Rozdział 14

Siedział w Wielkiej Sali ze spuszczoną głową. Oszalał tak sobie to tłumaczył. Przecież kilka lat temu robił dokładnie to samo tylko że rozmyślał nad tym jak dopiec Malfoyowi, a nie o tym co właśnie wczoraj zrobił. Uderzył pięścią w stół, wkurzony na siebie. Powtórka z rozgrywki. Nie jest w stanie myśleć o zagrożeniu. 

- Dobrze się czujesz? - zapytała niepewnie dziewczyna kładąc mu dłoń na ramieniu. Odwrócił się uśmiechając i zdradzając swoje zdenerwowanie trójce swoim przyjaciołom.

- Ginny. Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy. - zauważył za wszelką cenę chcąc zmienić temat, choć był już wykończony. - Ale wszystko jest w porządku.

- Widzę. - uniosła swoją dłoń Hermiona kreśląc linie palcem tam gdzie ten miał już mniej widoczną bliznę. - Ron mówił, że to sprawka Malfoya... - zaczęła temat siadając obok Harrego, zaś Ginny zrobiła dokładnie to samo. 

- Taa, ale załatwię to z nim później. - uśmiechnął się niewyraźnie pokazując że ma na razie dość. Jego przyjaciele zrozumieli aluzje i nie pytali więcej no może oprócz Rona, który tak jak sączył swa nienawiść tak było i teraz. Harrego interesowała go Ginny, która nawet nie patrzyła mu w oczy. Może powinien jej powiedzieć o tym wszystkim... albo możne i nie. Niby mówił jej o tych uczuciach, ale nie sprecyzował ich. Cały czas odpowiadał tylko prostymi zdaniami zbywając pytania o Ślizgonie. 

- Harry! - wstrząsnęła nim Hermiona budząc z jego rozmyśleń. - Nadal go śledzisz? - zapadła chwilowa cisza, póki Harry nie zrozumiał dokładnie tego pytania.

- Postaram się... - zaczął ale nagle go olśniło. Dzisiaj jest pełnia. Zamarł, odruchowo się rumieniąc nie wiadomo czy ze złości czy wstydu za to wczorajsze wydarzenie z blondynem. To było jakby odruchowe po milo spędzonym z nim dniu. W końcu rozmawiali ze sobą całkiem normalnie no możne oprócz okazania sobie czułości. - Właśnie! Trzeba wznowić śledztwo! - zakrzyknął widząc ze jego zachowanie wzbudza podejrzenia. 

- Patrzcie, patrzcie! Nasz Harry nareszcie się wybudził. - zaśmiał się Ron.

Tym oto łatwym sposobem Gryffon miał okazje spędzić tak jak dawniej czas z przyjaciółmi, obiecując ze wszystko załatwi. Tylko ciekawiło go jak. Gdy chociażby pomyślał o spotkaniu z Draco i o tym ze będzie musiał z nim rozmawiać, przygniatało go tchórzostwo i niepewność. Może i on widział w tym chłopaku dobro, ale każdy inny już nie. Wstał od stołu wychodząc z sali. Szedł z uniesiona głową, nie miał zamiaru na kogoś wpaść choć w sumie i tak nie zwracał uwagi na to co widzi. Przechadzając się przez puste korytarze, został nagle złapany za ramie i pociągnięty do tylu. Odruchowo chciał się wyszarpnąć, ale jak tylko poczuł wbijające się w niego paznokcie poznał osobę z którą za wszelka cenę chciał unikać.

- Draco! Puść mnie. - powiedział jednak dobrowolnie szedł tam gdzie ten go prowadził. 

- Ach to... Niechcący. - wzruszył ramionami układając dłoń tak by nie ranić go swoim wilczym atrybutem. - Czyżbyś zapomniał jaki mamy dziś dzień, Potter? - zadrwił widząc zmieszanie tamtego.

