Rozdział 18

- To... Chyba nigdy nie zabierzemy się za te zadania w parach, co?  - zapytał brunet przecierając oczy które raziło światło słoneczne. Jak obudził się tak szczerzę to przeżył szok widząc wtulonego w niego blondyna, który podświadomie wbijał w jego ramiona delikatnie swoje paznokcie. Na szczęście szybko dostał olśnienia i wczorajsze wydarzenia stanęły mu przed oczami.

- Obaj umiemy wyczarować Patronusa a to już coś. - stwierdził nie mając ochoty nawet otworzyć oczu, za to przejechał dłonią po swoich włosach.

- A ty co pchły masz?  - zażartował sam psując mu jeszcze bardziej fryzurę.

- Zaraz ty będziesz mieć. - warknął przejeżdżając pazurkami po jego klatce. Po raz pierwszy nie wściekł się gdy zażartowano z jego wilkołactwa. Naprawdę się do siebie zbliżyli, emocjonalnie zwłaszcza. - Będziemy musieli dociec jaka cholera rozpowiedziała mój sekret. - uniósł się trochę kładąc na brunecie.

- Wiesz.... Dużo osób chciałoby cię pogrążyć... - zaczął, ale widząc niebezpieczny błysk w oczach blondyna szybko dodał. - Oczywiście są zbyt ślepi by zobaczyć twoje niewinne i jakże milutkie wnętrze. - uśmiechnął się przesadnie, by po chwili roześmiać się tak jak i jego towarzysz.

- Będę mieć problemy... Wilkołak może zostać przez to wyrzucony ze szkoły. - mruknął chowając twarz w jego szyi.

- Przecież nikogo byś nie zaatakował, mogę to potwierdzić. Widziałem cię jako wilka. - powiedział z charakterystyczną pewnością w głosie. Wierzył w Dumbledore i w to, że stanie po stronie Draco, ale wątpił w dobroć innych nauczycieli. Głównie przez nieciekawą przeszłość chłopaka, który do tych grzecznych osób nie należał tak jak i jego rodzina. Ale dlaczego właśnie blondyn ma cierpieć przez swoje nazwisko? - Co z tą Puchonką?  Mówiłeś, że wyczułeś w niej swojego.

- Nie mam pewności. Teraz na pewno mi nie zaufa... Ale tobie tak. - wskazał na niego palcem ewidentnie tym zdaniem oznajmiając że ma plan. - Jeżeli ona to zrobiła, z chęcią wyrwę jej trochę sierści. - uśmiechnął się w taki morderczy sposób jaki Harry jeszcze nie widział. 

***

Po raz pierwszy od kilku dni nabrał sobie chyba wszystkiego po trochu co było na stole, zaś Ron i Hermiona patrzyli na niego zdziwieni. W końcu z totalnego dna emocjonalnego stał się znowu tym samym wesołym Gryffonem. A jeszcze bardziej zaniepokoiło ich zachowanie profesora Snape, który przez cały czas wpatrywał się w niego podejrzliwie, ale nie z tą samą nienawiścią co zawsze.

- Ron, mówiłam ci coś z nim nie tak. - szepnęła Hermiona do rudzielca widząc biorącego dokładkę bruneta. 

- Co nie tak? To tylko zwycięstwo. - odpowiedział chłopak, który nadal był zadowolony, że mógł się teraz tak podle odegrać na Malfoy'u, który wielokrotnie wypominał jego rodzinie stan pieniężny. - Szkoda, że nie mogłem zobaczyć miny jego ojca. Jego doskonały syn wilkołakiem! A byłby z niego świetny Śmierciożerca. - zakpił, ale Wybraniec na to nie odpowiedział. Nie chciał działać gwałtownie, mogło to zaszkodzić Draconowi, a nawet gdyby... Ron był jego przyjacielem. Nie chciał niszczyć tej przyjaźni.  I właśnie od tej chwili myślał nad tym jak pogodzić tych dwóch samców. 

- I jak wam idą zaklęcia? Ja i Susan opanowałyśmy wszystkie z listy. - zmieniła temat opowiadając jak zwykle o nauce. Jakimś cudem dobrze wiedziała kiedy przerwać gadaninę rudzielca, jakby czuła, że Harry nie reaguje na to tak jak każdy Gryffon by chciał. - Mam nadzieje, że zaczną od nas.

- Jak to zaczną? - dołączył się w końcu do rozmowy odkładając pustą już miskę i poprawiając swoje okulary. 

- No bo do dzisiaj jest termin. - tym jednym zdaniem prawie wszyscy obok dziewczyny spojrzeli na nią zszokowani, a dwójka jej przyjaciół nie była wyjątkiem.

- Dzi - Dzisiaj? - wyjąkał Ron, który pewnie nie podał nawet ręki Ślizgonowi z którym miał pracować. - Ale nie ma za to ocen co nie?

 - Ciesz się że to tylko konkurs... Ale pewnie będą za to punkty. - zmierzyła ich złowrogim spojrzeniem, czując, że to ona znowu będzie musiała zarobić punkty dla ich domu. Zaczęła już ich pouczać, ale Harry już zdążył zniknąć, gdyż zauważył Draco, który wszedł na chwilę do Wielkiej Sali, ale natychmiast zawrócił. Tylko zamknęły się za nim drzwi a blondyn najwidoczniej przygnębiony podszedł do Wybrańca.

