trzy
Wierzyłam w nas. Szkoda, że ty nie potrafiłeś uwierzyć we mnie, gdy tego potrzebowałam.
- Plan na dziś? - Usłyszałam z prawej strony.
- Kochanie, nasze plany się różnią, więc zastanawia mnie po co pytasz - odpowiedziałam ze śmiechem. Julka przewróciła oczami i oddaliła się do Ivana. Po chwili poczułam, że ktoś zrównał ze mną krok.
- Chciałbyś coś? - Zapytałam obojętnie nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Potarłam ramiona, gdyż zawiał lekki wiatr.
- Pomyślałem, że nie chcesz iść tutaj sama, więc dołączyłem. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się lekko. Aleksiej był naprawdę specyficzny. Znałam go dopiero od kilku godzin, a już poczułam pewną więź zrozumienia z nim. Nie wydawał się taki jak jego kompan; arogancki i zapatrzony w siebie. Zdążyłam zauważyć, że jest naprawdę spokojny, ale obojętny na świat. I to mi się w nim podobało.
- Jak to się stało, że przyjaźnisz się akurat z nim? No pierwszy rzut oka widać, że jesteście z dwóch różnych światów. - Zapytałam go spoglądając na niego raz po raz.
- Pozory mylą. - Odpowiedział krótko wlepiając spojrzenie w wejście przed nami. Nie zauważyłam momentu, w którym sie tu znaleźliśmy. Spojrzałam na niego ostatni raz po czym odeszłam do Julki i Ivana.
- Plan na dziś? - Powtórzyłam pytanie przyjaciółki, a ta uśmiechnęła się szeroko.
- Zasada NZL, pamiętajcie - powiedział Ivan. Kiwnęłam ochoczo głową, chociaż wcale nie zamierzałam z niej skorzystać. Pociągnęłam ją do wejścia i zanurzyłam się wir tańczących ludzi chcąc spędzić jak najlepiej tę noc.
Kolorowy drink spoczywał w mojej dłoni gdy obserwowałam bawiących się przyjaciół. Czasem zastanawiałam się czemu tak po prostu nie mogę do nich dołączyć, ale jakaś wewnętrzna blokada mnie przed tym powstrzymywała. Przyszłam tam tylko ze względu na Ivana, wiedziałam jak ważna dla niego jest ta impreza. W końcu wyjeżdżał i musiał mieć pretekst by móc się z nami napić ten ostatni raz. Nie zamierzałam urywać z nim kontaktu, uwielbiałam tego chłopaka i szczerze nie chciałam by mnie tu zostawiał. Ale nie jestem typem osoby, która zatrzymuje kogoś przy sobie ze względu na własne potrzeby. Kiwi wyjeżdżał na studia, chciał być prawnikiem. Nie miałabym serca kazać mu zostać tutaj i nie móc spełnić marzeń.
O Moskwie marzyłam od kiedy skończyłam 13 lat. Wyobrażałam sobie jak idealne życie będę wiodła sama, bez wiecznych awantur z mamą czy z Kubą. Miało być perfekcyjnie. Gdy zamieszkałam już w moim wymarzonym mieście musiałam zderzyć się z rzeczywistością. Gdyby nie przyjazd Julki i to, że dokładała się do czynszu dosyć sporo, musiałabym wracać do rodzinnego domu. Stolica była droga, droższa niż oczekiwałam, a nasze mieszkanie jak za cenę, która płaciłyśmy dosyć skromne.
- Nad czym tak rozmyślasz? - Odwróciłam głowę w stronę Julki i spotkałam się z jej świecącymi ciemnymi oczami. Pod wpływem alkoholu wydawały się jakby zamglone lekko. Patrzyła na mnie z uwagą mimo rozkojarzenia, które na pewno jej towarzyszyło.
- Tak myślałam nad wyjazdem Ivana. - Odpowiedziałam spokojnie jednak na tyle głośno by przekrzyczeć panujący hałas. Przekręciła lekko głowę spoglądając na barmana i zamówiła kieliszek wódki.
- Nie chcę żeby nas zostawiał. - Powiedziała jedynym łykiem wypijając trunek, który dostała. Odłożyła naczynie znów skupiając swoją uwagę na mnie. - Będzie tu dziwnie cicho i pusto.
