Rozdział 17
Wziął głęboki oddech zanurzając się w wodzie. Ten żywioł dawał duże ukojenie i pozwalał na chwile spokoju, której Harry potrzebował. Miał dwa wyjścia. Musiał udowodnić swoją niewinność znajdując sprawcę całego zamieszania, albo...udowodnić że mu na tym, czasami porywczym Ślizgonie zależy. Tylko czy to było możliwe? Mimo że to był świat przepełniony magią, która pomogłaby nie jednemu mugolowi to w tej sytuacji był w kropce. Wynurzył się z basenu, którego zapragnął. W końcu to Pokój Życzeń. Gdyby tylko mógł zażyczyć sobie dowodu. Westchnął ciężko kładąc się na wodzie. To prawda. Zależało mu na nim. Na dupku, który zmienił się przez przeżycia, których doświadczył. Chciał widzieć jak się cieszy, pocieszać gdyby płakał. Nareszcie zaczął widzieć uczucia w zawsze nie czułym Draconie. Dlaczego tak uporczywie uważał że ten ich w ogóle nie ma? Nagle znikąd poczuł intensywny zapach. Jakby kwiaty, mydło, trawa... Po prostu świeżość. Od razu skojarzyło mu się to z Draco. Używał takich perfum i wręcz przesadzał z higieną by zatuszować wilczy zapach. Otworzył oczy, które cały czas miał zamknięte by dostrzec na stole butelkę z płynem w środku. Wyszedł z basenu owijając się ręcznikiem. Chwycił to co zaoferował mu magiczny pokój. Pachniało nim... - Amortencja... - szepnął sam do siebie wdychając cudną woń, aż nagle doznał olśnienia. Uderzył się w czoło, niezadowolony, że wcześniej o tym nie pomyślał. Pośpiesznie wybiegł z pokoju, życząc sobie jeszcze by dostać swoje ubrania.
***
Biegł jak wariat, szukając po kieszeniach swojej mapy. Był pewien, że kogoś "potrącił", ale stwierdził już, że ta osoba sama sobie da rade. W zawrotnym tempie po odczytaniu mapy, która trzymał na początku do góry nogami, zjawił się przy drzwiach pokoju mistrza eliksirów. Powstrzymał się by nie zacząć walić jak szalony w nie, by blondyn nie domyślił się z kim ma przyjemność. Przez kilka minut nikt mu nie otwierał, ale ten się nie poddawał, wiedząc że Draco pewnie wyczuł jego zapach, więc posunął się do użycia różdżki by wejść do pomieszczenia. Zastał tam na szczęście tylko Ślizgona, który poderwał się z łóżka na jego widok. Wyglądał jak czyste nieszczęście; włosy w nieładzie, lekko czerwone oczy i jeszcze ten niebezpieczny jak i pełny żalu błysk w nich.
- Czego ty kurwa chcesz?! - wrzasnął na Harrego starając się pewnie na niego nie rzucić by aby czasem nie poderżnąć mu gardła. - Dosyć, że im powiedziałeś to jeszcze...
- Mam dowód. - powiedział pośpiesznie, przerywając mu. Co prawda nie był to jakiś wielki dowód, ale powinien wystarczyć, prawda? Draco skrzyżował ramiona i pozwolił by Gryffon podszedł do niego, jednak gdy ten chciał dotknąć blondyna on się odsuwał ze wstrętem. Wyciągnął z płaszcza flakonik i postawił go na stoliku.
- Po co mi to? - powiedział nie zmieniając ani trochę swojego podejścia. - Bo jak to ma być dowód to kiepski.
- To Amortencja. Podaj mi ją. - odpowiedział, błagając w myślach by ten nie wszczynał znowu awantury. Nie mógł mu mieć tego za złe. W końcu zdradzono jego sekret... Odkryto to co powinno być tylko w jego rodzinie znane. - Ten eliksir nie zadziała w przypadku osoby faktycznie zakochanej w adresacie, jeżeli nie zadziała na mnie to znak, że nie mógłbym cie wydać.
Blondyn, który już miał go wykpić, po kolejnych słowach zamilkł, widocznie rozmyślając nad tym. Po dłuższej chwili milczenia chwycił flakonik, wahając zawartość by przekonać się czy to faktycznie Amortencja. Podał w końcu szklany pojemniczek Harremu, któremu nie dane było wiedzieć co jego towarzysz poczuł. Wypił wszystko za jednym razem nie odrywając wzroku od Dracona. Był pewien swojego zdania.
- No i? - uniósł brew, a jego słowa były pełne zupełnie innych emocji od tych sprzed chwili.
- Nic, Draco to nie byłem ja. - mówił odkładając pusty już flakonik. - Nie wiem kto, ale razem możemy się przecież dowiedzieć...
Dalej już zamilkł, kiedy zauważył w oczach blondyna łzę po czym ten przytulił się do niczego nie spodziewającego się bruneta. Westchnął, obejmując chudego Ślizgona w pasie. Obaj uspokoiwszy się, odsunęli się od siebie.
- Kochasz mnie...
- Kocham cię. - potwierdził Harry odgarniając blond włosy opadające na twarz chłopaka. Złączyli swoje wargi, spokojnie pogłębiając pocałunek i wzdychając cicho, przyjmując pieszczoty ofiarowywane przez tego drugiego. - Jaki zapach czułeś? - spytał pokazując wzrokiem na pojemnik.
- Twój. - szepnął, popychając Gryffona na łóżko by usiąść na jego kolanach. Spragnieni siebie, całowali się coraz gwałtowniej. Jak tylko Draco korzystając ze swojej pozycji ocierał się o Harrego, ten odwdzięczał się zagryzając jego wargę. Z niechęcią oderwali się od siebie by odetchnąć i zdjąć niepotrzebne szaty. Brunet uśmiechnął się pod nosem widząc obnażoną klatkę chłopaka. Przejechał po niej językiem, a cichy jęk blondyna tylko zachęcił go w swoich działaniach. Odpinał już jego spodnie gdy usłyszał otwierane drzwi.
- Draco, jutro posta... - wchodzący właśnie do pomieszczenia nieświadomy niczego Snape natychmiast przerwał widząc co się odbywa w jego pokoju. Przybrał swoją zwyczajną minę, zaś zakochana w sobie parka patrzyła na profesora zdziwiona. - Nie przeszkadzajcie sobie. - stwierdził w końcu odwracając się i wychodząc.
- No i cały romantyzm poszedł się jebać. - powiedział Harry wybuchając cichym śmiechem i upadając na łóżko, słysząc jeszcze Snape w sąsiednim pokoju.
- Przynajmniej coś się będzie jebać. - zarechotał owijając się wokół Gryffona i całując go w szyję.
- Dokończymy u ciebie. - stwierdził szturchając zaczepnie blondyna w bok.
- Oczywiście. - zakończył pierwszy raz w życiu czując takie przyjemnie ciepło, które teraz należało już tylko do niego.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top