Rozdział 2

Wczorajsza noc była dla Harrego nie do zniesienia. Wpatrywał się raz to w czarny zegar, a raz w mapę huncwotów mając nadzieję, że wielki, wręcz dla niego olśniewający napis "Malfoy" w końcu wykona jakiś ruch, ale niestety nic takiego się nie zdarzyło. Ślizgon najwidoczniej siedział grzecznie tam gdzie porządny uczeń o tej godzinie powinien być, czyli w swoim pokoju. Myśl, że jego śmiertelny wróg nie robi niby nic podejrzanego dołowała bruneta. To niemożliwe! Przecież cały czas wydaje się taki... Właśnie jaki? Pytania zaprzątały mu głowę. Sam nie wiedział do końca dlaczego ta sprawa tak go interesuje, może chce, aby wszyscy się przekonali, że Malfoy jest zwykłym zdrajcą. A może coś innego jest na rzeczy? Może w końcu on sam zrozumiał, że był skończonym kretynem? Harry sam skarcił się za swoje myśli. Cóż prawda jest taka, że gdy Gryffon po raz pierwszy napotkał blondyna, miał dziwną chęć być jego przyjacielem, ale gdy tylko usłyszał jaki ma on stosunek do ludzi ta pogarda... Uczucie w pewnym sensie odeszło, a może logiczne myślenie je przyćmiło? Harry znowu spojrzał na zegar. Wybiła czwarta. Choć można było przypisać chłopakowi wiele zasług to nie ulegało wątpliwości, że nie jest on mistrzem w niespaniu. Dopadł go sen, więc postanowił się troszkę przespać, bo gdyby Malfoy miał w planach nocny spacer to już by go zrealizował. Postanowił jednak ostatni raz spojrzeć na mapę i ku swojemu zdziwieniu ujrzał dwie nazwy obok siebie : Malfoy i Snape. Niewątpliwie kierowali się w stronę Gabinetu opiekuna Slytherinu. Harremu od raz przeszła ochota na spanie. Pospiesznie zarzucił na siebie pelerynę niewidkę i udał się ich śladem. Na całe szczęście nic nie stanęło mu na drodze, oprócz paru zrzędliwych obrazów, które z łatwością ominął. Gdy dotarł do celu jak najciszej przybliżył się do drzwi gabinetu i przysłuchiwał się dwóm głosom.

- Mam nadzieje, że przydał ci się mój wywar. - powiedział Snape dziwnie opiekuńczym głosem, co mocno zdziwiło nieproszonego gościa za drzwiami.

- Może być, jest całkiem przydatny, ale czasami... - niepewnym i cichym tonem padła odpowiedź co jeszcze bardziej go zdziwiło.

-Draco, nic innego tutaj nie pomoże i dobrze o tym wiesz.

- To już za trzy dni.

- Bądź gotów. Nikt nie może cię zauważyć, zrozumiałeś?

Po tych słowach brunet odsunął się od drzwi, które po chwili zostały otwarte i wyszedł przez nie Malfoy. Chłopak nic z tej rozmowy nie zrozumiał. O jakim wywarze rozmawiali? I co się ma wydarzyć za trzy dni? W jego umyśle zaświtała okropna myśl. Czyżby Malfoy miał przejść jakąś inicjacje? A może chce wprowadzić do Hogwartu jakiegoś Śmierciożerce? Gdyby tylko wiedział o jaki wywar chodziło znacznie ułatwiło by mu to stwierdzenie co planuje blondyn, bo nieważne co wymyślił wydawało mu się to dziwnie głupie, jakby chodziło o coś zupełnie innego. Wróciwszy do siebie przez resztę nocy Harry rozmyślał i wpatrywał się w mapę, która jak przypuszczał nic więcej ciekawego mu nie pokazała.

***

Przyszła pora obiadowa na której Harry opowiedział swoim zaufanym przyjaciołom wszystko co się dowiedział. Hermiona na wzmiankę o wywarze lekko się wzdrygnęła. Od razu Gryffoni wiedzieli, że ich mądra Gryffonka ma już pewne teorie.

- Mam pewną propozycję o jakie wywary może chodzić, ale nie mogę stwierdzić, czy aby na pewno... - zaczęła próbując przez to powiedzieć, że znalezienie odpowiedniego wywaru jest jak przewidzenie kto zostanie wybranym do odpowiedzi na wykładach Snape. Niby nie takie trudne do przewidzenia, ale tak naprawdę nigdy nic nie jest pewne.

- Och, Miono... - powiedział Ron robiąc maślane oczy. - Wiesz, że jesteśmy ciency z eliksirów i nie mamy bladego pojęcia jakie są przykładowe wywary.

- Aby coś ustalić potrzebujemy trochę teorii i obeznania, prawda? - cytując niegdyś słowa Hermiony dodał Harry, które ostatecznie przekonały dziewczynę.

- ... no więc jest kilka najbardziej tutaj pasujących: Wywar wzmacniający, Wywar Żywej Śmierci, Wywar zaciemniający umysł, a także Wywar z blekotu.

- Wywar Żywej Śmierci? - spojrzał zaciekawiony rudzielec. - To ten jakby środek usypiający? Ten wywar idealnie tu pasuję, albo czekaj! Wywar wzmacniający, też niczego sobie.

- Przypominam, że to tylko teoria jest jeszcze wiele innych np. Wywar ze szczuroszczeta, Wywar Toja...

- Dobra, dobra nie przemęczaj się. - przerwał jej znów Ron. - Mamy to co potrzebowaliśmy i teraz możemy pomyśleć co jest za trzy dni. Prawda, Harry?

Pytanie przyjaciela zagłuszyło słowa Hermiony, która wydawała się, jakby zesztywniała.

- Umm, mówiłaś coś? - zapytał, lekko ją potrząsając.

- Ach nic, przypomniało mi się, że muszę lecieć do biblioteki na razie, chłopaki! - powiedziała pośpiesznie , po czym wyszła z sali.

To wzbudziło dziwne uczucia w Harrym, czuł, że powiedziała coś ważnego, ale nie wiedział co. Wiedział tylko, że to była odpowiedź na pytanie " Co jest za trzy dni?" Sam próbował domyśleć się co takiego może wtedy być. Jednak znowu nie znalazł odpowiedzi. Kątem oka skierował swój wzrok na stół Ślizgonów i na Malfoya. Wydawał się dziwnie zmęczony i jakby to powiedzieć smutny...? Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niego dopóki blondyn również na niego spojrzał. Harry poczuł dziwne uczucie, które jest mu znane, jakby od bardzo dawna, ale postanowił to zostawić. Miał już dość tym teorii spiskowych.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top