19.
To co zawsze było snem okazało się być rzeczywistością.
Nigdy nie pomyślałabym, że kiedyś serio będę całować się z Gregorem Schlierenzauerem. Zawsze była to fantazja, która od czasu do czasu pojawiała się w mojej głowie.
Ale muszę przyznać, że realia okazały się dużo lepsze niż wyobrażenia.
Gregor był bardzo czuły a przy tym pełen uczucia. Niby zwykła czynność, a jednak chciało się to robić bez końca.
-Smakujesz jak borówki - Powiedział Schlierenzauer, gdy oderwaliśmy się od siebie. Wciąż jednak nasze twarze znajdowały się centymetry od siebie.
-To od balsamu do ust - Mruknęłam, składając delikatnego buziaka na jego ustach, co z chęcią oddał.
W milczeniu obserwowaliśmy siebie nawzajem.
Gregor wolną dłonią odgarniał moje włosy, które jak na złość ciągle wpadały mi do oczu.
-Jesteś piękna wiesz? - Powiedział w pewnym momencie Austriak, na co oczywiście moja twarz przybrała przepiękny czerwony kolor.
-Przestań - Wyszeptałam, starając się patrzeć wszędzie, byle nie na niego.
-Ale to prawda - Mężczyzna chwycił mój podbródek i zmusił do spojrzenia mu w oczy. - I powinnaś to słyszeć codziennie.
Zrobiłam ciche awww i ponownie go pocałowałam. Z największą czułością na jaką było mnie stać.
Gregor mruknął cicho oddając moje pocałunki, więc mogłam wywnioskować, że mu się podobało. Jednocześnie się uśmiechał, co sprawiało, że wewnętrznie rozpuszczałam się jak Milka na słońcu.
Nie mogąc się powstrzymać, wetknęłam palec w dołeczek, w jego prawym policzku.
W odpowiedzi usłyszałam przepiękny śmiech Tyrolczyka.
-Musimy podziękować Stefanowi wiesz? - Mruknęłam, leżąc w ramionach, a w zasadzie jednym, Austriaka.
-Czemu? - Zapytał Schlierenzauer.
-Gdyby nie on, teraz prawdopodobnie siedziałabym zapłakana w hotelu i dobijała się psychicznie - Odpowiedziałam cichutko.
-Bąbelku... - Zaczął Gregor - Przepraszam za to wszystko, po prostu byłem wkurzony. Nie znoszę widoku ciebie płaczącej, łamie mi to serce, więc nie smuć się już więcej co? - W ramach swojej prośby posmyrał mój nos swoim, niczym u Eskimosów.
Na swój sposób było to wzruszające.
Gregor Schlierenzauer, niegdyś dupek o przeogromnym ego, z wygórowanymi ambicjami, który nie miał szacunku do nikogo i niczego*, a teraz zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen i najsłodszy człowiek świata.
Miałam wrażenie, że przy ludziach przybierał maskę pewnego siebie człowieka, któremu nic nie jest straszne, a tak naprawdę był to jednym z najwrażliwszych ludzi jakich znałam, tylko nie chciał dać po sobie tego poznać.
Widocznie musiałam milczeć przez długi czas, ponieważ Gregor zapytał:
-Wszystko okej? - Na co pokiwałam twierdząco głową.
-Po prostu myślę dużo.
-O czym?
-Nie o czym tylko o kim - Uśmiechnęłam się do niego.
-Mam być zazdrosny? - Zapytał, starając się brzmieć i wyglądać poważnie.
-Jak chcesz być zazdrosny o samego siebie to proszę bardzo - Stwierdziłam, czym wywołałam u mężczyzny śmiech.
Przez następną godzinę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Wypytywałam go o różne ciekawe historie związane ze skoczkami, dowiedziałam się też ciekawostek na temat jego rodziny.
Uwielbiałam słuchać jego głosu, niemieckiego akcentu, sposobu w jaki się jego emocje zmieniały, zależnie od historii.
Po prostu był idealnym obiektem do obserwowania.
Tak bardzo się w niego zapatrzyłam, że nie zauważyłam, że coś do mnie mówi, dopóki nie pomachał mi ręką przed twarzą.
-Znowu się zamyśliłaś - Zauważył.
-Bardziej zagapiłam - Odrzekłam.
-Schlebiasz mi - Rzucił ze śmiechem Austriak.
Pośmialiśmy się jeszcze chwilę po czym z bólem serca musiałam się pożegnać, ponieważ lekarz kazał Gregorowi odpoczywać, i nie chciałam mu w tym przeszkadzać.
-Zostań ze mną - Prosił mężczyzna, gdy podnosiłam się z łóżka.
-Masz odpoczywać Gregor! - Upomniałam go - W końcu potrzebujesz sił na rehabilitację.
