Rozdział 19

Zasiadł z powrotem do swojego stołu odprowadzony przez wiele par oczu, ale nie zwracał na to najmniejszej uwagi, za to korciło go by spojrzeć na blondyna, ale wiedział, że wtedy nie umiałby opanować swojego szczęścia. To był inny rodzaj radości, tam podczas wyczarowywania Patronusa. Nie taki jak podczas latania, spędzania czasu z przyjaciółmi czy też w Norze. Teraz był pewien, co do tych uczuć, ale jednocześnie doszło do niego z czym to się wiążę w ich sytuacji.

- Jak ty to zrobiłeś...? - wydukał Ron pochylając się w stronę swojego przyjaciela. - Jestem pewien, że ta fretka nie umiała wyczarować Patronusa...

- Ale go nauczyłem. - przerwał i widząc zdziwienie swojego przyjaciela, a także idącą w górę brew Hermiony sprostował. - Nie szły nam te zaklęcia, więc postanowiłem go tego nauczyć i się udało. - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.

- Ale... - wydukał rudzielec starając się jakoś dobrać słowa, jednocześnie nie zauważając, że ma cały czas otwarte usta. - Jak go opanowałeś? - dokończył nagle z uśmiechem, jakby trafił na jakiś trop co do ich relacji, ale z pewnością się mylił, zaś brunet nie miał ochoty wyprowadzać go z błędu.

- Co zrobiłem? - odpowiedział przeczuwając, że ta rozmowa idzie w złym kierunku.

- No wiesz to Ślizgon i na dodatek wilkołak... i do tego Malfoy. Trzeba mieć talent skoro ten cię nie pożarł... Albo wyjątkowo dobre zaklęcie obronne. - stwierdził a na to Hermiona lekko szturchnęła siedzącego obok Rona i dała mu znak oczami, którego chyba on sam nawet nie zrozumiał.

- Chodzi mi o to, że mamy w znajomych wilkołaka, Ron. - powiedziała do niego, kręcąc głową nie rozumiejąc jak można być tak mało domyślnym. - Z resztą nie powinniśmy się już martwić, jeżeli chodzi o to czy jest Śmierciożercą, a także ty, Harry nie musisz się już z nim spotykać, więc oficjalnie uważam, że temat został zakończony. - ucięła dając do zrozumienia, że nie chce już nic słyszeć o Malfoy'u.

- Pewnie ty już od dawna wiedziałaś, że jest wilkołakiem, tylko jakimś to sposobem nie poinformowałaś nas o tym. - prychnął z udawaną obrazą rudzielec, za to Harry był zadowolony z tej rozmowy bo nie musiał się nawet odzywać. Co z tego, że zadanie w parach się skończyło? Jego rola jako opiekun się tak łatwo nie zakończy i nic tylko się cieszyć.

***

Nareszcie rozmowa zeszła na coś normalnego, więc Wybraniec mógł spokojnie siedzieć na krześle i zajadać, albo przynajmniej udawać i ukradkiem wyrzucać domowe wypieki Hagrida. Dawno nie mieli okazji wspólnie we trójkę odwiedzić swojego przyjaciela, który ku ich nieszczęściu postanowił specjalnie dla nich upiec jeszcze więcej ciasteczek.

- Wpakowaliście się już w jakieś to kłopoty, co? - zapytał przyglądając się uważnie uczniom i rozsiadając na swoim fotelu.

- Jakoś nie. Może pech w tym roku dał nam spokój? - powiedział Ron cicho się z tego stwierdzenia śmiejąc. - Chociaż ostatnio Malfoy wplątał się w ten spokój. Śmiem powiedzieć, że wbiegł na czterech łapach i rozwalił ścianę z wielkim napisem "Szczęście Harrego Pottera". - za gestykulował wszystko dumny ze swoich jakże inteligentnych słów.

- Cholibka, Harry! Właśnie cię miałem o to spytać. - odwrócił się do bruneta i tym sposobem uwaga wszystkich skupiła się na nim. - Widziałem cię ostatnio i miałeś dość bolesną ranę na twarzy...

- To był wypadek przy zaklęciu. - powiedział szybko Harry mimowolnie dotykając dłonią twarzy. Było to dość bolesne wspomnienie wymieszane ze wstydem. Oskarżył Ślizgona o tak oczywistą i bezsensowną rzecz i nie chciał drążyć tego tematu.

