dwa
W tych czasach czasem trudno jest zaufać samemu sobie by uniknąć zranienia.
- Nie wierzę, że się na to zgodziłam. - Marudziłam całą drogę do galerii. Nie wierzyłam w to, że Julka mimo kaca dała radę gdziekolwiek wyjść. Jednak ona wyglądała tak samo jak codziennie. Żadnych worów pod oczami, nic. Ale ona zawsze taka była, mało rzeczy mogło ją ruszyć.
- No ale czemu? Czy ty zawsze musisz tak marudzić? - Westchnęła zrezygnowana, ale nie przestawała iść.
- Tak, zawsze muszę tak marudzić. Nie mogłaś iść z inną koleżanką? Na przykład z Nadią?
- Nie? Nadia jest zajęta, a ty praktycznie przez cały czas nie wychodzisz z domu. To chore Kamila. - Skrzyżowała ręce i spojrzała na mnie.
- Co? To nieprawda. - Zaprzeczyłam od razu chociaż zdawałam sobie sprawę, że miała po części rację. - Kto ostatnio był z tobą w klubie?
- Zadzwoniłaś do jakiegoś przypadkowego typa, na którego potem nawrzeszczałaś. - Popatrzyła na mnie ze zwątpieniem.
- Należało mu się - burknęłam odwracając się i idąc do pierwszego sklepu. Nie musiałam długo na nią czekać, od razu się zjawiła obok mnie.
- Jedyne co wyniosłam z dzisiejszego dnia to świadomość, że nigdy więcej mam cię nie brać na żadne zakupy - powiedziała Julka przyglądając mi się. Szłyśmy powoli do auta niosąc kilka toreb z zakupami. Zaśmiałam się cicho na jej komentarz.
- To nie tak, że nie lubię zakupów. Po prostu ty wybierasz złe momenty.
- Ja? Ja złe momenty? Słyszysz się? - Zapytała z ironią. Spojrzałam na nią z zamiarem wyśmiania jej, ale coś mi przeszkodziło. A raczej ktoś.
- Oo kogo my tu mamy. - Przeniosłam wzrok z Julki na chłopaka i rozpoznałam w nim osobę, która po nas wczoraj przyjechała. - Dalej masz zamiar się na mnie wydzierać?
- Jeśli będzie taka potrzeba - odpowiedziałam zgryźliwie. Spostrzegłam obok niego jeszcze jedną postać.
- Julka jestem - zostałam odepchnięta przez przyjaciółkę, która ochoczo wyciągała rękę w stronę chłopaka.
- Siergiej. A to Aleksiej - wskazał na towarzysza. Tamten tylko zlustrował ją wzrokiem i kiwnął głową. - A twoja urocza koleżanka to...?
- Kamila. - Przedstawiła mnie, chociaż miałam ochotę zaprotestować. Cały czas uśmiechała się do Siergieja, a na jego kolegę nawet nie spojrzała. Przewróciłam oczami na ten widok i postanowiłam zabrać głos.
- Możemy już iść? Nie mamy całego dnia, nie wiem czy pamiętasz, ale umówiłyśmy się z Ivanem. - Przypomniałam jej, a ona zrobiła wielkie oczy.
- Gdzie się wybieracie? - Zapytał z uśmiechem Siergiej. Znów skupił całą uwagę na sobie.
- Na imprezę ze znajomymi. Chcecie dołączyć? - Zaproponowała z uśmiechem.
- Nie! - Zaprotestowałam od razu. - Idziemy z naszymi znajomymi, a nie ich - spojrzałam na dziewczynę morderczym wzrokiem. Ta wzruszając ramionami zwróciła się znów do chłopaków.
- To jak?
- Chętnie. - Powiedział wpatrując się we mnie. Uśmiechnął się do mnie zadziornie, a ja mordowałam go w myślach na tysiące sposobów. - O której mamy być gotowi?
- Napiszę. Daj swój numer.
- Myślę, że już go macie - zaśmiał się, a Julka razem z nim. Tylko ja i Aleksiej staliśmy niewzruszeni, a wręcz źli. Odchrząknęłam zwracając na siebie uwagę przyjaciółki.
- To do zobaczenia potem. - Puścił w naszą stronę oczko, po czym oddalił się do swojego samochodu.
- Czy ty jesteś normalna? Zaprosiłaś jego? Serio? - Chwyciłam ją za ramię.
- A co w tym złego? Im więcej osób tym lepiej, nie wiem o co ci chodzi teraz. - Spojrzała na mnie jak na wariatkę. - Wydają się naprawdę okej, nie wiem co do niego masz. Przecież widziałaś go raptem dwa razy.
- I to mi wystarczy by stwierdzić, że nie jest dla ciebie. Będziesz przez niego płakać. - Powiedziałam patrząc na nią.
- Słucham? Ty mi nie mów z kim mogę być, a z kim nie. Nie jesteś moją matką by decydować o tym. - Powiedziała wkurzona i oddaliła się do samochodu. Westchnęłam głęboko i ruszyłam za nią bez słowa.
Czarne szpilki stukały o podłogę, gdy kręciłam się w poszukiwaniu mojego telefonu. Zostało nam raptem 5 minut do wyjścia, a ja jak zawsze nie miałam tej jednej rzeczy. Julka była już dawno gotowa i stała w korytarzu czekając na mnie.
- Czekają już - powiedziała sprawdzając powiadomienia.
- Kto? - zapytałam nie przerywając ani na chwilę czynności. Musiałam to zrobić jak najszybciej, bo nie mogłyśmy być znowu spóźnione.
- Ivan i reszta - odparła wchodząc do salonu. Przyjrzała się całemu pomieszczeniu, włączenie ze mną, rozpaczliwie szukającą ten jednej, najważniejszej rzeczy. - Leży na stole. - Spojrzałam we wskazanym przez nią kierunku i rzeczywiście tak było. Wzięłam go do ręki i jednym ruchem spakowałam do czarnej torebki.
- Nie pomyślałam nawet żeby z nim być. - Powiedziała spoglądając na mnie. - Widzę jak na ciebie patrzy, nie jestem ślepa. Powiesz mi chociaż czemu go tak nie lubisz?
- Przypomina mi jego. - Powiedziałam cicho spoglądając w ziemię. Usłyszałam westchnienie po czym poczułam, że mnie przytula.
- Musisz o nim zapomnieć. Nie można ciągle żyć przeszłością. To nie jest dobre. - Mówiła gładząc moje plecy. Nagle zadzwonił telefon. - To Kiwi. - Oznajmiła odbierając. - Tak?... No już wychodzimy... Boże uspokój się... Tak jak zawsze my jesteśmy spóźnione... Jeszcze cię to dziwi?... Okej, okej już idziemy, czekajcie na dole.
- Jeszcze go dziwi, że jesteśmy ostatnie? - Zaśmiałam się z przyjaciela. Julka uśmiechnęła się pod nosem zabierając swoją kurtkę z przedpokoju i otwierając drzwi.
- Powinien się przyzwyczaić.
819
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top