1. Nowa


    To straszne, gdy chcesz płakać. Kiedy ból po stracie, rozsadza cię całą od środka. Czujesz jak żołądek ci się ściska, a serce mocniej bije. Słone łzy cisną ci się do oczu, próbując wylecieć. Ale ty wiesz... Wiesz, że nie możesz. Nie możesz płakać. Nie możesz pokazywać słabości.

    - Chodź już - sapnął zdenerwowany Michael.

Zaciągnęłam go na cmentarz podstępem, wiem, że nie zgodziłby się, abym tu przyszła. Nie odwiedziłam grobu brata od... Dwóch lat. Byłam tylko na pogrzebie.
Przez całe dwa lata nie mogłam tu przyjść. Tak jak nie mogłam za nim płakać.

Otrzepałam dłonie z ziemi i wstałam na proste nogi.

Toma "pochowałam" obok rodziców. Pomimo tego, co nam zrobili gdy byliśmy mali, mój brat zawsze powtarzał, że mam go skremować i pochować razem z nimi. Najgorsze jest to, że... Nie mam pojęcia co się stało z jego ciałem. W grobie są tylko jego ulubione rzeczy i pamiątki, jakie wrzucali znajomi. Ja nawet nie wiem, w jaki sposób umarł. Nikt z moich "przyjaciół" nie chce mi powiedzieć.

Przejechałam jeszcze raz wzrokiem po grobie i odwróciłam się na pięcie w stronę wyjścia ze cmentarza.

    - Ashton mnie zabije - jęknął czerwonowłosy. Posłałam mu rozbawione spojrzenie i biorąc głęboki wdech, pobiegłam do jego czarnego SUV-a.

Mój brat wiedział, że umrze tamtego dnia. Bo przecież jak można wyjaśnić te wszystkie rzeczy? Bilet lotniczy, na cztery godziny później, po dowiedzeniu się, o jego śmierci. Czekający na mnie w Stafford szef gangu, Ashton. To wszystko... Nie potrafię nawet tego wyjaśnić. Ashton nie pozwolił mi o tym rozmawiać. Więc nawet nie próbowałam.

    - No, jutro moje szesnaste urodziny - zaśmiałam się, gdy chłopak zajął miejsce za kierownicą.

    - Jak to jest być szesnastolatką, od dwóch lat? - mruknął, odpalając silnik.

Tak, odkąd mam nową tożsamość, jestem ciągle szesnastolatką, czy to nie absurd?
Do tego wszystkiego, jestem najmłodsza. Clifford jest rok starszy, ale wśród chłopaków, również jest tym najmłodszym.

    - Bardzo, bardzo fajnie.. - westchnęłam z rozbawieniem. - Jak będę miała pięćdziesiąt lat, to chyba sobie załatwię dowód na którym będę miała osiemnaście lat. - chłopak zaczął się śmiać gardłowym śmiechem, a ja mu zawtórowałam. Pomimo tego, że często sobie docinamy, bijemy się i kłócimy, jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.

Najdziwniejsze jest to, że Ashton również się z nami przyjaźni. Z całą naszą czwórką. Mną, Michaelem, Lukeyem i Calumem. Wiemy, że nasza przyjaźń może się źle dla nas skończyć, ponieważ w takim życiu nie ma miejsca na przyjaźń - nie poddajemy się. Jesteśmy jak rodzina. W sumie, oni są moją jedyną rodziną.

Gdy rozbrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości z telefonu Mikiego, od razu go złapałam. Jednak widząc imię Ashtona, a nie jakiejś nieznajomej, jęknęłam oddając chłopakowi telefon. Miałam cichą nadzieję, że czerwonowłosy romansuje z jakąś dziewczyną. Zawsze powtarzał, że nie ma na to czasu, jednak ja podświadomie wiedziałam, że brakuje mu kogoś takiego.

    - Ash pisze, że dzisiaj dojdzie nowa - mruknął, odrzucając komórkę na tylne siedzenia. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się kim może być ta dziewczyna. W naszym składzie było z sześć dziewczyn, plus ja. Nie więcej, no chyba, że takie, co nieraz nam pomagają, jednak one się nie zaliczają.

Mam nadzieję, że nie przyjdzie jakaś głupia blondynka, która będzie uważała się za najlepszą.

    - Chodźmy ją przywitać. - powiedział, wysiadając z auta. Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy. Poszłam w jego ślady i po chwili znalazłam się w salonie naszej willi.