- Harry... Widzimy, że nie chcesz o tym rozmawiać ale to poważna sytuacja, jeżeli Malfoy zrobił coś... - zaczęła Hermiona zmartwionym głosem szukając odpowiedniego słowa. - nieodpowiedniego.

- Nieodpowiedniego?! Pewnie chciał ci odgryźć pół twarzy, albo zagroził ci czymś! - wykrzyknął wzburzony rudzielec przyjmując bojową postawę. - Snape zrobił to świadomie przydzielając was razem. Pewnie on wiedział o wszystkim.

- Przecież mówiłem już wam, że Snape to spoko gość i nie ryzykował by tak. To Malfoy tu zawinił nie informując Dumbledora o swoim stanie, więc jego starsi będą mieć przez to problemy. Ale mówię ci Harry jeżeli on się do ciebie chociaż zbliży nie wahaj się tylko przyjdź z tym do mnie. - poinformował Hagrid podsuwając mu pod nos ciasteczka bo pewnie zauważył spięcie Harrego, który bił się z własnymi myślami. - I pod żadnym pozorem nie macie go zaczepiać, zrozumiano? To zła krew.

- Nie widzę ku temu powodów. - wtrącił się w końcu Harry, do którego ta rozmowa była skierowana. - Lupin także jest wilkołakiem, a jakoś złej krwi nie miał.

- Porównujesz tego potwora do porządnego człowieka jakim jest Lupin?! - odpowiedział Ron prawie upuszczając trzymane ciastko. - Co jest z tobą?

- Po prostu zacząłem w końcu myśleć. - warknął poirytowany. Wstał posyłając pełne rozczarowania spojrzenia wszystkim zebranym w chatce i ruszył w stronę drzwi, nie chcąc już więcej ich słuchać. Dlaczego każdy kto kiedyś go rozumiał jest teraz taki ślepy? I czy gdyby nie poznał tajemnicy Draco wcześniej, też byłby taki?

- Harry! - krzyknął idąc ku przyjacielowi rudzielec i chwytając go za ramię by powstrzymać przed wyjściem. - Co się dzieję? Nie możemy się z tobą porozumieć od kiedy ty z tym czymś.

- To coś ma imię. - starał się jak jeszcze nigdy nie wrzasnąć, ale chyba się to nie udało widząc wyraz twarzy przyjaciela, którego rękę przed chwilą odtrącił. - I dla waszej świadomości uciąłem sobie ze Snapem małą pogawędkę i oficjalnie mam pomagać Draconowi. - dodał z lekkim uśmieszkiem na twarzy, po czym nie czekając na jakąkolwiek reakcję wyszedł kierując się szybkim krokiem przed siebie. Po raz pierwszy poczuł jakąś satysfakcję, nie ważne, że swoimi czynami mógł zniszczyć ich przyjaźń. Ważne było to, że nie pozwoli więcej tak o blondynie mówić. Zły jakby na cały świat odtrącił gałąź, którą napotkał na drodze. Spojrzał w końcu przed siebie widząc drzewa otaczające cały Zakazany Las.

- Czas na spacerek. - mruknął sam do siebie przemierzając gąszcz, wiedziony swoim przeczuciem.

***

- Harry Potter jaki waleczny się zrobił. - zarechotał blondyn przeciągając się na dużym kamieniu. - Ale mimo wszystko, nie wiedziałem, że byłbyś wstanie przeciwstawić się jakiemukolwiek nauczycielowi. - dodał jeszcze, a w jego tonie było czuć uznanie. Jakimś dziwnym trafem chyba obaj wiedzieli gdzie się skierować by się spotkać.

- Powinieneś mi podziękować, w końcu obroniłem cię i teraz będę mieć przesrane. - powiedział Gryffon spoglądając na rozpościerającą się polane. W Zakazanym Lesie jest wiele fascynujących miejsc i teraz dopiero odkrywał je na nowo i to nie sam. Cała złość w nim się ulotniła, gdy wędrując bez celu napotkał Ślizgona, który najwidoczniej wyjątkowo lubił świeże powietrze. - A co z tobą? Rozmawiałeś już z Dumbledorem?

