02.
Nowy dzień, nowa nadzieja.
Otóż dzisiaj miałam spełnić swoje wieloletnie marzenie i poznać Gregora Schlierenzauera.
Ania, wiedząc ile to dla mnie znaczy obiecała, że pomoże mi w poszukiwaniach.
Także od godziny 8:30 jesteśmy na nogach. Muszę przyznać, że wstanie o takiej porze w wolne to dla mnie życiowy problem.
Normalnie nie ruszam się z łóżka przed 11.
Ale perspektywa spotkania swojego idola jest motywująca.
A zatem, zaraz po śniadaniu ruszyłyśmy pod skocznię.
Na szczęście od naszego hotelu oddalona była o jakieś 20 minut, więc zrobiłyśmy z tego przyjemny spacer.
Na miejscu ku mojemu niezadowoleniu, zobaczyłam pełno dziewczyn ze średnią wieku 14 lat. Wiem, że z mojej strony to lekka hipokryzja jako, że parę lat temu sama przez to przechodziła. Ale do jasnej cholery to miał być mój dzień!
Miałam poznać Schlierego, zrobić z nim zdjęcia i przytulić najmocniej jak umiem.
A tak to jakieś gówniary będą mi tu latały i zachowywały się jak idiotki...
Uspokój się. Myśl o Gregorze!
Razem z moją przyjaciółką podeszłyśmy do bramek, gdzie ochroniarz poprosił nas o bilety.
Na szczęście obyło się bez żadnych problemów i już po chwili krążyłyśmy z Anią po terenie obiektu.
Próbowałam się opanować, ale naprawdę nie umiałam. Choć starałam się z całych sił.
ALE JA PIERDOLE!
Są tu wszyscy. A centralnie pod moich nosem, za jakąś głupią taśmą rozgrzewali się Polacy.
Wyciągnęłam z torebki case na telefon, który dała mi przyjaciółka, z prośbą o autograf Dawida.
Widziałam, że paru ludziom udało się z nimi porozmawiać i zdobyć podpisy.
Poczekałam chwilę na Anię, która rozmawiała przez telefon ze swoim chłopakiem.
Gdy wróciła udałyśmy się pod domek zespołu Polaków. Na moje szczęście akurat stał tam Kubacki, który ćwiczył wyskoki.
-Hej Dawid. - Uśmiechnęłam się i przywitałam.- Jak tak forma przed konkursem?
-Niesamowita! - Odpowiedział, z ogromnym entuzjazmem. Widać było, że bardzo się cieszył na LGP. -Mam nadzieję, że przyjechałyście specjalnie dla mnie. - To jest niesamowite jak pozytywną osobą jest ten niebieskooki blondyn!
-Kurczę wydało się. - Powiedziała Ania ze śmiechem a myśmy jej zawtórowali. - A tak serio mamy do Ciebie prośbę.
-Zdjęcia, autograf czy przytulas? - Spytał uśmiechając się pod nosem
-Najlepiej wszystko! - Na szczęście Dawid nie miał z tym żadnego problemu. Oprócz autografów dla nas samych, załatwiłam autograf przyjaciółce, która nie mogła się tu stawić.
-Dawid, mam jeszcze jedno pytanie. - Spojrzałam się na swoją towarzyszkę, która zadała to pytanie ze zdziwieniem. Przecież zalatwiłyśmy wszystko co chciałyśmy.
-Tak? - Spojrzał się na naszą dwójkę ciagle się uśmiechając.
-Widziałeś gdzieś może Niemców? -Nie mogłam się powstrzymać i po prostu prychnęłam. -I Austriaków? -Nie mogę ręcznie, więc mordowałam ją wzrokiem.
Dawidowi najwidoczniej nie przeszkadzały te pytania, ponieważ powiedział, że tak i są parę domków obok, ale jakiś czas temu paru stamtąd wyszło i nie wie gdzie są teraz.
Grzecznie podziekowałyśmy i życzyłyśmy mu powodzenia.
Zastanawiając się co robić dalej stwierdziłyśmy, że mamy jeszcze jakieś 40 minut do konkursu, więc rozdzielimy się i poszukamy naszych ulubionych skoczków.
Wiedziałam, że spotkam tu Gregora, a mimo to byłam przerażona. To w końcu światowa legenda. Każdy kto ma nawet minimalną wiedzę i nie do końca się w tym ogarnia wie kto to jest Gregor Schlierenzauer, i jak bardzo zasłużoną postacią jest dla skoków narciarskich.
Niestety ze swoją okropną nieśmiałością stresowałam się jak nigdy dotąd.
Owszem, słyszałam że jest uroczy, ułożony i da się z nim porozmawiać, ale chyba nie umiem się uspokoić.
Czasami mam napady adrenaliny i jestem najodważniejszą osobą na świecie, ale to muszą być sytuacje kryzysowe.
Albo alkohol...
Rano postanowiłam sobie, że jak przeprowadzę normalną rozmowę ze Schlierim to stawiam Ani i sobie najdroższe wino jakie będzie dostępne w sklepie. Co z tego, że ona nie lubi wina. Nie odmawia się stawiającemu.
Rozmyślając tak nad wszystkim i sprawdzając stan baterii i pamięci w telefonie, zaszłam pod jakąś ławeczkę koło domków i z pięknym widokiem na góry.
Słońce przyjemnie prażyło, więc zamknęłam oczy, grzejąc się w jego blasku.
Wiedziałam, że Tyrolczyk gdzieś tu krąży i przez to nerwy zjadały mnie jeszcze bardziej.
Dla odprężenia włożyłam w uszy słuchawki i puściłam swoją ulubioną playlistę z hitami lat 80-tych.
I w ten sposób czas mi zleciał, a ja dalej nie spotkałam mojego misia.
Z lekkim zawodem udałam się na nasze wyznaczone miejsca gdzie Ania już ja mnie czekała.
-I jak tam? - Spytałam.
-Niestety nic. - Odpowiedziała ze smutkiem. - A u ciebie?
-To samo. - Mruknęłam niezadowolona i z wielkim grymasem na twarzy.
Spojrzałam na zegarek 15:49.
Jeszcze jedenaście minut i konkurs czas zacząć.
Grałam w jakąś grę na telefonie gdy nagle poczułam, że ktoś ciągnie mnie za ramię.
-Julia spójrz! - Krzyknęła mi do ucha przyjaciółka.
Zwróciłam swój wzrok w stronę, o której mówiła.
KURWA.
KURWAKURWAKURWA.
JAPIERDOLEKURWAJEGOMAĆ.
DŻIZAS KRAJST. IWSZYSCYŚWIĘCI.
Omal mi nie wypadło serce z piersi, gdy go zobaczyłam.
Tego o którym, tyle razy śniłam. Tego, który był moim marzeniem.
Gregor Schlierenzauer...
********************
🥂
A więc oto pojawia się bohater wieczoru
Do następnego!
J.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top