18.
Gdy usłyszałam wchodzących do sali Austriaków, odskoczyłam od Gregora jak oparzona.
W końcu, prawie się z nim pocałowałam, a bycie nakrytym jest dość...dziwne.
Mężczyźni oczywiście posyłali nam podejrzliwe spojrzenia, jednak razem ze Schlierenzauerem udawaliśmy, że tego nie zauważamy, i że sytuacja sprzed chwili nie miała miejsca.
-Jak się czujesz? - Zapytał Michael, który stał oparty o parapet.
-Nie jest źle - Odparł Tyrolczyk. - Ale ta złamana ręka mnie dobija.
-Do wesela się zagoi - Rzucił pogodnie Stefan.
-A wiesz jak długo potrwa po tym rehabilitacja? - Spytał Manuel.
-Do końca września - Odpowiedział Gregor - A potem będę mógł wrócić do treningów.
-Jesteś naprawdę pechowym człowiekiem - Stwierdził Kraft.
-Zgodzę się - Odrzekł brunet patrząc na mnie.
Nie wiedzieć czemu poczułam się skrępowana kiedy tak na mnie patrzył.
-Panowie ja już uciekam - Powiedziałam.
-Co? - Zdziwił się Michael. - Dlaczego?
-Wy pewnie macie sprawy do obgadania, nie chcę wam przeszkadzać.
-Daj spokój - Machnął ręką Hayböck - Przecież cię nie wyganiamy.
-Nie, naprawdę już pójdę.
-Zostań z nami - Prosił Fettner.
-Jeśli powiedziała, że chce iść to jej nie zatrzymujcie - Powiedział Gregor.
Nie tylko mnie to zaskoczyło, ponieważ widziałam po minach wszystkich tu zebranych, że są zdziwieni nagłą oschłością Schlierenzauera.
-Do zobaczenia - Pożegnałam się, i nie dając im szansy na odpowiedzenie, po prostu wyszłam.
Nie rozumiałam powodu zachowania Gregora i postanowiłam się w to nie zagłębiać.
Może sam mi to wyjaśni jak wyjdzie ze szpitala.
W tej chwili wracałam właśnie do hotelu, żeby ochłonąć po wszystkich dzisiejszych wydarzeniach.
Potrzebowałam trochę samotności, jednak nie było mi to dane bo usłyszałam jak ktoś woła moje imię.
Gdy się odwróciłam zobaczyłam Stefana, który biegł w moją stronę.
-Co jest? - Spytałam kiedy stanął obok mnie.
-O co chodziło z tą sytuacją w szpitalu? - Wysapał, starając się złapać oddech.
-O nic, a co miałoby być? - Odparłam.
-Przecież wszyscy widzieli, że w czymś wam przerwaliśmy - Powiedział.
-To jeszcze o niczym nie świadczy.
-On zawsze jest przy tobie zadowolony, radosny i ogólnie zachowuje się jak takie szczęśliwe dziecko, a teraz nagle wraca stary, poważny Gregor.
-Nic mi do tego Stefan...
-Ty też jesteś przy nim inna, a teraz ewidentnie coś cię gryzie.
-Dajmy temu spokój okej? To naprawdę nic ważnego.
-No Julia... - Zachęcał mnie Austriak, co mnie strasznie denerwowało. - Powiedz...
-Nie - Zaprzeczyłam stanowczo.
-Bąbelku...proszę.
-Nie powiem ci.
-Błaaaaaagam.
-Prawie się pocałowaliśmy! - Wykrzyczałam bo już nie mogłam znieść tych próśb. - Powiedziałam, zadowolony?!
Może niepotrzebnie uniosłam się na Stefana, w końcu nie był niczemu winien, ale jednak huba wszystkie emocje z dzisiaj się skumulowały i musiałam się wyżyć. Padło niestety na Krafta.
Gdy w końcu dowiedział się czego chciał to zamilkł. Co było do niego niepodobne.
Przyjrzawszy mu się, mogłam stwierdzić, że stał tam wmurowany.
-Hej Stefan wszystko okej? - Zapytałam gdy nie milczał przez naprawdę długi czas.
-Wiedziałem... - Wyszeptał, ale bardziej do siebie niż do mnie.
-Ale co?
-Że to się wydarzy prędzej czy później - Odparł zadowolony Austriak.
-Skąd ta pewność? - Spytałam, na co on prychnął głośno.
-To widać od razu jak się na waszą dwójkę spojrzy.
-Fajnie - Mruknęłam tylko i zaczęłam odchodzić, nie chcąc kontynuować tej rozmowy, ponieważ wiedziałam, że nie skończy się ona dobrze.
-Dokąd ty idziesz? - Spytał ten czarny kurdupel.
-Do hotelu a dokąd mam iść?
-Do swojego księcia z bajki? Wyjaśnić sobie wszystko? Pocałować się w końcu?
-Przestań śnić Kraft...
-Nie nie nie, Julia - Podszedł do mnie i chwycił za nadgarstek - Wracamy się.
-Ale po co?
-Już ci wyjaśniłem.
Chociaż bardzo tego nie chciałam, musiałam pójść za Austriakiem.
Nie obiecywałam sobie ani jemu za wiele, bo kompletnie nie rozumiałam zachowania Schlierenzauera, więc w sumie nie było co wyjaśniać.
Gdy doszliśmy do odpowiedniej sali, Kraft grzecznie wyprosił kolegów i powiedział, że teraz zostawia naszą dwójkę samą i jak wróci ma nas znowu widzieć szczęśliwych.
