Prolog.

    Wbiegłam zdyszana do pokoju mojego brata, z bardzo ważną wiadomością. Przejechałam wzrokiem po całym ciemnym pokoju, jednak Toma w nim nie było.

    - Cholera - warknęłam pod nosem i powoli zaczęłam się wycofywać. Jeżeli jego tu nie ma, a nie zostawił mi żadnej wiadomości... oznacza to tylko jedno.

Że muszę uciekać.

Nie czekając dłużej, pobiegłam do swojego pokoju i spod łóżka wyjęłam dużą torbę podróżną w którą od razu zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy.

On  jest już martwy.

Przetarłam czoło i ze spakowaną torbą, zeszłam na dół do salonu. Ukucnęłam przy śnieżno-białym dywanie, który podniosłam do góry i z podłogi wyjęłam jeden panel.
Sięgnęłam po zwinięte banknoty, telefon, dowód tożsamości oraz pistolet.
Przejrzałam z każdej strony plastikowy dokument i westchnęłam.

Już nie jestem czternastoletnią Jasmine Royal. Od teraz jestem szesnastoletnią Rose Holly Evans.

Schowałam rzeczy do kieszeni swojej czarnej bluzy, a pistolet do aluminiowej folii i włożyłam między ciuchy w torbie.

Wiedziałam, że czas ucieka, więc szybko wybiegłam z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi, a klucz chowając pod wycieraczkę.

W garażu, schowałam spakowane rzeczy do bagażnika i usiadłam na miejscu kierowcy. Głęboki wdech, wydech. Wdech, wydech.
Przekręciłam kluczyk w stacyjce i odpaliłam silnik. Powoli, starannie wyjechałam z posesji na ulicę i już po chwili mogłam włączyć się w ruch.

Jadąc główną ulicą Londynu, zauważyłam karteczkę na siedzeniu obok. Podniosłam ją i prychnęłam. Zatrzymałam się na parkingu przy lotnisku i z torby wyjęłam wcześniej zapakowany pistolet. Tak jak było napisane na kartce "Zostaw to czego najbardziej się boisz"- rzuciłam go na tylne siedzenia i wysiadłam z auta.

Jak się okazało, na lotnisko dotarłam po ponad dwudziestu minutach. Spokojnie i bez nerw, dostałam się na pokład samolotu, a moja torba wraz ze mną.


W Stafford na lotnisku stał chłopak. W kręconych włosach, z czarną bandaną i kartką z napisem "Rose".
Śmiało do niego podeszłam, nie zawracając sobie głowy miłym przywitaniem, czy zwykłym uśmiechem.

    - Witaj, Rose. Jestem Ashton. Będę twoim opiekunem i szefem zarazem. - skinął głową, odwracając się i ruszając w stronę wyjścia.

Od teraz zaczyna się piekło.

Za wszelkie błędy i inne niedociągnięcia, z góry przepraszam. x



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top