XXVIII

(Uwaga sceny 18+)

Zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu jakiejkolwiek deski ratunku, ale nie było nikogo kto mógłby załagodzić sytuacje. Spojrzałam na Cartera, którego oczy pociemniały ze złości, a później na Marcusa, który uśmiechał się cynicznie - wyglądało to bardzo źle.

- Radzę ci się nie zbliżać. - Wysyczał Carter, ciągle mierząc rywala wzrokiem. 

- Trochę poniewczasie... - Odpowiedział kąśliwie Marcus. - Gdybym wiedział, że Aria jest twoją Mate to kilka lat temu dłużej bym się zabawiał. - Jego oczy zabłyszczały.

To była chwila, wszystko działo się jak w przyspieszonym tempie, ledwo widziałam co się dzieje. Carter zmienił się w ciągu sekundy, w potężnego czarnego wilka i rzucił się na Marcusa. Patrzyłam jak czarny basior wgryza się w szyje brązowego, nieco mniejszego z warczeniem wydobywającym się z jego piersi. Nie minęła chwila kiedy brązowy wilk zdobył trochę przewagi i rzucił się na mojego mate, w tym momencie moje serce stanęło. Rzuciłam się w ich stronę i był to mój błąd, wiedziałam, że nie powinnam im wchodzić w drogę, ale to był instynkt. 

- Aria nie! - Krzyknął Ozzy, ale już było za późno.

Ogon brązowego basiora uderzył mnie z impetem, tak mocno, że przeleciałam kilka metrów dalej, zderzając się z ziemią. Zamroczyło mnie i przez chwilę straciłam kontakt z rzeczywistością. Słyszałam przytłumione dźwięki i zamieszanie w okół mnie, obraz na początku też był zamazany, jakby za mgłą, a kiedy doszłam do siebie zobaczyłam tłum ludzi pochylający się nad mną. 

Dotknęłam pulsującego miejsca z tyłu głowy, musiałam mocno przywalić bo głowa była rozcięta i tryskała z niej krew. 

- Odejść! - Warknął Carter, przepychając się przez tłum gości. Kucnął przy mnie dokładanie oglądając, a później wysyczał wściekły. - Coś ty sobie myślała wchodząc między dwóch walczących samców?! 

Nie podobał mi się jego ton więc odrzuciłam dłoń, którą wystawił, żeby pomóc mi się podnieść. Wstałam o własnych siłach i ruszyłam w stronę wyjścia, mimo, że za plecami słyszałam powarkiwania wściekłego Cartera. 

Co ja sobie myślałam? Co on sobie myślał?! 

- Gdzie ty idziesz?! - Zawołał za mną. - Ktoś musi zszyć ci tą ranę. 

Zatrzymałam się i wzięłam głęboki wdech. Miał racje głupek, nie mogłam chodzić z rozwaloną głową.

- Pojedźmy do szpitala, a później do domu... - Zaczęłam i przetarłam dłońmi twarz. - Nie chce mi się tu dłużej siedzieć. 

Carter wciąż wściekły postanowił nie mówić o tym co się stało, a ja byłam z tego powodu szczęśliwa, choć kiedy milczał w szpitalu, i w drodze do domu trochę mnie to zaczęło drażnić. Zachowywał się tak jakby wszystko było moją winą, a ja nic nie zrobiłam, oprócz tego, że się martwiłam o niego kiedy walczyli.  

Nie miałam jakoś strasznie dużo szwów, ale wolałabym nie mieć ich wcale i mimo podanego środka przeciwbólowego wciąż bolała mnie głowa. Alfa milczał, więc olałam go kompletnie i poszłam wziąć prysznic, by zmyć krew i trochę się rozluźnić. Kiedy wyszłam leżał na łóżku i przyglądał mi się z zaciekawieniem.

- Co ciebie łączyło z Marcusem? - Wypalił w końcu kiedy ubierałam pidżamę. Zamarłam na chwilę, pewnie zauważył dlatego powtórzył pytanie jeszcze raz, tym bardziej używając rozkazującego tonu. - Pytam się, co cię z nim łączyło? 