    - Gzie wy byliście? - warknął Calum. Zbyłam go machnięciem ręki i rzuciłam się na kanapę obok Luka.

    - Lukasie, powiedz mi kim jest ta nowa - dźgnęłam go w policzek, czekając na jakieś informacje. Ten jednak zgromił mnie jedynie wzrokiem i powrócił do dalszego sms-owania. - Dzięki. - prychnęłam, odwracając się do blondyna plecami.

    - Ashton zaraz z nią przyjdzie, to ją poznasz. - Calum pokiwał z politowaniem głową, siadając na przeciwko mnie. Zmroziłam go wzrokiem i wytknęłam język.

Wiem, że czasami zachowuje się strasznie dziecinnie, ale nie kontroluje tego. Nie wiem, czy to nie czasami przez to, że tak naprawdę, moje dzieciństwo kręciło się w okół broni i tego całego "niebezpiecznego" życia. Nie miałam czasu na wygłupy i zabawę lalkami, z koleżankami ze szkoły. Ja nawet nie skończyłam gimnazjum.

    - Z kim tak namiętnie korespondujesz? - zwróciłam się z powrotem do blondyna, próbując spojrzeć mu na telefon przez ramie. Ten jednakże, zdenerwowany moim pytaniem, zablokował smartfona, chowając go do kieszeni swoich czarnych spodni.

    - Z pewną dziewczyną. - mruknął, siadając bokiem, tak aby być na wprost mnie. - Ale to ciebie kocham.

    - A jak to jakaś pedofilka? Nigdy nie wiesz kto jest po drugiej stronie - zadeklarowałam, nie zwracając uwagi na wyznanie chłopaka. Wiem, że on robi to tylko po to, aby mnie zdenerwować. Kiedyś byłam w nim zakochana, a ten to teraz wykorzystuje.

    - Ja zostanę twoim pedofilem - przyłożył dłoń do klatki piersiowej, puszczając mi oczko. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.

    - Uciszcie się, Ashton z nową idzie - warknął Michael, wchodząc do salonu. Uderzyłam blondyna w nos i usiadłam wyprostowana. Jęknęłam gdy Luke polizał mnie w polik. Czasami wydaje mi się, ze ten chłopak chyba nie ma jakiejś 3/4 części mózgu.

    - A więc - zaczął Ash, wchodząc do pokoju wraz z niską brunetką u boku. - To jest Jasmine - wskazał na nią ręką.

    - Jak masz naprawdę na imię? - warknęłam. Jeżeli Ashton, nadał jej nowe imię... Moje prawdziwe imię - Nie wybaczę mu tego.

    - Jasmine - powiedziała pewna siebie. Na moje oko, była zbyt pewna siebie.

    - Dlaczego nie dałeś jej nowego imienia? - rzuciłam do Ashtona, wstając z kanapy. Wyrwałam rękę, z uścisku dłoni Lukeya, gdy ten złapał mnie, abym nie wstawała. - Dlaczego mi to robisz?

    - Rose.. Nie wygłupiaj się - powiedział, patrząc na mnie jak na idiotkę.

    - Dlaczego tylko mi zabrałeś imię? - spojrzałam na nową - I po cholerę nam nowa!?- krzyknęłam nabuzowana negatywnymi emocjami.

    - Jas... To znaczy, Rose. Uspokój się - warknął Michael, stając obok mnie. Chłopaki, mówili do mnie Jasmine, tak jak naprawdę mam na imię, za plecami Ashtona. Teraz wszystko się zmieni.

Znowu.

    - Nie mów mi co mam robić! - krzyknęłam.

Nowa szybkim, zwinnym ruchem, podeszła do mnie, łapiąc mnie za ręce i przykładając moją twarz do ściany. Zszokowało mnie to, do tego stopnia, że nie wiedziałam co zrobić. Zwłaszcza, gdy poczułam zimną lufę na skroni.

    - Nie wiesz, że starszym się nie pyskuje!? - warknęła. Kątem oka, zobaczyłam podbiegających do nas chłopaków, którzy zaczęli odciągać Jasmine. Gdy już ją trzymali, spojrzałam z nienawiścią na Ashtona.

    - Co to kurwa było!? - krzyknęłam, machając rękoma. Poczułam jak z wargi leci mi krew, od uderzenia twarzą w ścianę. Wbiłam spojrzenie w szefa.

Nigdy tak bardzo się na nim nie zawiodłam.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top