21. Mężatka

    Hej, z góry chcę tylko powiedzieć, że zaraz kończymy. x

    Ivan, człowiek Alexis, wprowadził Ashtona i Caluma. Irwin miał zakrwawioną koszulę, jak zgaduję po postrzeleniu. Krzywił się z bólu, trzymając za brzuch.

    - Nie powinniście być w szpitalu? - jęknęłam.

    - Ash dał się tylko zszyć... - westchnął Calum.

Wydawało mi się, że tylko Hood jest opanowany,  jednak przeskakując spojrzeniem po twarzach przyjaciół, mogłam śmiało stwierdzić, że każdy z nas jest gotowy na to, co ma się wkrótce stać. Wiedzieliśmy, że Alexis nie żartuję sobie z tych walk "na śmierć i życie".

    - Wytłumaczysz mi w końcu o co tu chodzi? - zapytałam zwracając głowę w stronę Lukeya.

    - Noah nie żyje - wzruszył ramionami, a mnie zatkało. - To wszystko było ustawione. Nie miałaś zabijać tamtego faceta, ale to Filip wszystko popsuł, ponieważ miał cię tylko zastraszyć, lecz chciał zrobić coś więcej. To ja wkręciłem Alexis do nas, prawda Ash? - blondyn spojrzał na Irwina, który siedział pod ścianą, nie okazując już, że cokolwiek go boli.

    - Zapłacisz za to - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Jego dłoń mocniej zacisnęła się na brzuchu.

    - Nie wątpię... Wiem, że dzisiaj zginę - odrzucił głowę do tyłu, śmiejąc się gardłowo.

Nigdy nie widziałam takiego Lukeya, nie spodziewałam się, że może być taki naprawdę. Nie rozumiem jak mogłam niczego nie zauważyć, zwłaszcza, że byłam w nim zakochana.

    - Skończmy tą szopkę - Alexis machnęła ręka, a ja poczułam coś uderzającego w moją głowę. Przewróciłam się, nieświadoma co się dzieje. Przed oczami miałam mroczki, a po chwili straciłam przytomność.


    Tom siedział przywiązany do kraty, która była przymocowana do ściany. Patrzył się na mnie z bólem w oczach, a ja nie wiedziałam co zrobić. Ivan stał obok niego i mierzył we mnie pistoletem, pilnując abym nie podeszła do brata. Ocknęłam się jakieś pół godziny temu, a chwilę po mnie reszta, czyli Agnes i Calum. Tak jak mówiła Alexis - Michael i Ashton nie wezmą udziału w tej "walce". Nie byłam niczym skrępowana, a w dłoniach trzymałam swój pistolet. Hood siedział spokojnie i nawet nie poruszył się o milimetr, za to Agnes ciągle się wierciła.

    - Gdzie byłeś przez ten cały czas? - zapytałam Toma.

    - Zamknij się, księżniczko! - warknął Ivan, odbezpieczając broń. Przewróciłam oczami.

    - No zastrzel mnie... - westchnęłam. - wątpię, że wygram z Alexis z jednym nabojem - uniosłam pistolet.

    - Szefowa da ci inną broń, złotko, a ja mogę ci strzelić w rączkę czy nóżkę.

Calum prychnął i wyjął swoją broń celując w Toma.

    - Co się stanie jak go zabiję? - zapytał.

    - Nie radzę - warknął mężczyzna, celując teraz w Hooda.

Oniemiałam. Czemu Calum chciał zabić mojego brata?

Nagle poczułam szarpnięcie i nim się zorientowałam, w całym pomieszczeniu rozniósł się strzał. Pisnęłam, nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Kiedy myślałam, że mój brat został zastrzelony, zorientowałam się, że nie mam w dłoniach broni, a zziajana Agnes kuca obok mnie z wyciągniętymi rękoma przed sobą, w których trzymała mój pistolet. Przeniosłam z niej wzrok na Toma, który tak jak ja, siedział zszokowany. W końcu spojrzałam na Ivana, który siedział na podłodze i patrzył się wprost na mnie, tyle tylko, że jego wzrok był pusty, a z czoła lała mu się krew, spływając po twarzy. Agnes go zastrzeliła. Cała ściana za nim, była w krwi, a mój brat, miał ich parę kropel na sobie.

    - Nie siedź tak - warknął Calum, wstając i podbiegając do Toma.

Otrząsnęłam się i również do niego podbiegłam, zerkając jeszcze raz na Agnes, która ciągle była w tej samej pozycji. Pewnie nie mogła uwierzyć w to co zrobiła, tak jak ja. Calum odplątał mojego brata i już po chwili byłam w jego ramionach.

    - Tęskniłam - wyszeptałam.

    - Ja też Jasmine... i wybacz, że zostawiłem cię, a do tego myślałaś, że nie żyję.

    - Jestem Rose... - przełknęłam głośno ślinę. Nie chciałam już używać swojego prawdziwego imienia, przez Alexis, dzięki której mnie obrzydziło.

Na głos Hooda, oderwałam się od brata.

    - Wiem, że tęskniliście i w ogóle, ale ktoś się zbliża. - wskazał na metalowe drzwi. Skupiłam się chwilę i usłyszałam kroki.

Podbiegłam do Agnes, zabierając jej broń z ręki.

    - Co ty robisz? - sapnęła.

    - Wiesz, że zabiją cię bez skrupułów, za zabicie Ivana? - uniosłam wysoko brwi. - biorę to na siebie.

Nie czekając na jej sprzeciw, odsunęłam się o krok, kiedy drzwi się otworzyły, a do środka weszła Alexis, Luke i jakaś kobieta.

    - Macie być przygotowani na... - Alexis przerwała, kiedy zobaczyła martwego Ivana. Wbiła wzrok w pistolet w moich dłoniach i krzyknęła. - zabiłaś mojego człowieka!

    - Ups?

    - Pożałujesz! - warknęła wyciągając pistolet. W tym momencie, miałam dość widoku tych wszystkich broni.

    - Nie możesz jej teraz zabić, zmierzycie się ostatni, trzymaj się planu - Luke złapał ją za dłoń, uspokajając.

    - Jak mamy się trzymać planu, skoro ta suka zabiła mojego męża?! - krzyknęła, na co zakrztusiłam się własną śliną. Ivan był jej mężem?! Nic nie rozumiałam.

Alexis przeszła parę kroków, zatrzymując się naprzeciwko mnie. Uśmiechnęła się szeroko i głośno powiedziała;

    - Twoi przyjaciele są już martwi - wskazała po kolei na Caluma, Agnes i Toma.

Boję się tego, co może się zaraz dziać oraz tego, kto umrze.

A/n: Czy tylko ja zauważyłam, że te rozdziały wychodzą mi... żałosne? :/ Nie wiem co o nich myśleć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top