciółmi.

-Podoba ci się? - Usłyszałam i odwróciłam się.

-Bardzo - Cmoknęłam go i poszłam rozejrzeć się po reszcie domu.

Jeśli sam urządzał wnętrze to przyznam, że ma facet gust. Było nowocześnie, ale jednak w takim ciepłym i domowym stylu. Bardzo mi się tu podobało.

-Jeśli chcesz się odświeżyć to łazienka jest na górze, pierwsze drzwi na lewo - Podziękowałam i poszłam we wskazanym kierunku.

Nie nic lepszego po długiej podróży niż gorący prysznic.

Na dole w kuchni czekał na mnie Gregor, który pichcił coś w kuchni.

-Co tym razem gotujesz mój masterchefie?

-Spaghetii - Odpowiedział.

-A spróbuj to zepsuć...

-Tego nie da się zepsuć.

-Owszem da.

I ta sprzeczaliśmy się do momentu, gdy Gregor oznajmił, że jednak nie zepsuł i możemy jeść.

Z racji, że było jeszcze jasno w miarę i temperatura też przyjemna, siedzieliśmy w ogrodzie na tyłach domu.

-Mogłabym tu mieszkać - Stwierdziłam, skończywszy posiłek i dopijając wino.

Spokój, cisza i te piękne widoki. Czego chcieć więcej?

-Kiedyś będziesz... - Wyszeptał Gregor, ale zakładam że było to raczej mamrotanie do siebie aniżeli uwaga skierowana do mnie.

Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, po czym wstałam z krzesła.

-Co ty robisz? - Spytał, patrząc jak zbieram naczynia.

-Sprzątam - Odrzekłam.

-Daj spokój - Powiedział, wyciągając talerz z mojej ręki - Jesteś moim gościem, nie będziesz sprzątała.

-To ty daj spokój, przecież to nie problem.

Mierzyliśmy się chwilę spojrzeniem, po czym Gregor skapitulował.

-Dobra, jak chcesz. Ja przygotuję w tym czasie coś na jakiś maraton filmowy, co ty na to? - Spytał.

-Jestem jak najbardziej za - Uśmiechnęłam się.

Oczywiście mężczyzna próbował jeszcze parę razy przekonać mnie, żebym zostawiła te naczynia i on się tym zajmie.

On jest naprawdę jakimś magikiem. Siedziałam w kuchni około 20 minut, a w tym czasie salon zmienił się nie do poznania.

Wszędzie porozstawiane były świeczki, które dawały przyjemne lekkie światło, na kanapie góra poduszek i gruby, puszysty koc. Z ogrodu przyniósł dodatkowo wino.

Samego zainteresowanego jednak nigdzie nie było.

Nagle poczułam oplatające mnie od tyłu ramiona. Podskoczyłam jak oparzona!

-Gregor! - Krzyknęłam, a ten tylko się zaśmiał.

-Przepraszam kochanie - Uśmiechnął się słodko, po czym posadził nas na kanapie.

-Co oglądamy? - Zapytałam.

-Wszystkie części "Obcego" - Uśmiechnął się, myśląc że zaprotestuje.

-Cudownie! - Klasnęłam w dłonie uradowana.

-Cieszysz się? - Spytał zdziwiony Gregor.

-Bardzo - Potwierdziłam - Uwielbiam tą serię!

Perspektywa Gregora

Nie ukrywam, że entuzjazm Julii mnie zdziwił. Dziewczyny preferowały raczej jakieś romansidła aniżeli filmy science-fiction.
Dla mnie to oczywiście było na plus.

Pierwsza część "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" jest taka sobie, więc od czasu do czasu ziewaliśmy.

Druga natomiast...ahhh...to cudo. I chociaż widziało się to wiele razy, to z każdym kolejnym ukazywał coraz to nowsze wartości.

Spojrzałem na swoją ukochaną. Leżała opatulona kocem na mojej klatce piersiowej i nie zwracała na mnie najmniejszej uwagi.
Jej oczy błądziły po ekranie telewizora.

Musiała być jednak bardzo zmęczona, ponieważ gdy kolejny raz spojrzałem na jej twarz miała zamknięte oczy. Oddech był spokojny i miarowy, co oznaczało że zasnęła.

Nie mogłem pozwolić, żeby tu spała, ponieważ rano nie ruszałaby karkiem.

Uważając jak cholera, wstałem z kanapy i delikatnie wziąłem Julię na ręce.

Starając się nie wywalić, wchodziłem po schodach na górę.

Wkraczając na ostatni stopień poczułem jak ciało dziewczyny porusza się, a ona sama otworzyła lekko oczy.

-Co się dzieje? - Zapytała sennie.

-Nic, śpij sobie dalej - Odpowiedziałem, całując jej czoło.

Blondynka zasnęła ponownie. Ułożyłem ją w swoim łóżku, przykryłem kołdrą a sam siadłem na brzegu i tak po prostu obserwowałem.

Z każdą kolejną chwilą docierało do mnie jakie mam szczęście.

Nie sądziłem, że po Sandrze kiedykolwiek zakocham się tak mocno. A tu proszę. Wystarczyła ta niziutka Polka i moje życie zmieniło się o 180 stopni.

Wiele osób zarzuci mi pewnie, że poleciałem na młodszą. Wiek jednak nie miał tu żadnego znaczenia. Dziewczyna była dużo dojrzalsza od swoich rówieśniczek.

Kocham ją, tak po prostu...

******************
!ACHTUNG: +18 SPRACHE!

Miałam tak chujowy dzień, że ja pierdole.
Przez jedną przykrą sytuację w szkole moją dietę szlag trafił, a to bardzo źle.

Dodatkowo łapie mnie przeziębienie (przy 20 stopniach, naaaaajs XD)

Jeszcze mam takie zakwasy, że ledwo na kijach stoję.

Musiałam odreagować, więc napisałam to prawie 2000 słowno gowno, które mi się w pizdu nie podoba, ale nic lepszego nie jestem w stanie wymyslec, wiec entschuldigung jak komuś nie przypadnie do gustu.

Auf die nächste
J.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top