- Wywalą mnie. Wyrzucą jak ten śmieć. - wybełkotał uderzając głową o ramie chłopaka. - McGonagall powiedziała mi, że Dumbledore rozmyśla co zrobić w tej sytuacji, ale moje szanse są zerowe.

- Przestań. Nie pamiętasz, że Dumbledore wstawił się za Lupinem? Ty nie będziesz wyjątkiem. - poklepał załamanego blondyna po plecach pokazując mu jeden ze swoich szerokich uśmiechów na który nie dało się przejść obojętnie. - Przecież mi ufasz, prawda? A po za tym Hagrid lubi takie stworzonka, jak ty, też ci pomoże. - w odpowiedzi na te wszystkie czułe i przesłodzone słówka o gajowym, Harry oberwał lekko w czoło, by się przy okazji odsunął. Nie chcieli przecież mieć kolejnej afery pod tytułem: "Wilkołak i Wybraniec parą." Idealnie pasuje do gazetek dla napalonych pierwszoklasistek.  Po krótkiej rozmowie weszli w końcu do Wielkiej Sali, oczywiście w odstępie od siebie. Usiedli na swoje miejsca i jakby wolni od wszelkich kłopotów, zaczęli udawać, że ich relacje wcale się nie zmieniły.

- Uwaga, drodzy uczniowie! - wszelkie hałasy ucichły gdy tylko dyrektor zabrał głos. - Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o naszym konkursie! Więc razem z innymi nauczycielami będziemy teraz prosić pary, o tu właśnie, by przy wszystkich zaprezentowali jak nauczyli się wyznaczonych zaklęć. I tak. Każda para musi coś zademonstrować. - dodał widząc, że już ktoś chciał o to pewnie zapytać. Odruchowo dwójka niby wrogów spojrzała na siebie nie wiedząc co robić. Pamiętali jak skończył się ich pierwszy jak i ostatni trening, którego pamiątka na twarzy bruneta  na szczęście znikła. W napięciu Gryffon obserwował te gorsze występy czyli Rona, który rzucił przypadkowym zaklęciem w Adriana co skończyło się dość marnym widowiskiem. Zresztą nie byli wyjątkami. Jak na razie tylko kilka Gryffońsko-Ślizgońskich par udało się zrobić coś poprawnie, ale były to łatwe zaklęcia i na pewno nie miały nic wspólnego z listą, którą wszyscy dostali. Najlepiej wypadła Hermiona razem z Puchonką, co nikogo nie zdziwiło. Kiedy wyczytano nazwisko "Malfoy" część osób zaczęła coś szeptać, zaś właściciel tego nazwiska speszył się choć tylko brunet to widział. 

- Umiemy jakieś zaklęcie grupowe? - zapytał Harry idąc w stronę nauczycieli tuż przy Draconie, zdając sobie sprawy, że żadne z zadanych zaklęć się pewnie nie powiodą, może dlatego, że ich nie przećwiczyli.

- Jedynie czego się nauczyliśmy to jak dać sobie porządnie po ryju. - westchnął spuszczając wzrok, najwidoczniej doskonale słysząc wszelakie wyzwiska trudno dosłyszalne dla zwykłego ludzkiego ucha.  

- A Patronus? Ćwiczyłeś to? - nie poddawał się w poszukiwaniach, chcąc pokazać reszcie, że to co zademonstrują nie będzie marne, albo dla któregoś z nich śmiertelne. 

- Prawie codziennie... - mruknął jakby to co mówił było jakimś przyznaniem się do porażki, czego brunet nie umiał zrozumieć, ale zadowoliła go ta odpowiedz. Stanęli naprzeciwko siebie, wyciągając różdżki, jednak były to ruchy niepewne. 

- Na trzy. Daj znać jak będziesz gotów. - powiedział do niego, jednak czuł, że zestresowanie chłopaka nadal dawało się we znaki, więc przybliżył się do niego na chwilę. - Najmilsze wspomnienie. Dzieciństwo, zwycięstwa i  ja, Draco. - szepnął tak by tylko ten to słyszał i najwidoczniej te słowa zadziałały bo ten uśmiechnął się zaczepnie w odpowiedzi.  Obaj poruszyli wargami jakby odliczając i nie przejmując się  uczniami, którzy obstawiali, który z nich wyląduje w skrzydle szpitalnym pierwszy. 

 - Expecto Patronum! - krzyknęli obaj a z ich różdżek poleciały białe obłoki. Im bliżej były siebie tym przybierały widoczniejsze kształty. Jeden wilk, drugi jeleń. Patronusy stanęły naprzeciwko siebie stykając się przyjaźnie głowami tak, że w całej sali zrobiło się jasno. Draco nareszcie z dumą spojrzał po sali widząc zszokowanie uczniów. Zaśmiał się radośnie przez to Harremu zrobiło się cieplej na sercu. Nie mógł oderwać wzroku od bladego chłopaka, oświetlonego przez blask ich dzieła, dopóki nie dostrzegł Snape'a, który także uniósł delikatnie kącik ust. Najwidoczniej nie tylko samego Wybrańca cieszyła radość "nieczułego" Ślizgona.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top