XXIII
- Ty... - Powiedziała w moją stronę i w sekundę znalazła się koło mnie. - Nie jesteś dla mnie żadną przeszkodą.
Przyglądałam jej się chwilę i nagle mnie olśniło, znałam ją, miała co prawda więcej makijażu i ubierała się bardziej prowokująco, ale to była ona — Miriam sierota. Moja siostra chodziła z nią do szkoły, nie raz, nie dwa ratowała jej dupsko przed prześladowcami — wtedy nie była taka groźna, w ogóle nie była groźna. Uśmiechnęłam się w jej stronę szatańsko i zrobiłam krok do przodu, Carter zawarczał, ale nie zrobił żadnego ruchu.
- Miriam McStone... dawno się nie widziałyśmy. - Powiedziałam z uśmiechem, a ona zgłupiała. Dosłownie, nie wiedziała co ma zrobić. - Chodziłaś z moją siostrą do szkoły... Elle, pamiętasz? - Zapytałam, choć wiedziałam, że pamięta, jak mogłaby zapomnieć jedyną osobę, która nie wyśmiewała się z niej, a pomagała.
Żałuje jednego , że nie mogłam nagrać miny Miriam, kiedy połączyła fakty, i miny Cartera, kiedy nie miał pojęcia o co chodzi. Staliśmy, przyglądając się sobie chwilę, aż w końcu Miriam zrobiła pierwszy krok i położyła dłoń na moim barku, a później przyciągnęła do siebie, by przytulić. Zamarłam, bo nie wiedziałam czego się spodziewać, ale kiedy znowu na mnie spojrzała, wiedziałam, że nic już mi nie grozi — nie odważy się mnie ruszyć, choćby przez wzgląd na Elle.
- Aria... - Wypowiedziała po cichu i jeszcze raz mnie przytuliła. - Tak mi przykro z powodu Elle i twoich rodziców. - Dodała smutno.
Carter i Ozzy kompletnie nie wiedzieli co zrobić, stali jak zaczarowani z szeroko otwartymi oczami. Zresztą ja też w sumie nie wiedziałam, co miałabym zrobić, cała ta sytuacja była dziwna i śmieszna zarazem.
- Nie wiedziałam, że to ty jesteś mate... - Zaczęła się tłumaczyć Miriam, ale przerwałam jej, zanim dokończyła.
- Nie przejmuj się... lepiej powiedź, jak to się stało, że zostałaś Alfą?
Bardzo mnie ciekawiło jakim cudem ktoś taki jak ona zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni. Z szarej myszki w alfe stada, to musi być interesująca historia, którą z chęcią posłucham.
- Cóż nie ma w tym nic nadzwyczajnego... - Odpowiedziała i uśmiechnęłam się serdecznie. - Wiesz przecież, że nie miałam rodzeństwa. Kiedy zmarł mój ojciec, ja przejęłam stado.
Chciałam zapytać ją jak z Brzyduli, zamieniła się w super modelkę, ale byłoby to trochę nie na miejscu — delikatnie mówiąc. Miriam chciała już coś powiedzieć, ale do domu wparował jej podwładny i szepnął coś na ucho, był zdenerwowany, a kiedy skończył, Miriam cała się spięła.
- Przepraszam, ale muszę już iść. - Powiedziała szybko i jeszcze raz mnie przytuliła na pożegnanie.
Kiedy stałam tam i wpatrywałam się jak odchodzi, koło mnie automatycznie pojawił się Carter, a zaraz za nim Ozzy.
- Co to było? - Zapytał beta, ciągle zszokowany całą sytuacją.
- Cóż, Miriam nie zawsze była groźnym alfą... - Zaczęłam. - Kiedyś miała ksywkę Miriam sierota. - Dodałam z uśmiechem. - Tylko nie mów jej tego, nie chcemy zepsuć naszych relacji.
- Opowiedz mi o tym, chce wiedzieć wszystko. - Poprosił z uśmiechem Ozzy. Miał minę jakby, ktoś właśnie dał mu najlepszy prezent, jaki mógł istnieć.
