Rozdział 6

Przechodząc przez korytarz i planując co może zrobić by chociaż odrobinę polepszyć jego relacje z Draconem przez swoją nieuwagę wpadł na kogoś. Jednak jak tylko podniósł głowę szybko zdał sobie sprawę z powagi sytuacji. Dzięki jego szczęściu akurat wpadł na Profesora Snape. No cudownie!

- Przepraszam, zagapiłem się i... - jego wypowiedź została przerwana przez oziębły głos.

- Musimy porozmawiać, Potter. - spojrzał swoim bezlitosnym wzrokiem na chłopaka, który już chciał uciec. - I to teraz. 

Harry skinął tylko głową i ruszył za śladami profesora i w myślach  powtarzał sobie, że musi w końcu uważać gdzie stawia swoje kroki. Rozpatrzył każdy możliwy scenariusz jak może skończyć się rozmowa z nim. Jednak patrząc na tą kamienną twarz trudno było zgadnąć jego intencje. Nie trudno było się domyśleć, że zmierzali do gabinetu Snape. Gdy tylko przekroczył próg natychmiast zamknęły się za nim drzwi. Profesor wskazał na krzesło naprzeciwko niego, więc chłopak bez słowa opadł na wskazany mebel.
- Dowiedziałeś się naprawdę dużo... - zaczął wpatrując się w wybrańca. - ... Z pewnością za dużo...
- Utrzymam to wszystko w sekrecie. - zapewnił go podenerwowany tym co może zamierzać opiekun Ślizgonów. Nigdy to miejsce nie kojarzyło mu się z czymś dobrym, a zwłaszcza gdy był w nim sam na sam właśnie z nim!

- Nie ma innej opcji. Myślałem nad pewnym planem, ale teraz jestem już pewien... - myślał nad każdym wypowiedzianym zdaniem.

Harry wzdrygnął się na te słowa. Czy on chce właśnie użyć na nim zaklęcia Obliviate?! W sumie była by to najwygodniejsza możliwość, także dla niego samego. Jednak z drugiej strony, chciał poznać blondyna i odejść jak najdalej od tych złośliwych relacji, które ich niegdyś łączyły.

- Proszę, ja... - przerwano mu.

-Chcę byś przypilnował Dracona. - przez te absurdalne słowa Gryffon nie wiedział czy to co słyszy to prawda, czy może zemdlał na skutek jakiegoś czaru i teraz mu się to tylko śni. - Dobrze słyszałeś, Potter. 

- Przypilnował? Ale jak? I w czym? - zaczął zagubiony.

Snape westchnął i spojrzał łagodniejszym wzrokiem na chłopaka co nieco go uspokoiło, ale tylko na moment. 

- Dzień w którym zginął Syriusz Black - nastała cisza, Harremu przeleciały przez umysł wszystkie wspomnienia, które tak trudno było zaakceptować. - Właśnie przez to Lucjusz Malfoy trafił do Azkabanu. Czarny Pan był na niego wściekły i żeby zhańbić jego nazwisko pozwolił Greybackowi tknąć jego syna Draco.

Brunet patrzył z coraz to większym oszołomieniem. Wiedział, że to przez Voldemorda, ale trudno mu było to przyjąć. Kim trzeba do cholery być by skazywać na coś takiego niewinną osobę, która jest po twojej stronie? 

- Dlatego właśnie nie jest śmierciożercą. - kontynuował. - Mam się nim opiekować i sporządzać dla niego wywar. 

- Ale co ja mogę zrobić? - przerwał coraz bardziej świadomy sytuacji w jakiej się znalazł. - W końcu jesteśmy z dwóch domów które się wręcz nienawidzą, tak samo jak my...

- To prawda, ale skoro, aż tak się nienawidzicie, że ratujecie sobie nawzajem życie to sądziłem, że mój pomysł może się udać. 

W jego słowach było dużo racji. Draco uratował mu życie. Coś w tym było tylko do końca jeszcze nie wiedział co. 

- Co mam zrobić? - powiedział tonem gotowym na wszystko na co Snape uśmiechnął się pod nosem.

- Obserwować go i spędzać przy nim noce, a zwłaszcza podczas pełni. - sam zdawał sobie sprawę z śmieszności sytuacji.  - Malfoy często sypia właśnie tutaj, a przynajmniej chciałbym aby tak właśnie było. Wtedy miałbym na niego oko. Ma on oddzielny pokój w swoim dormitorium, więc dzięki pelerynie możesz się tam przedostać. Ma przyjąć wywar tydzień przed pełnią, wtedy będzie nad sobą panował i dzięki temu nie zagryzie cię. Jest on teraz w kiepskim stanie, więc musisz mu pomóc. Powiem wszystkim, że robicie ze sobą projekt, który ma umocnić wasze relacje, a także, że zostaniesz przeniesiony, więc sypiać będziesz gdzie indziej. Wszystko załatwię. 

- A czy ktoś wie, że on...

- Nikt nie wie prócz nas i może paru jego przyjaciół. Zabini często spędza z nim czas. Jednak nie wiem dlaczego, ale sądzę, że ty lepiej sobie od niego poradzisz i nie myśl, że cię polubiłem, Potter. Po prostu myślę co było by najlepsze dla Draco. Więc co ty na to?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top