- Spotykaliśmy się przez jakiś czas w szkole średniej. - Odpowiedziałam, bo wiedziałam, że nie odpuści. 

Minęła sekunda i Carter stał przy mnie i ciężko dyszał, a z jego ust wydobywało się ciche warczenie. Nie był zadowolony, wręcz przeciwnie, ale na to już nic nie mogłam poradzić.

- Spałaś z nim? - Zapytał wściekły, a kiedy nie odpowiedziałam walnął pięścią w ścianę, tak, że zrobiła się ogromna dziura. - Pytam o coś. - Wysyczał. 

- Co to teraz ma za znaczenie? - Zapytałam wymijająco, choć wiedziałam, że niewiele to pomoże.

- Dla mnie ma. Odpowiedź. - Spojrzałam w jego oczy pełne furii i się przeraziłam, nigdy nie widziałam go w takim stanie. 

- Tak. - Odpowiedziałam cicho i cofnęłam się do komody, która stała za moimi plecami. Oparłam się o nią i kiedy warczenie Cartera się wzmogło zamknęłam oczy, bo bałam się jego reakcji. 

Nie zaczął krzyczeć, ani nie zrobił nic czego się obawiałam, więc uchyliłam powieki i zobaczyłam jak przypatruję się mi z niesamowitą dokładnością. Jego klatka, tak samo jak moja unosiła się i opadała gwałtownie, moja z przerażenia, a jego ze złości. 

- Moja. - Wymruczał do mojego ucha kiedy znalazł się na tyle blisko. Dopiero kiedy spuściłam głowę w dół zdałam sobie sprawę, że jego oczy nie pocieniały ze złości, a z podniecenia. - Jesteś tylko moja. - Powtórzył i zatopił swoje usta w moich. 

Przerwaliśmy pocałunek, Carter odwrócił mnie i popchnął w stronę łóżka, na które upadłam - wtedy zaczęłam przyglądać mu się z uwagą. W jednej chwili stał tam nagi, w drugiej kierował się w moją stronę, piękny - niemożliwie piękny - i cały mój. Nie mogłam oderwać wzroku od skóry która wyglądała na lekko muśniętą słońcem i smukłych mięśni. Jego zwykle złote oczy przybrały ciemniejszą barwę i pożerały mnie wzrokiem, a ja tonęłam w nich w tej samej chwili. 

Biło od niego zdecydowanie i pożądanie. Jego ciało zawisło nad mną, a biodra znalazły się tam gdzie powinny. Nie miałam szans kiedy spojrzałam na niego, byłam stracona, jego wzrok mnie pochłonął.

Cała potężna długość jego męskości pulsowała żyłami, musiałam zdusić w sobie jęk - o boże jak bardzo go pragnęłam. 

Gdy schylił się jeszcze bardziej nie opierałam się, nie było sensu, on był alfą - zresztą nawet nie chciałam. Bliskość jego umięśnionego ciała sprawiła, że zwilgotniałam i zmiękłam w oczekiwaniu na to co miało nastąpić. 

Nie czekał długo kiedy wepchnął swojego penisa w moje mokre wejście, był jak barbarzyńca spragniony i niedelikatny. Krzyknęłam, a on zakrył moje usta w szaleńczym pocałunku, a jego dłoń zaczęła ściskać moją lewą pierś. Wchodził i wychodził ze mnie, na początku mocno i stanowczo, później jego ruchy zelżały na sile, ale za to przyspieszył. Targały mną dreszcze, które doprowadzały mnie na skraj orgazmu, a kiedy od czasu do czasu wydałam z siebie cichy jęk, Carter uśmiechał się do siebie zadowolony.

- Jesteś moja? - Zapytał kiedy byłam już na skraju. Nie mogłam wytrzymać kiedy sprawiał mi tyle przyjemności.

- Jestem twoja. - Tą odpowiedź wyjęczałam, bo w tym samym momencie moje ciało przeszył obezwładniający dreszcz spowodowany orgazmem. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top