- Czy jest coś jeszcze, czego o tobie nie wiem? Znasz jeszcze jakiegoś innego alfe? - Zapytał Carter, kiedy przyglądał się mojej twarzy.
- Jest jeszcze dużo rzeczy, których o mnie nie wiesz. - Powiedziałam i puściłam mu oczko.
Chwila spokoju minęła, kiedy dziewczynki i mały Justin zbiegli po schodach, chichocząc się jak skrzaty. Wyglądali na zadowolonych, a mały Justin miał w końcu towarzystwo w domu pełnym dorosłych.
- Chodźcie, pokaże wam mój zamek! - Wykrzyczał, kiedy śmignął koło nas.
- Cześć mamo, cześć nowy tato! - Wykrzyczały dziewczynki, kiedy omijały nas, wybiegając na dwór za Justinem.
- Czekajcie małe gremliny! - Krzyczała za nimi Mia, która ledwo nadążała dogonić dzieci. Nie powiedziała do nas nic, bo wyleciała, jak strzała krzycząc, że najpierw mają umyć zęby i zjeść śniadanie.
Spojrzałam na Cartera, żeby zobaczyć, jak zareagował na słowa dziewczynek, ale on tylko się uśmiechnął i wzruszył ramionami. Sądziłam, że będzie je upominał albo złościł się, a on tylko wzruszył ramionami, jakby to było normalne.
- Justin w końcu ma towarzystwo... - Powiedział z uśmiechem Ozzy. - Przynajmniej nie będą się nudzić.
- Już nie długo, będą mieli więcej towarzyszy zabaw. - Powiedział wesoło Carter, a ja zamarłam. - Już ja się o to postaram.
- Ciekawe z kim? Bo ja mam implant i nie ma takiej opcji. - Powiedziałam i ruszyłam do kuchni.
Oj będzie się działo, atmosfera zrobiła się napięta — choć to mało powiedziane, można było siekierę zawiesić w powietrzu. A kiedy Carter ryknął w moją stronę, wiedziałam, że nie będzie łatwo.
- Jakiego IMPLANTA?! - Jego twarz zrobiła się cała czerwona, a na czole pojawiła się pulsująca żyłka.
- Normalnego... będzie ważny jeszcze przez cztery lata. - Odpowiedziałam, kiedy usiadłam do stołu. - Do tego czasu jestem bezpieczna.
Carter wyglądał na mega wkurzonego i przyglądał mi się ciężko dysząc, natomiast ja postanowiłam zachować spokój i jadłam wcześniej przygotowane jedzenie. Może powinnam mu o tym powiedzieć wcześniej, ale nie było okazji, a on nie pytał. Poza tym nie spodziewałam się, że tak się wkurzy, jeśli się dowie.
- Masz to wyjąć. - Rozkazał.
- Słucham? - Prawie się zakrztusiłam jedzeniem.
- Masz wyjąć tego implanta. - Powtórzył stanowczo.
Spojrzałam w jego złote oczy i zamarłam, Carter ledwo panował nad emocjami i trochę mnie tym przeraził, ale nie zamierzałam robić wszystko co mi kazał. Nie chciałam mieć dzieci teraz, miałam dziewczynki, które same były małe i wymagały ciągłej opieki.
- Nie. - Odpowiedziałam stanowczo.
Podskoczyłam, kiedy Carter uderzył pięścią w blat, tak mocno, że pękł w pół. Moje serce zaczęło szybciej bić i naprawdę w tej chwili bałam się, że Carter może zrobić mi krzywdę. Wstałam od stołu i skierowałam się do pokoju, nie miałam zamiaru z nim rozmawiać, kiedy był w takim stanie, jednak on nie zamierzał odpuścić i ruszył zaraz za mną.
- Odejdź! Przerażasz mnie! - Krzyknęłam w jego stronę, kiedy złapał mnie za nadgarstek. Jego wyraz twarzy momentalnie się zmienił, jakby dopiero dotarło do niego, że zachowywał się jak furiat.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top