XXI

- Jesteś zazdrosna. - Bardziej oświadczył niż zapytał. 

- Nie odpowiedziałeś na pytanie. - Fuknęłam na niego i znowu odwróciłam głowę by ukryć fakt, że się zawstydziłam. 

Miał racje byłam zazdrosna, cholernie zazdrosna, a to nowe dla mnie uczucie. W ogóle ostatnio wszystko jest dla mnie nowe - przez trzy lata trzęsłam się jak osika przed światem, teraz wszystko wygląda inaczej. Zmieniłam się, jeszcze nie dawno bałabym się wyjść z domu, a teraz...

- Jesteś zazdrosna. - Powtórzył wesoło. - A jeśli chodzi o resztę to uwierz lepiej żebyś trzymała się od Miriam z daleka... - jego głos się zmienił, teraz mówił jakby w tych słowach ukryta była groźba. - po za tym nie masz o co być zazdrosna. - kolejna zmiana tonu. 

Wkurzyłam się, jeśli dla niego świecenie dupą na czyimś biurku jest w porządku to nie będzie miał nic przeciwko temu co zamierzałam zrobić. Wyszłam z auta zanim zdążył zaprotestować i usiadłam na masce, lekko pochylając się na bok. Nie trudno było zwrócić czyjąś uwagę kiedy prawię widać było moje majtki w tej szmatce, a do tego siedziałam na drogim, bardzo drogim aucie. Podszedł do mnie jakiś koleś, nie był pijany więc kiedy Carter zawarczał na niego i kazał  oddalić się pospiesznym krokiem - no dobra powiedział, że ma ''wypierdalać'' - to wykonał polecenie posłusznie. 

- Co ty robisz?! - Syknął i pociągnął mnie tak, że musiałam zejść z auta.

- Oj myślałam, że dla ciebie to normalne...- Powiedziałam sarkastycznie. - Ah no tak! tobie na biurku mogą pokazywać dupę ale ja już nie mogę! - Wykrzyczałam. 

Carter przyciągnął mnie do siebie i pocałował tak zachłannie, że zabrakło mi oddechu. Kiedy przestał poczułam pustkę, nie chciałam żeby przerywał - zwłaszcza kiedy przez te pocałunki, miałam ochoty na inne rzeczy.

- Chodź do domu... - Wyszeptał mi do ucha. - I przestań zachowywać się jak dziecko, nie ma nic między mną a nikim po za tobą. 

Powinnam była się stawiać, zrobić jeszcze jakąś scenę ale wsiadłam do auta i pojechałam z nim do domu. Alex nie chciała jechać a, że jest wilkołakiem wcale nie martwiłam się, że coś jej się stanie w klubie gdzie górują głównie ludzie. Jednak to nie był koniec mojej zemsty, miałam zamiar jeszcze podroczyć się z Alfą a może nawet bardzo wyprowadzić go z równowagi. Poczekałam aż pójdzie do swojego pokoju, ściągnęłam kieckę więc miałam na sobie tylko czarną, koronkową bieliznę i pomysł jak uprzykrzyć życie brunetowi. 

Zapukałam do pokoju alfy i uchyliłam trochę drzwi, leżał na łóżku ale kiedy zobaczył mnie w progu automatycznie się podniósł - no i jego przyjaciel też. Czekał na mój krok, jeśli stanę w sypialni, oznaczać to będzie, że jestem gotowa - ale to nie był mój plan. 

- Mam pytanie. - Oznajmiłam kiedy mój mate lustrował mnie wzrokiem. 

- Yhym... - Wymruczał wciąż wlepiając we mnie ślepia, czekał na mój ruch. 

- Zaczniesz mi w końcu mówić co się dzieje? Czy będę dowiadywać się ostatnia? - Zapytałam bacznie obserwując minę Cartera. Oj, był zawiedziony ale odpowiedział.

- Są sprawy o których nie musisz wiedzieć.

Zagotowało się we mnie - nie muszę wiedzieć?! 

- W takim razie... - Uśmiechnęłam się szatańsko i postawiłam jedną nogę w środku pomieszczenia - Są rzeczy których nie musimy robić. -  Oznajmiłam i zostawiłam Alfę samego. 

Oj chciałam zobaczyć jego minę teraz - szach i mat! Chciał wziąć ze mną ślub, chce ze mną mieć dzieci a wstydzi się mnie zabrać na narady alf. Miałam być luną kiedy chciał ale nie cały czas. 

- Ario! - Ryknął za moimi plecami.

Odwróciłam się i spojrzałam pytająco na Cartera ale ten milczał i ciężko dyszał, dopiero po chwili się uspokoił i spojrzał na mnie smutno, po czym wrócił do pokoju. Stałam w korytarzu i zastanawiałam się co mam zrobić, przyszłam z zamiarem rozjuszenia go ale z drugiej strony moje ciało domagało się jego blisko, bliżej niż do tej pory. Boże, zachowywałam się jakby była rozchwiana emocjonalnie - sama nie wiedziałam czego chciałam. Nie chciałam tego mówić ale był jeszcze jeden powód dla którego zwlekałam z seksem - bałam się. Bałam się, że nie zapanuje nad sobą,  był wilkołakiem, był wybuchowy i porywczy zwłaszcza jeśli chodziło o mnie. Co jeśli go poniesie i będzie brutalny?

I kiedy biłam się z myślami, przypomniałam sobie coś jeszcze - kiedy po oznaczeniu poprosił bym mu zaufała, wtedy wiedział już wszystko a mimo to powiedział, że mnie kocha. I znowu poczułam się dobrze, tak jak zawsze kiedy jest blisko, kiedy mnie całuje i przytula.

Ponownie uchyliłam drzwi od jego sypialni i przez chwile wpatrywałam się w niego, musiałam zebrać się na odwagę by tam wejść a jego milczenie mi to ułatwiło. Zrobiłam krok a później drugi i takim sposobem stałam w sypialni alfy. Nim się obejrzałam Carter stał przy mnie i ciężko oddychał, złapał mnie za podbródek i zmusił bym spojrzała mu w oczy. 

- Jesteś pewna? Nie dam rady się powstrzymać jeśli będziesz tu stać. 

- Mówiłeś, że mam ci zaufać. - Wydukałam. Serce mocniej mi zabiło ale stanęłam na palcach i pocałowałam go.

Nie musiałam długo czekać na jego ruch bo chwilę później podniósł mnie a ja oplątałam go nogami, ciągle całując jego ciepłe usta. Nie wiem nawet kiedy zamknął drzwi bo już nic innego się nie liczyło, tylko on - jego pocałunki, jego dłonie, które mocno ściskały moje pośladki i podniecenie, które zamgliło myśli. Położył mnie na łóżku a sam\ zawisł nad mną, ciągle całując namiętnie i samo to wystarczyło bym zapłonęła. Wodziłam dłońmi po jego ciele, tak idealnym, iż miałam wrażenie, że to sen...

**********

Jak widać moja wena wróciła i nie mogę przestać pisać :O 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top