-Ale przyjdziesz jutro? - Zapytał niepewnie Austriak. Jednak gdy potwierdziłam jutrzejszą obecność uśmiechnął się i przyciągnął do pocałunku.
Delikatnie muskał swoimi wargami moje, wlewając w ten czyn mnóstwo czułości i uczucia.
Mruknęłam zadowolona i odsunęłam się od Schlierego.
-Do jutra - Uśmiechnęłam się na pożegnanie i wyszłam z sali a następnie ze szpitala.
Były godziny późno popołudniowe co oznaczało dwie rzeczy. Pierwsza, długo siedziałam u Gregora, druga słońce niestety już zachodziło, co sprawiało, że zrobiło się chłodniej, a ja nie miałam żadnej bluzy ze sobą, dzięki czemu nie pragnęłam niczego innego jak znaleźć się teraz w hotelu.
Nie chciałam dzwonić po chłopaków, żeby po mnie przyjechali, więc zaufałam Google Maps i ruszyłam w stronę, w którą według aplikacji powinnam się udać.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym się nie pogubiła parę bądź paręnaście razy.
Teraz jednak według mapy powinnam przejść przez park i znaleźć się naprzeciwko miejsca docelowego.
Nie uśmiechało mi się samej przechodzenie przez mało przyjaźnie wyglądające miejsce, więc przyspieszyłam kroku cały czas wpatrując się w ekran telefonu.
Tym razem jednak nie popełniłam żadnego błędu i po pięciu minutach wyszłam z tego cholernego parku.
W oddali widziałam już swój hotel, więc zadowolona zmierzałam w jego stronę.
Przeglądając komórkę, nie zwracałam zbytnio uwagi na otoczenie co skończyło się tym, że na kogoś wpadłam, a to z kolei skończyło się moim upadkiem. Na szczęście osoba, przez którą znajdowałam się teraz na ziemi wyciągnęła we mnie swoją rękę pomagając wstać.
-Przepraszam, nie patrzyłam jak idę - Zaczęłam przepraszać.
-Nic się nie stało - Usłyszałam i od razu podniosłam głowę.
Przede mną stał życzliwie uśmiechający się Daniel André Tande.
Nie dziwiłam się, że miał tyle fanek, bo no nie ukrywajmy...jego wygląd jest po prostu WOW!
-A myśmy się już poznali - Powiedział Norweg, patrząc się na mnie przyjaźnie - Gregor cię do nas przyprowadził prawda?
-Tak, ale niestety nie miałam za dużej szansy na jakąś dłuższą rozmowę - Stwierdziłam.
-Wszystko jest do nadrobienia - Powiedział i...o mój Boże! Czy ten blond włosy przystojniak właśnie puścił mi oczko?!
Ciekawe co Anja by na to powiedziała...
-Jak się w ogóle Gregor czuje? - Spytał, chowając ręce do kieszeń bluzy.
-Dobrze - Odparłam - Jest tylko zawiedziony, że nie dokończy letniego sezonu.
-Zdrowie jest ważniejsze - Stwierdził Daniel, nie mogłam się nie zgodzić.
-Co tu w ogóle robisz? - Zapytałam, chociaż w sumie nie była to moja sprawa.
-Zwykły spacer - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się niepewnie. Czyżby nie wiedział co mówić?
Już chciałam się odezwać, ale akurat wtedy zawiał jakiś mocniejszy wiatr przynosząc chłodny powiew, na co się wzdrygnęłam, a z moich ust wydobył się jakiś niezidentyfikowany dźwięk, świadczący o tym, że jest mi zimno, co pan Tande o dziwo zauważył.
-Masz - Powiedział podając mi swoją niebieską bluzę, którą tyle razy widywałam na zdjęciach.
-Ale przecież tobie będzie zimno - Próbowałam mu ją oddać, ale stanowczo odmawiał.
-Tobie się bardziej przyda, a ja do chłodu jestem przyzwyczajony - Powiedział, uśmiechając się zachęcająco.
Gdy ubrałam tę bluzę, okazało się, że w niej tonęłam, ale w sumie nie było się co dziwić przy naszej różnicy wzrostu.
-Musisz być taki wysoki? - Mruknęłam, próbując w jakiś sposób podwinać rękawy, które były o dużo za długie.
-W moim sporcie jest to atut - Zauważył, podchodząc do mnie i pomagając mi uporać się z rękawami.
Gdy jego chłodne ręce delikatnie dotknęły moich, przeszedł mnie dreszcz co Norweg zauważył, ponieważ uśmiechnął się pod nosem.
-Gotowe - Powiedział zadowolony, a ja zauważyłam, że teraz w końcu mogę mieć wolne dłonie.
