22. Strzał
Wszystko działo się tak szybko, mój brat leżał pod ścianą, z postrzelonym ramieniem, a Agnes płakała po zabiciu drugiej osoby. Kiedy Alexis miała iść po kolejną osobę, która miała "zmierzyć" się z jednym z nas, przez to, że Agnes zabiła Ivana, Calum strzelił do kobiety która stała obok Lukeya. Postrzelił ją w nogę, a ta wyjęła broń i wycelowała w Hooda. Agnes podbiegła do niej, zabierając pistolet, po czym strzeliła jej w głowę. Stałam na środku pomieszczenia sparaliżowana, nie wiedziałam co zrobić, ani jak. Do tego wszystkiego, moje myśli uciekały do Michaela, który nie wiadomo gdzie był. Tylko dlaczego myślałam o nim, akurat w tej chwili?! Kiedy moi przyjaciele do siebie strzelali, ja myślałam o jego pełnych ustach. Stop! - krzyknęłam do siebie w myślach. Muszę się skupić. Potrząsnęłam głową, a mój wzrok spoczął na Alexis. Kiedy dotarło do mnie, co się dzieje wokoło, zdałam sobie sprawę, że wszyscy patrzą się na mnie. Spojrzałam na swoje ręce, które miałam przed sobą, a w dłoniach, mocno zaciskałam rewolwer, skierowany wprost na Alexis. Kiedy to się stało?!
- No strzelaj! - krzyknęła dziewczyna. Przełknęłam głośno ślinę, nie wiedząc co zrobić.
- Tamtego faceta zabiłaś bez skrupułów - parsknął Luke.
Przymknęłam oczy, a po chwili miałam przed sobą obraz martwego mężczyzny, którego ja zabiłam. Usłyszałam huk. Otworzyłam oczy i sapnęłam. Na ziemi leżał Ashton, a nad nim stał Luke, z wyciągniętym pistoletem.
- Irwin! - krzyknął Calum, podbiegając do leżącego blondyna, który trzymał się za krwawiące brzuch.
- Jak się wydostaliście?! - krzyknęła Alexis, również wyciągając pistolet.
To co stało się po chwili, zamroziło mi krew w żyłach. Upadłam na kolana, a krzyk uwiązł mi w gardle. Hood rzucił się na Lukeya, po którego twarzy, płynęły łzy.
- Zabiłeś go! - krzyknął, na co Hemmings jedynie parsknął śmiechem.
Luke zabił Ashtona. Osoba którą od lat uważałam za przyjaciela, zabiła kogoś, kto dał mi dom, po tym jak mój brat zniknął. Zabił kogoś, kogo kochałam jak brata... Jak ojca. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale moja broń wystrzeliła. Prosto w klatkę piersiową blondyna. Oczy zaszły mi mgłą, a w gardle pojawiła się gula.
Zabiłam kolejną osobę. Zabiłam Lukeya.
- Co ja zrobiłam - szepnęłam.
Alexis upadła na ziemię, zaraz obok ciała Lukeya. Calum stał obok i patrzył się na trzy leżące ciała. Mój wzrok przeniósł się na Michaela, który stał z zakrwawionym nożem, którym jak mniemam, dźgnął Alexis. spojrzałam mu prosto w oczy, jednak zaraz odwróciłam wzrok.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho, jednak wiem, że każdy mnie usłyszał. Zabiłam go.
Zakręciło mi się w głowie i poczułam jak upadam. Wszystko zrobiło się czarne, a klatka piersiowa okropnie się ścisnęła, uniemożliwiając mi oddychanie.
Obudziłam się, biorąc głęboki wdech. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam, nie wiedząc gdzie jestem. Przez małe okno, widać było zapalone latarnie, oświetlające lekko pomieszczenie. Odkryłam się i spojrzałam na niebieską koszulę, w którą byłam ubrana. Na wierzchu dłoni miałam motylka, który podłączony był do kroplówki. Co ją robię w szpitalu?! Zapytałam samą siebie i położyłam się z powrotem, odkrywając kołdrą. Przymknęłam oczy, a po chwili z powrotem usunęłam.
- Nie powinna już się obudzić? - usłyszałam głos, na który otworzyłam oczy. Przez uchylone okno, świeciło słońce, przez które przymknęłam oczy.
- Już nie śpię - szepnęłam odwracając głowę w stronę Michaela i pielęgniarki.
- Zaraz przyjedzie śniadanie - kobieta uśmiechnęła się ciepło, po czym wyszła z sali.
Zacisnęłam usta w wąska linię. Ciągle widziałam, jak zabijam Lukeya. Osobę którą kochałam.
- Już wszystko jest dobrze - poczułam na dłoni dotyk, na co wyrwałam rękę.
- Nic nie będzie dobrze, Michael - spojrzałam chłopakowi prosto w oczy. - zabiłam naszego przyjaciela.
- Który zabił Ashtona i był gotów zabić ciebie.
Pokręciłam przecząco głową, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Kochałam go... i go zabiłam.
A/n: ZA BŁĘDY I INNE niedociągnięcia z góry przepraszam - pisalam na telefonie -,--- TO JUZ PRAWIE KONIEC! Niektórzy żyją, niektórzy nie, a przed Jasmine/Rose, trudna prawda. Czuje się z tym źle, że zabilam tyle osób... I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że usmiercilam Ashtona i Lukeya. Mojego crusha i crusha vol.2! Boże czy to coś znaczy?! To nie było przemyślane, ale na pewno teraz Musze pomyśleć nad moimi uczuciami XD Pozdrawiam x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top