W sali panowała cisza. Gregor wpatrywał się w sufit, a ja w niego.
-Powiesz coś w końcu? - Spytałam chcąc to milczenie przerwać.
-Nie rozumiem po co wróciłaś - Odpowiedział w końcu.
-Wcale nie chciałam - Odparłam, na co szanowny pan Schlierenzauer raczył w końcu na mnie spojrzeć.
-Jak to?
-Kraft mnie tu zaciągnął - Przyznałam.
-A co on ma do tego?
-Gregor do jasnej cholery! - Uniosłam się, ale nie wińcie mnie, wińcie jego. To on się zachowuje jakby był bipolarny.
-Co? - Zapytał niewinnie.
-Wyjaśnij mi kurwa o co ci chodzi, bo już nie wyrabiam. Najpierw prawie mnie całujesz, a w drugim momencie zachowujesz się jakbyś nie chciał mnie znać - Wyjaśniłam.
-To nie tak...
-A kurwa jak?!
-Możesz mi nie przerywać?!
Tym oto sposobem oboje zaczęliśmy na siebie krzyczeć, i aż byłam zdziwiona że nikt z oddziału nie przyszedł sprawdzić co się dzieje. Przecież mogłam go mordować albo co...
-To mi wyjaśnij w końcu co ci odbiło!
-Ja?! Ja mam wyjaśniać?! To ty wyjaśnij co się ślinisz do Hayboecka albo Fettnera! - W tym momencie zrozumiałam wszystko.
-A więc tu cię boli... - Powiedziałam już spokojnym tonem - Jesteś zazdrosny!
-No chyba cię coś! Nigdy w życiu! - Zaczął gorliwie zaprzeczać a ja nie umiałam powstrzymać uśmiechu wkradającego się na moją twarz.
Wstałam z krzesła i podeszłam do leżącego Gregora. Zdjęłam buty i położyłam się koło niego, oczywiście od strony tej zdrowej ręki.
Mężczyzna natomiast przypatrywał się wszystkim moim ruchom w milczeniu.
-Pamiętaj Gregor - Zaczęłam kładąc głowę na jego klatce piersiowej. - Jesteś jedyny...
Swoim ramieniem objął mnie, tak że byłam wtulona w niego jeszcze bardziej. Miałam wrażenie, że Austriak potrzebował teraz bliskości. I nie mówię tu o kumplach przychodzących spytać jak się czuje, tylko kobiecej bliskości, kogoś kto go przytuli i wysłucha.
-To jest niesamowite - Wyszeptałam w jego tors, na co on odsunął głowę, chcąc na mnie spojrzeć.
-Co masz na myśli? - Spytał.
-Znamy się tak krótko, a już tyle nas łączy. Mamy nawet pierwszą kłótnię za sobą - Dodałam ze śmiechem. - I jeszcze parę godzin temu miałeś upadek, a teraz leżymy tu jak gdyby nigdy nic.
-Julia... - Powiedział cichutko na co podniosłam głowę.
-Hmm? - Wpatrywaliśmy się w siebie intensywnie. Lustrowaliśmy każdy szczegół naszych twarzy.
Czułam się dokładnie jak jakiś czas temu, gdy się do siebie zbliżyliśmy, ale ktoś nam przerwał.
A może nawet lepiej.
Swoją dłoń ułożyłam na policzku Austriaka i delikatnie go głaskałam. Przymknął oczy na chwilę i wtulił twarz w moją rękę.
Otworzywszy jednak z powrotem oczy, zauważyłam że teraz twarz Schlierenzauera znajdowała się jeszcze bliżej. Tak blisko, że stykaliśmy się nosami.
W duchu modliłam się jednak, żeby tym razem nikt nie wparował do pomieszczenia i nie zakłócał jak tej chwili.
Czułam przyspieszone bicie swojego serca, czułam jego przyspieszony oddech, czułam tę trochę napiętą, a jednak pełną oczekiwania atmosferę.
Perspektywa Gregora
Julia wciąż trzymała dłoń na moim policzku, gdy przybliżyłem się najbliżej jak się da.
Badałem jej reakcje na każdy mój czyn, musiałem być pewny tego co robię.
Nie widząc jednak żadnego sprzeciwu z jej strony, połączyłem nasze usta ze sobą.
Nagle wstąpiła we mnie jakaś nowa energia i zacząłem całować ją na przemian albo bardzo delikatnie, ledwo muskając jej wargi, albo namiętnie, chcąc pokazać jej, że nie jest mi obojętna, i przekazać jej wszystkie swoje uczucia, które w ostatnim czasie się nasiliły.
Moje serce biło nienaturalnie szybko, ale nie miałem nic przeciwko temu.
Dopóki leżałem tu i całowałem Julię wszystko było w porządku.
W porządku...
************************
HAPPY BIRTHDAY TO ME! HAPPY BIRTHDAY TO ME!
A więc w końcu mam te 18 lat. XD
I specjalnie na ten dzień zaplanowałam ich pocałunek.
Jak komuś się nie podoba sposób w jaki to zrobili to przepraszam 🙈
A tak serio to życzę sobie zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń, spotkania Gregora w Wiśle (tak, kupiłam już bilety, z kimś stad się widzę???) No i fajnej imprezy :")
Powiem Wam, że głupio jest mieć urodziny w poniedziałek, ale #cozrobiszjaknicniezrobisz.
Dobra bąbelki, ja uciekam, trzymajcie się!
Do następnego!
J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top