Rozdział 12

- Po coś jesteś jego opiekunem, Potter. - powiedział chłodno Snape, jeżdżąc różdżką po ranie. Nie trudno było się domyślić skąd powstały te bolesne kreski przecinające twarz. 

- Zawiodłem. - odpowiedział pół szeptem, spuszczając wzrok. Wstyd wypełniał jego umysł i na pewno wielu by to potępiło. Prawdę mówiąc tylko Snape mógł ucieszyć się wieścią, ze ten chce nawiązać pozytywne relacje z Draco. Po raz pierwszy dopuścił myśli, że ktoś tak oschły może się cieszyć.

- Widzę. - odchrząknął, oddalając się i wyjmując butelkę z jakimś płynem, który naniósł na ranę, na co Harry prawie krzyknął. Miał już spotkanie z wilkołakiem, ale nie oberwał w taki sposób. - Nakładaj to dwa razy dziennie. Po kilku dniach powinno zniknąć. - podał mu butelkę, razem z bandażem, którego Harry docisnął do twarzy.

- Profesorze... - zaczął zmieszany. Doprowadził się do takiej sytuacji ze będzie prosił o rade najsurowszego nauczyciela i to w sprawie Draco. Nawet wiadomość o tym że Voldemord zacząłby nosić różowe szaty nie była by tak komiczna jak to. - Kto jest najbliżej Draco? W sensie kto mu pomaga i ogólnie... - chciał jakoś złagodzić swoje wyrzuty, może i przekazać opiekę temu komuś. Opieka jak to głupio brzmi. Przecież Draco nie jest jakimś kundlem, którego trzeba prowadzić na smyczy. Jest czarodziejem i to nawet podobnym do niego. 

- Ty się nim opiekujesz. Z nikim innym nie rozmawia o swoim przypadku. - odpowiedział jakby była to oczywista rzecz. Przecież ktoś wiedział, Blaise, choć ostatnio go nie widział w towarzystwie blondyna. Nie widział nikogo, z kim ten mógłby porozmawiać.

***

Wrócił do dormitorium o dziwo pełen energii. Chciał porozmawiać z Draco, przeprosić. Wszedł najciszej jak się dało by nie musieć odpowiadać na pytania o to gdzie był i co z jego twarzą, która wyglądała źle co się dziwić, przebiły go wilcze pazury. Szukał mapy, która pokaże mu gdzie Ślizgon może być, bo powątpiewał, że ten jest w swoim pokoju, po tym nieludzkim zachowaniu. 

- Harry! - wzdrygnął się na niespodziewany krzyk siedzącego dyskretnie Rona w kącie. - Gdzie ty... Harry! - rzucił się w jego stronę, dokładnie przypatrując się twarzy. Ponowny krzyk pozwolił szybciej brunetowi zanalizować sytuacje. - Pieprzony Malfoy! Zapłaci za to, popamięta nas! - widać było w jego oczach czysty gniew. Oskarżycielskie słowa wymawiał z łatwością nie pozwalając dojść do słowa budząc pozostałych.

- Ron. - syknął cicho, oddalając jego dłoń od swoich ran. - Źle wymówiliśmy zaklęcie i moje odbiło się od jego trafiając mnie. - tłumaczył tak by było to odpowiednie do ich rzekomych relacji.  Ponownie zaczął szukać potrzebnego mu ekwipunku, starając się ignorować niezadowolenie pozostałych. 

- Taa, na pewno! - znowu zaczął poirytowany. 

- Zamknięcie się w końcu?! - krzyknął Seamus odrywając głowę od poduszki, widocznie niezainteresowanych nowym stylem bruneta. Rudzielec od razu się skierował swoją złość na pragnącego się wyspać chłopaka. Harry w końcu znalazł to czego szukał chowając niezauważalnie pod ubranie. Upewnił się jeszcze że Ron jest zbyt zajęty głoszeniem innym swoich przekonań, więc z łatwością wymknął się z dormitorium.

***

Schował się za ścianą przy korytarzu, który wskazała mu mapa. Od razu usłyszał kroki, które nagle ucichły. Wyczuł go. 

- Poczekaj! - ruszył w jego stronę, choć blondyn nie był przekonany do rozmowy, gdyż starał się go zgubić. - Draco, posłuchaj mnie. - powiedział już pewniej, nie oddalając się od ściganego obiektu. Chwycił go za dłoń, przyciągając do siebie, na co ten warknął.

- Czy jesteś aż takim idiota, ze nie rozumiesz, że nie chce z tobą rozmawiać, Potter?! - ścisnął pięść, by nie podkusić nie o ponowny atak swoimi wilczymi pazurami. - I od kiedy mówisz do mnie po imieniu?! - starał się nie wywoływać hałasu, ale nie potrafił, nie nawiązując kontaktu wzrokowego. Wyczuł w słowach Ślizgona złość, ale też jakby smutek? Przecież pewnie ma wiele problemów, jak inaczej może się czuć?

- Słuchaj, przepraszam. - przyznał wpatrując się w niego. - Nie chodziło mi o twoją przypadłość, tylko bylem wkurzony, przez swoje bezsensowne domysły, ja... naprawdę przepraszam. - prawie wyszeptał ostatnie słowa, czując rosnący wstyd przez całą tą sytuację, jednak nie przyznając się do powodu swojej złości. Draco w końcu postanowił spojrzeć na niego, wyrywając swoją dłoń. Jego wzrok złagodniał jak tylko zobaczył rany. 

- Pozostanie ślad? - przerwał krępująca cisze. Rozmowa zaczyna nabierać dobrego kierunku. Gryffon zaczął nareszcie widzieć wiele pozytywnych emocji w chłopaku, ale skoro z nim spędza czas to oznacza, że jemu tylko je pokazuje? 

- Chyba nie, Snape dał mi lekarstwo, powinno być w porządku. - wzruszył ramionami próbując się uspokoić. 

- Powiedzmy, że mamy na razie rozejm. - westchnął chłodno, chcąc wyminąć nie dającego mu spokoju Pottera. 

- Może chciałbyś... Chce ci coś pokazać. - zaczął niepewnie z lekkim uśmiechem dotrzymując kroku blondynowi. - Tak, na polepszenie relacji.

- Nie umiesz tworzyć zdań bez jąkania się? - zatrzymał się, krzyżując ręce i mierząc Harrego wzrokiem. Nie przeszkadzały mu te niemile zaczepki z jego strony, dlatego je z łatwością zignorował. - Z chęcią znajdę pretekst by cię pożreć, Potter. - uśmiechnął się do niego złośliwie, nadal mając żal. Uznając to za zgodę wybraniec machnął ręką, wskazując kierunek, w którym będą podążać idąc co chwila spoglądając na swojego towarzysza, by ten nie zmienił zdania. Miał już pomysł jak spędzić czas w lepszej atmosferze i poznać się odrobinę. Wierzył, że nauczy Draco paru pożytecznych rzeczy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top