-Dziękuję - Powiedziałam, na co ten kiwnął tylko głową - Wracasz do hotelu?
-Tak - Potwierdził - A ty?
-Też - Przytaknęłam.
-A zatem pozwól, że dotrzymam ci towarzystwa.
-Oczywiście, jakże bym mogła odmówić takie dżentelmenowi - Daniel skwitował to określenie śmiechem i jak na dżentelmena przystało, wystawił swoje ramię, które z chęcią ujęłam swoją ręką.
Gdzieś tam wewnątrz siebie jęknęłam czując jego świetnie wyrobione mięśnie.
Co z tego, że do przejścia mieliśmy może 500 metrów, była to iście przyjemna przechadzka.
-Jakieś plany na resztę popołudnia i wieczór? - Spytał, gdy weszliśmy do hotelu.
-Miałam z przyjaciółką obejrzeć jakiś film, ale dostałam jakiś czas temu smsa, że się wybiera gdzieś i późno wróci.
-A co powiesz na partyjkę bilarda? Widziałem gdzieś stół niedaleko stołówki.
-Z chęcią - Stwierdziłam - A co jest stawką?
-A co proponujesz? - Uśmiechnął się wyzywająco.
-Jeśli wygram, a tak będzie na pewno, przez tydzień nosisz mnie na barana albo na rękach, zależy co akurat będę chciała - Zaproponowałam.
-A jeśli ja wygram? - Zapytał, wciąż uśmiechając się cwaniacko.
-Wybierz coś.
-Hmm - Zamyślił się Tande - Jak ja wygram to będziesz musiała nosić przez dwa dni specjalną koszulkę, którą ci dam.
-A co to za koszulka?
-Zobaczysz.
Przystałam na jego propozycję i tym oto sposobem znaleźliśmy się w sali do gier, o ile można to tak nazwać.
Nawet nie wiem jakim cudem znalazł się tam alkohol, ale na szczęście była to tylko jedna butelka.
Może właśnie ona przyniosła mi szczęście, albo co innego, ale generalnie zakład wygrałam ja.
-Ha! - Wydałam z siebie okrzyk radości, gdy moja ostatnia biła trafiła do łuzy - Mówiłam, że wygram.
Daniel miał kwaśną minę. Chyba nie spodziewał się przegranej. Cóż...gram w tę grę od wielu lat i nie chwaląc się oczywiście, trzeba było przyznać, że grałam świetnie.
-To teraz bierz mnie na górę - Ignorując dwuznaczność tych słów, odłożyliśmy kije, a Daniel następnie podszedł do mnie i chwyciwszy mnie w stylu panny młodej, udał się w stronę wind.
-Ten zakład to był dobry pomysł - Powiedziałam, uśmiechając się z wyższością.
-Będę chciał rewanżu - Zażądał na co tylko uśmiechnęłam się pobłażliwie.
Będąc już pod drzwiami mojego pokoju, Daniel postawił mnie na ziemi.
-To co? - Zaczął - Do jutra?
-Idę jutro do Gregora, może chcesz iść ze mną? - Zaproponowałam.
-Nie wiem czy Gregor będzie zadowolony z mojej wizyty - Stwierdził odwracając wzrok.
-Dlaczego?
-Powiedzmy, że od dawna panują między nami napięte stosunki.
-Przekonamy się jutro - Powiedziałam i pocałowałam w policzek na pożegnanie - Czekaj na mnie o 11 pod hotelem.
Nie dając mu możliwości odwrotu weszłam do pokoju.
Nie wiedziałam o co chodziło tej dwójce, ale miałam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią.
Położywszy się na łóżku chwyciłam telefon i otworzyłam wiadomości.
Do: Schlieri 💕
Będę jutro około 12, dobrze?
Od: Schlieri 💕
Oczywiście Bąbelku
Do: Schlieri 💕
Okej, idę spać, zmęczona jestem
Od: Schlieri 💕
O tej godzinie? Jest dopiero 21, chodzisz zazwyczaj później spać
Do: Schlieri 💕
Wiem, ale grałam z Danielem w bilarda
Od: Schlieri 💕
Ale że z tym Danielem?
Do: Schlieri 💕
Tak Gregor, z Tande
Od: Schlieri 💕
Fajnie
Do: Schlieri 💕
Dobra, ja uciekam, do jutra ❤
Od: Schlieri 💕
Dobranoc
No cóż...jutrzejszy dzień zapowiada się całkiem ciekawie.
********************
* to o tym, że Gregor to dupek itp wzięłam z książki Morgiego jak coś 🙈
Powiem Wam, że nieźle zabalowałam na mojej 18 😂 Fajnie jest być dorosłym, ale tylko do momentu ukończenia szkoły średniej XDD
Bywajcie ludzie!
Do następnego
J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top