Rozdział 7
Harry coraz bardziej nie był pewien tego co robi. Jednego dnia nienawidzi, drugiego zaś odczuwa tęsknotę za swoim wrogiem. Przez kilka lekcji wydawał się nieprzytomny. Nawet docinki bliźniaków nie pomagały wyrwać go z tego stanu. Dosyć, że ma na głowie Voldemorda to jeszcze te dziwne uczucie, które nie jest wstanie nazwać, albo po prostu nie chce. Próbował jakby unikać swoich przyjaciół by uciec od ich pytań, ale w końcu jednak musiał się z nimi zmierzyć. Nadeszła pora obiadowa. Wszyscy zebrali się w wielkiej sali.
- Harry musisz coś zjeść. - powiedziała zmartwiona Hermiona zauważywszy nieciekawy stan swojego przyjaciela.
- Przestań już! Dosyć, że biedak miał spotkanie ze Snapem, to jeszcze ta cholerna fretka! - wyraził się oburzony Ron, który ani trochę nie zmienił swoich stosunków do blondyna, choć ten jest poważnie ranny.
Jednak postępowanie mądrej Gryffonki pozostawiało wiele znaków zapytania. Od pewnego czasu nie wspominała nic o Malfoyu. Poranny gwar został przerwany przez dyrektora pana Dumbledore.
- Witam wszystkich tu zebranych! - zaczął skupiając na sobie oczy uczniów. - Ja wraz z profesorem Snape postanowiliśmy urządzić w pewnym sensie konkurs.
Hermiona na te słowa odruchowo wyprostowała się i z lekkim uśmiechem wsłuchiwała się we wszystko co powie dyrektor.
- Zważając na niektóre nieprzyjemne relacje domów. - spojrzał na stół Gryffonów i Ślizgonów. - Połączymy was w pary, które będą musiały nauczyć się samodzielnie zaklęć na zaufanie do których potrzebne są dwie osoby. Na korytarzu znajdzie się rozpiska waszych par, a także zaklęć, które musicie opanować.
Harry nie patrząc nawet na tą całą listę wiedział dobrze z kim będzie w parze. Ta informacja spowodowała niekontrolowany uśmiech i radość. Nareszcie będzie mógł bez żadnych podejrzeć innych porozmawiać z blondynem. Niemal natychmiast po tym ogłoszeniu wszyscy udali się zobaczyć z kim takim będą musieli współpracować.
- No chyba sobie żartujecie! - wykrzyknął wzburzony rudzielec. - Adrian Pucey?! Mam być z jakimś Ślizgonem?!
- A co myślałeś? Przecież to oczywiste, że będziemy współpracować z nimi. - stwierdziła spokojnie Hermiona.
- Doprawdy!? To jakim prawem ty jesteś z Susan Bones? - powiedział poirytowany wymawiając imię Puchonki.
Wybuchli śmiechem na tą uwagę, zaś brunet ruszył w stronę listy i przygotował się na udawanie tak samo poirytowanego jak jego przyjaciel.
- To ty chyba nie wiesz co to pech! - krzyknął teatralnie. - Jestem z Malfoyem, rozumiesz!?
W jednej chwili Ron zaczął mu współczuć z całego serca. I tym sposobem rozmowa zeszła na temat Domu Węża. Oczywiście głos w tej dyskusji zabrał Weasley.
***
Wybraniec uwolniwszy się od przyjaciół powędrował do skrzydła szpitalnego i tym razem już tak szybko nie miał zamiaru zostać spławiony. Bez zbędnych rozmyśleń podszedł do łóżka Draco, który czytał jakąś książkę, jednak ten gdy tylko zauważył bruneta na horyzoncie odłożył swoją lekturę.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy! - powiedział swoim zwykłym, chłodnym głosem. - Znowu się zgubiłeś chłopczyku?
- Nie. Przyszedłem tu by z robić z tobą projekt. - podał najwidoczniej nieświadomemu niczego chłopakowi rozpiskę z zaklęciami. - Zostaliśmy wybrani do pary i mamy te zaklęcia wspólnie opanować.
Draco przeczytał dwukrotnie wręczony mu skrawek papieru.
- Niech zgadnę... Profesor Snape to ukartował i teraz masz mnie jeszcze pilnować, prawda? - spojrzał prosto w oczy bruneta, co wywołało u niego ciarki.
- Tak, zgadłeś - uśmiechnął się przyjaźnie i podał mu dłoń. - Więc co zgoda moja paro?
- Naprawdę ten wilczur musiał nieźle ci przywalić, Potter. - zaśmiał się lekko, jednak szybko zmienił swój ton i burknął. - Skoro jesteśmy zmuszeni przebywać w swoim towarzystwie to chwilowy rozejm nie zaszkodzi, ale nie licz na żadną przyjaźń złoty chłopcze.
Harry schował swoją rękę i powstrzymał się od zareagowania na złośliwą uwagę.
- Jutro masz stąd wyjść, więc... - przerwano mu.
- Za tydzień jest pełnia. - rzekł bez żadnych uczuć. - Lepiej nie daj się w tym czasie pożreć.
Faktycznie, Gryffon o tym całkowicie zapomniał. Z tego co wiedział z lekcji kilka dni przed pełnią wilkołak zaczyna zachowywać się dziwnie, więc będzie musiał go przypilnować.
- Nie pozwolisz na to by coś mnie pożarło, prawda? - powiedział próbując rozluźnić sytuację.
- Nie dasz mi o tym zapomnieć, co nie? - odpowiedział udając obrażonego, co wywołało rozbawienie w oczach Harrego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top