- Tak dobrze wiem, Malfoy. Ale po cholerę ciągniesz mnie gdzieś teraz? - odwrócił głowę z udawana obraza, choć tak naprawdę Ślizgon nic złego tu nie zrobił.

- Bo stwierdziłem ze wychodzenie w nocy może być ryzykowne. - posłał mu znaczący uśmieszek. W sumie tylko brunet posiadał coś takiego jak mapa huncwotow, ale wystarczy spryt by zauważyć spacerującego w nocy ucznia. - A poza tym lubię świeże powietrze. Dobrze robi na cerę.

- Może wrzucę cie w błoto? To jeszcze lepiej działa na cerę. - syknął, wyczuwając ze jego humor znacznie się popsuł. Nie wiedział co ten o nim myśli, o tym co zrobił wczoraj...

- Proszę, proszę nasz sławny Harry Potter zachowuje się jak rozpieszczona panienka z humorkami. - zatrzymał się w kacie tuz przy swoim rozmówcy. Wbił swoje szare oczy w jego z wymalowana na twarzy kpina. - Mieliśmy być przecież dla siebie mili, zapomniałeś?

- To dobrze ze o tym pamiętasz. - wyminął go nareszcie wolny od jego dłoni. Westchnął cicho myśląc jak się zachować. Powinien udawać, ze nic się nie stało? Najwidoczniej Draco postanowił o tamtej sprawie zapomnieć. - Chciałeś iść na dwór co nie? - rzucił przez ramię i słysząc jego cichy śmiech.

***

Stanął na górce z której mógł widzieć widoki zacząwszy od Hogwartu a skończywszy na Zakazanym Lesie. W skrócie mówiąc wszystko co tylko go otaczało.

- To co chcesz robić...? - zapytał jednak nie dostał odpowiedzi. Rozejrzał się, a blondyna nie było przy nim. - No chyba sobie żartujesz... - spuścił głowę niezadowolony z takich zagrywek. Jednak nie należał do osób które łatwo się poddają. Przyłożył dłoń do czoła by słonce mu nie zawadzało i przeczesywali wzrokiem okolice. Zauważył uciekiniera który jak gdyby nigdy nic stal przed niebezpiecznym lasem. Harry zawołał go po czym pobiegł w jego stronę pewien ze ten go nawet nie słyszy. Ale żeby nie było za łatwo Ślizgon od tak postanowił się przebiec po lesie. Brunet bez wahania ruszył za nim, co prawda miał gorsza kondycje niż wilkołak, ale jak już było mówione: nigdy się nie poddaje. Wyciągnął różdżkę rzucając mu pod nogi zaklęcie, które podziałało po części tak jak chciał. Draco runął na ziemie, a Harry tuz na niego. 

- Wybacz, to było silniejsze ode mnie. - powiedział blondyn oddychając już spokojniej i co dziwne z radosnym uśmiechem na twarzy. Naprawdę nie umiał nad sobą do końca panować.

- Nowicjusz z ciebie jeżeli chodzi o wilkoladztwo. - sapnął, uspokajając oddech. Speszył się trochę zauważając w jakiej jest pozycji. Siedział na jego biodrach, z rekami po bokach twarzy Ślizgona, przez co postanowił się odsunąć, zanim ten zobaczy jakiekolwiek oznaki co w tej chwili chodzi mu po głowie, ale został powstrzymany. Jakimś dziwnym zrządzeniem losu cieple usta Draco muskały jego z własnej woli. Przymknął oczy pogłębiając pocałunek, już nawet nie myśląc o jakichkolwiek konsekwencjach. 

- A ty jesteś nowicjuszem w całowaniu. - ugryzł go lekko w wargę, z łagodnym uśmiechem. Żaden z nich sie nie odsunął, sami pewnie zdziwieni tym zdarzeniem. Obaj jakby nie chcąc spojrzeć na siebie skierowali wzrok na niebo. Ściemniało się, już niedługo nadejdzie pełnia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top