- Wiem. - Przyznałam smutno szukając wzrokiem chłopaka. Tańczył na środku parkietu bawiąc się w najlepsze z przypadkową dziewczyną. Nie zwracał uwagi na nic, jakby świat przestał istnieć dla niego po którejś kolejce. - Gdzie podziali się twoi koledzy? - Zaśmiałam się na jej zdezorientowaną minę. - Aleksiej i ten drugi... Nie pamiętam jak się nazywał.
- Siergiej. Mam na imię Siergiej. A ty kochanie powinnaś to zapamiętać, gdyż to będzie jedyne co będziesz w nocy krzyczeć. - Usłyszałam za sobą i prychnęłam.
- Owszem będę, jak zobaczę cię w moim koszmarze.
- Dajcie spokój, na jedną noc nie możecie się nie sprzeczać? Znamy się jeden dzień, bądźcie dla siebie mili. - Zirytowała się Julka patrząc z politowaniem na naszą dwójkę. Pokręciłam głową po czym chwyciłam Aleksieja i zaczęłam za sobą ciągnąć na dwór. Zaczerpnęłam powietrza i oparłam się o ścianę budynku. Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego.
- Wyglądasz na dziewczynę, która trzyma się z daleka od takich rzeczy. - Powiedział chłopak, a ja zaśmiałam się.
- Pozory mylą - Powtórzyłam jego słowa spoglądając na niego. Stał oparty o ścianę patrząc na mnie spod przymkniętych oczu. Dalej ciekawiło mnie, jak taki chłopak jak on zaprzyjaźnił się z typem pokroju Siergieja.
- Gapisz się. - Szepnął otwierając oczy. Na jego ustach błąkał się mały uśmiech, którego nawet nie próbował zakryć. Odwróciłam głowę pokrywając się rumieńcem, a ciszę przerwał jego głośny śmiech. - Zaraz wrócę, poczekaj tu.
- Okej. - Pokiwałam głową dopalając papierosa. Wyminął mnie i ruszył do środka. Otuliłam się szczelniej ramionami, gdyż akurat ta noc nie należała do najcieplejszych, a ja ubrana byłam tylko w cienką sukienkę na ramiączkach. Rozejrzałam się po okolicy; było tu spokojnie. Aż zbyt spokojnie.
- A ty tutaj tak sama stoisz? Późna pora jest, nie powinnaś już spać dziecino? - Wzdrygnęłam się słysząc nieznajomy gloss obok siebie. Odruchowo odeszłam od ściany, jednak szybko znowu zostałam do niej przyciśnięta. - Przecież ktoś ci może zrobić krzywdę.
- Puść mnie - szarpałam się. Nie zamierzałam od tak się mu poddać. Próbowałam go kopać i drapać, ale skutecznie mnie unieruchomił. - Pomocy! Niech ktoś mi pomoże!
- Nikt cię tu nie słyszy kochanie, tam się bawią, a ty ich nie obchodzisz - gdy nie przestawałam krzyczeć, uderzył mnie mocno w twarz. Zaczęłam cicho szlochać przygotowując się do tego co miało nadejść. - Sprawię, że zapamiętasz tę noc do końca życia - mówiąc to całował mnie po szyi i próbował ściągać ze mnie ubranie, ale nagle ktoś go ode mnie odciągnął i rzucił nim o podłogę.
- A ja sprawię, że zapomnisz o wszystkim co się dzisiejszej nocy wydarzyło - warknął wściekły Aleksiej, który stojąc nad mężczyzną zaciskał pięści. Poprawiłam szybko sukienkę i podeszłam do chłopaka.
- Zostaw go. Do niczego nie doszło. - Próbowałam uspokoić Aleksieja, ale to na nic. - Chodźmy już, proszę. - Dodałam ciszej, chwytając go za ramię. Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie złagodniało. Jeszcze raz rzucił okiem na trzęsącego się niedoszłego gwałciciela i otulił mnie swoją kurtką. Ruszyliśmy wzdłuż ulicy do samochodu chłopaka, który stwierdził, że nie będzie dziś pić. Usiadłam na miejscu pasażera i popatrzyłam przez okno na zmieniający się krajobraz. Przymknęłam oczy i nawet nie zauważyłam momentu, w którym odpłynęłam.
1002
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top