- Tak, rozmawiałem. - odpowiedział tajemniczo, wstając i kierując się do bruneta siedzącego na ziemi. Uklęknął przy nim, opierając swoje dłonie na jego udach i obnażając zęby w uśmiechu. - "Bardzo cię cieszę, że pan Potter zgodził się ci pomagać i mam naprawdę wielką nadzieję, że wasze stosunki do siebie się polepszą, związku z tym z przyjemnością informuję cię, że możesz zostać w Hogwarcie." - zacytował udając przy tym dyrektora. Obaj wybuchnęli śmiechem, zadowoleni, że znaleźli drugiego nauczyciela, który nie jest sceptycznie do nich nastawiony. - Wygląda na to, że tu nareszcie mamy spokój.

- Z dala od Snape'a. - dodał Harry przybliżając się do chłopaka i owijając ręce wokół jego tali.

- Na czym to skończyliśmy? - mruknął muskając ustami szyję swojego towarzysza i zjeżdżając niżej.

- Na Snape'ie. - zażartował układając dłonie na jego biodrach i zmuszając by ten usiadł mu na kolanach. Nawet nie zauważył faktu jak cholernie wrażliwy zrobił się na dotyk Ślizgona, który w tak krótkim czasie całkowicie zmienił jego orientacje seksualną. Choć sam wiedział, że brzmi to bezsensu. Poczuł na sobie zimne dłonie, które jeździły po jego już obnażonym torsie i usta na swoich. Natychmiast zrzucił z blondyna szatę nie mogąc się oprzeć by dotknąć każdy zakamarek jego ciała. Gdy dotarł do jego sutków, pieszcząc je, Draco sapnął cicho ocierając się o niego.

- Na co czekasz? - szepnął mu uwodzicielsko blondyn do ucha owiewając je swoim ciepłym oddechem. Jak tylko słowa dotarły do Gryffona ten pchnął go na trawę pozbywając się jego spodni.

- Próbuję być delikatny i kulturalny. - odpowiedział kąsając udo chłopaka pod sobą i pozostawiając po tym wyraźne ślady.

- To z tą kulturą, dżentelmenie możesz iść do gryffońskich lasek. - sapnął rozbawiony odchylając głowę i wdychając nie tylko zapach lasu, ale i też Harrego, którego chwycił za szyję by przyciągnąć do siebie i zająć się odpinaniem jego spodni.

- Może kiedyś skorzystam z twojej zgody. - odpowiedział zaczepnie, pomagając mu pozbyć się swoich spodni. Seks w Zakazanym Lesie, ciekawe ile by za to obaj punktów stracili? I ciekawe czy Ron padłby na zawał.

- A tylko mi kurwa spróbuj. - mruknął, jednak szybko zajął się czymś innym niż konwersacja z Wybrańcem, czując w sobie jego palce. Zadowolony jęknął zajmując się jego szyją i sam go naznaczając.

- Rączki będę mieć przy sobie. - uśmiechnął się szeroko wplatając palce w blond czuprynę. Jakim prawem przez tyle lat uważał go za nieatrakcyjnego? Przecież to był chodzący ideał bez żadnych wad. W końcu gdy poczuł, że ten się już na nim tak nie zaciska, wyjął z niego palce. Nawet nie zauważył kiedy pozbył się bielizny, gdy nogi Draco owinęły się wokół jego szyi wyczekująco. Widząc ten ruch, Harry nie czekał już dłużej by wejść w ciało swojego byłego wroga i wsłuchać się w jego cichy skowyt. Złączył ich dłonie razem i widząc przebłysk łez w jego oczach zaczął błądzić językiem po barkach partnera by go uspokoić. Z każdym już szybszym pchnięciem słyszał wyraźniejsze jęki. Tłumił sam swoje odgłosy w jego ustach, gdy poczuł paznokcie jeżdżące po jego plecach. Odsunął się by obaj wpatrzeni w siebie, doszli z głośnym prawie krzykiem. Harry sapnął kładąc się na Draco i wtulając się w jego klatkę piersiową.

- Jutro idziesz ze mną na zakupy. Nie będę się spotykać z kolesiem bez stylu. - przerwał ciszę, bawiąc się włosami bruneta.

- Obawiam się, że jestem za biedny na te twoje zakupy, Draco. - parsknął śmiechem wpatrując się w polanę i uspokajając oddech.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top