19

– Śpij, kochanie. – Marcello wtulił się w zagłębienie moich pleców i zapadł w głęboki sen, a i ja niebawem odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Gdy znowu uniosłam powieki w naszym apartamencie było już jasno. Złociste promienie słoneczne pomykały po całym pomieszczeniu mimo zasuniętych częściowo okien. Przypomniałam sobie o szaleństwie minionej nocy, ale nie poczułam wyrzutów sumienia.
Naszły mnie za to inne i o wiele bardziej niepokojące myśli: czy teraz, gdy nasze relacje zmieniły swą naturę, potrafiłabym i chciała prędko zakończyć niecodzienną znajomość z Marcello, czy wolałabym, żeby to on ze mnie zrezygnował?

Co ważniejsze - czy ja umiałabym powiedzieć „nie", temu wszystkiemu, co mogłoby mieć miejsce, gdybyśmy oboje wypowiedzieli sakramentalne „tak"?

Marcello poruszył się we śnie i coś mruknął nie budząc się. Pochyliłam swą twarz nad moim Włochem, by na niego spojrzeć. Nie wiem,  co chciałam od niego usłyszeć, ale na pewno nie imię kobiety, która wcześniej namieszała w życiu Marcella.

– Elisabeth – powiedział, tym razem wyraźnie i obudził  się.
Miałam wrażenie, jakby ktoś zdzielił mnie lewym i prawym sierpowym prosto w łepetynę, a potem przywalił jeszcze w żołądek.
Elisabeth? Czyżby nadal myślał o kobiecie z własnej przeszłości, z którą jak mnie zapewniał nic go już nie łączyło?

Usiadłam na brzegu łóżka, mając za plecami mężczyznę, który szybko zyskał na znaczeniu w moim życiu.

Tak mało jeszcze o mnie wiesz, Raven" – mówił zaledwie wczoraj.

I miał, cholera jasna, stuprocentową słuszność, bo myślami wciąż przebywał przy ukochanej Elisabeth. Co za chamstwo!

– Gatta? – Jego oddech owionął mój kark. – Znowu idziemy pod prysznic? Mycia nigdy za wiele.

– Wczoraj ... – zaczęłam niepewnie i kontynuowałam po krótkiej przerwie – ... wlazłeś za mną do kąpieli i ...

– I nie tylko. – Wszedł mi w słowo taksując łakomym wzrokiem – Czy coś się stało? Coś ciebie boli? Żałujesz, że się zgodzilaś na łóżko?

– Nie - odpowiedziałam. – Na złamane serce nie wynaleziono jeszcze dobrego leku, Marcello. – Stwierdziłam ogólnikowo i pomaszerowałam do łazienki, nie oglądając się, czy podążał moim śladem.
Nie chciałam, by wiedział, że na imię Elisabeth mam hiper - super alergię. Gdybym się przyznała, to oznaczałoby, że jestem słaba, bo mi zależało na tym, by być blisko niego. Chociaż logika przeczyła sensowi ponownemu obdarzeniu mężczyzny zaufaniem po tym jak zachował się i co zrobił Harry, tym razem czułam, że jest inaczej i że warto się zaangażować, ale Marcello szukał wyłącznie kobiety, która dałaby mu syna, przygodnego ciała do realizacji jego planów jakie sobie wcześniej wyznaczył. Nie było w tym miejsca na miłość, przynajmniej ze strony di Ferro.
Seks i przywiązanie owszem, ale nie miłość, do cholery!

– Wyłącz wodę i porozmawiajmy, do jasnej anielki! – Nie wyglądał na zadowolonego, gdy stanęliśmy twarzą w twarz.

Posłusznie zrobiłam, co kazał, ale żałowałam, że nie mam pod ręką czegoś naprawdę ciężkiego, by zdzielić tym Marcella w jego durną łepetynę!  Mierzyliśmy się w milczeniu wzrokiem. W końcu nie wytrzymałam i zaczęłam histerycznie chichotać pod nosem, co wprawiło Marcella w gniew.
Gdyby jego wzrok miał moc uśmiercania, dawno leżałabym martwa u jego stóp. Wściekły i zdezorientowany jednocześnie patrzył na mnie wyzywająco,  jakbym to ja obudziła się z imieniem mego byłego na ustach. Świnia!

– Takie śmieszne? – burknął urażony i niedbałym gestem podał mi jeden z czystych ręczników. – Najpierw nie chcesz ze mną rozmawiać, a teraz się brechtasz? Wracamy do łóżka!

– Nie! Przecież mnie niesiesz na rękach, więc jak mam dotykać stopami ziemi i iść?! – wykrzyknęłam.

– Nie wrzeszcz. – Zwrócił mi uwagę. – Mam dobry słuch i jestem blisko ciebie.

Zrewanżowałam się mu ciętą ripostą, gdy wycierał mnie ręcznikiem i jeszcze trochę później, gdy kładł mnie na łóżku, wciąż noszącym ślady naszej gorącej nocy. Po chwili położył się tuż obok mnie i podparł brodę łokciem.

– Co zrobiłem źle, że się boczysz i mi pyskujesz? – zapytał, w końcu po długim milczeniu.

– Bo ty wciąż o niej myślisz. – rozbeczałam się jak ostatnia idiotka.

Patrzył na mnie ze zdziwieniem, więc „operacyjnie wyłuszczyłam mu sprawę".

– I dlatego jesteś wściekła jak osa? Przez jedno imię, które wypowiedziałem, na wpół przytomny? Nigdy chyba nie pojmę kobiecego toku myślenia!

Położył jedną ze swych dłoni na moim udzie, gładząc je delikatnie.

– To z tobą się zaręczyłem, nie pamiętasz? Nie prosiłem o rękę Elisabeth na oczach zaproszonych gości! – tłumaczył mi cierpliwie. – To z tobą się kochałem, Raven, przez większość minionej nocy i to ty zostaniesz moją żoną. I zamierzam teraz powtórzyć szaleństwo nocnych godzin. Może przestaniesz się wściekać,  jak zajmiesz się czymś ciekawszym niż narzekanie. 

Usta Marcello, znalazły się niebezpiecznie blisko moich ust.

– Już dobrze? – zapytał. – Rozejm?

– Rozejm – przytaknęłam, wbrew samej sobie, bo nie chciałam w swym założeniu łatwo się poddać.

Jeszcze raz serce przegrało z rozumem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top