XX

Miałam nadzieje, że jednak Carter zmieni zdanie, że to co mówił o nas jest prawdziwe ale nawet kiedy zapytałam go gdzie jedzie powiedział, że na spotkanie i mam zostać w domu. Ani słowem nie wspomniał nic o Miriam, ani o tym, że jako jedyny przyjedzie bez swojej mate. Zabolało, naprawdę bo miałam cichą nadzieję, że mu zależy nie tylko przez więź. Może gdybym była wilkołaczką wszystko wyglądało by inaczej?

Zanim pojechał wcisnął mi w rękę kartę kredytową i powiedział, żebym pojechała z dziewczynkami na zakupy, dostałam całusa w czoło i tyle go widziałam. Zrobiłam jak powiedział i naprawdę świetnie się bawiliśmy, nawet mimo moich przydupasów od ochrony. Zeszło nam kilka godzin na zakupach a kolejnych kilka w centrum zabaw, kiedy wracałyśmy było już dość późno dlatego poprosiłam Mię aby zajęła się dziewczynkami a ja w tym czasie miałam pogadać z Carterem. Szłam w stronę drzwi gabinetu bo ponoć tam był ale każdy zachowywał się jakoś dziwnie, więc tym bardziej byłam ciekawa co tam się dzieje - kolejne tajemnice? Stałam niedaleko kiedy z gabinetu wyszedł Ozzy i przez uchylone drzwi zobaczyłam Cartera który siedział przy biurku, a na biurku siedziała jakaś szatynka w obcisłej czarnej mini i wyginała się przed Alfą. 

Miriam - to była pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy. 

Ogarnęła mnie zazdrość i złość i zdałam sobie sprawę, że dałam się nabrać. Najpierw powiedział o zakupach a później zadzwonił i niby pytając co u nas, nasunął mi pomysł o centrum zabaw - chciał zostać sam z Miriam. Zacisnęłam pięści i szczękę i wzięłam głęboki oddech, żeby nie pójść tam i nie zrobić im krzywdy. 

- A ty co taka wkurwiona? - Zapytała Alex ale kiedy zobaczyła uchylone drzwi i co się dzieje w środku, położyła dłoń na moim ramieniu. - Mówiłam, że to suka... 

- Myślę, że powinnyśmy pójść na drinka, co ty na to? - Spojrzałam wymownie na Alex bo w głowie miałam już plan. - Chcą być sami niech będą, tylko musisz pożyczyć mi jakieś ciuchy. 

Brunetka nie miała pojęcia o co mi chodzi ale po mojej minie rozczytała sygnały i zaprosiła mnie do swojego pokoju. Skoro Carter chce tak pogrywać to zobaczymy jak mu to wyjdzie, chciał mnie się pozbyć i mu w tym pomogę. 

Ubrałam najbardziej kurewską sukienkę jaką znalazłam w jej szafie, szpilki a do tego Alex pomalowała mnie tak jakbym miała iść zarabiać pod latarnią ale to był plan. Obie wyglądające jak ku*rwy wyruszyłyśmy na miasto - oczywiście dałam znać Ozzy'iemu który omal nie spadł z krzesła nasz widok, a kiedy Alex powiedziała, że idziemy na drinka zaniemówił. Byłam pewna, że szybko wiadomość dotrze do Cartera i to był właśnie cel, jak się dowie dostanie szału i nie chodziło o drinka z Alex a o całokształt - bez nikogo tylko z nią, ubrana tak, że wszystko mi było widać i do tego po za domem. Oczami wyobraźni mogłam zobaczyć jak wściekły będzie ale jakoś się nie bałam.

- To gdzie jedziemy? - Zapytała niebieskooka a ja uśmiechnęłam się szyderczo kiedy wsiadałyśmy do taksówki. 

- Tam gdzie jest dużo, napalonych kolesi.

**********

Stałam na środku sali i tańczyłam z Alex a przynajmniej się starałam, bo jednak ciężko było kiedy faceci przepychali się miedzy sobą by choć na chwilę koło nas się zakręcić. Oczywiście nikt nie miał pozwolenia by nas dotykać, ale jednak wywołałyśmy małe zamieszanie i jak się okazało nie na długo.

 - Aria! - Usłyszałam ryk i przestałam tańczyć ale nie odwróciłam się. 

Spojrzałam w oczy Alex i dojrzałam nutkę strachu o tak, głos Alfy na nią podziałał ale tak jak i ja nie zamierzała pokazywać strachu. 

- Teraz się zacznie...- powiedziałam bezgłośnie w jej stronę z nadzieją, że zrozumie.

Poczułam szarpnięcie za przed ramię i spojrzałam diabłu w oczy, bardzo wkurwione oczy. Myślę, że gdyby ktoś postawił koło Cartera najwścieklejsze i najniebezpieczniejsze stworzenie na świecie to i tak wyglądało by jak przyjazny motylek przy nim. Nie musiał nic mówić bo jego twarz i ciało mówiło wszystko, zwłaszcza kiedy ciągnął mnie w stronę wyjścia - bolało.

- Auć! - Syknęłam na niego próbując wyrwać się ze śmiertelnego uścisku, na próżno oczywiście. 

Dobra muszę przyznać przeraził mnie i to bardzo. 

- Co to miało być?! - Zawarczał na mnie kiedy zostałam przyszpilona do maski samochodu. - W co ty jesteś ubrana?! - był wściekły, wręcz kipiał wściekłością.

- Nie rozumiem? - Zapytałam udając głupią. 

- Aria! Przestań! - Wykrzyczał i walnął pięścią w maskę samochodu, tak mocno, że się wgięła. Dyszał ciężko a jego źrenice się powiększyły. 

- Oh chodzi o to, że wyszłam z Alex bez ciebie? I o to, że ubrałam tą sukienkę? 

- Nie prowokuj mnie... - Wysyczał i przybliżył się jeszcze bliżej mnie, było gorąco. 

- Ah zapomniałam, tylko ty możesz sobie wychodzić bez mnie... - Powiedziałam i twardo patrzyłam mu w oczy. - Ciekawa jestem też co robiła Miriam dzisiaj na twoim biurku, ubrana... - Teatralnie rozejrzałam się i złapałam za kawałek swojej sukienki. - W coś podobnego? 

Wcześniej był wściekły teraz zaniemówił,  nie wiedziałam co gorsze. Co jeśli było coś więcej między nimi, co jeśli kiedy Miriam siedziała na biurku to był dopiero początek tego co tam robili?

Odpowiedziała mi cisza więc zrozumiałam, że miałam o co się martwić. Odepchnęłam alfę od siebie i spojrzałam na niego jeszcze raz, był w zaskoczony tym, że wiem. Usiadłam w aucie bruneta i czekałam aż tez zajmie swoje miejsce, nawet jeśli mnie zdradził, nawet jeśli mnie nie chciał nie puści mnie. Nie zrobi tego bo jestem napędem dla członków watahy, bez prawowitej Luny będzie źle.

- Ario to nie tak jak myślisz... - Zaczął kiedy wsiadł do auta ale nawet nie patrzyłam na niego, nie mogłam.

- Zabrać mnie na zebranie też nie mogłeś? Każdy inny to robi, dlaczego nie ty? - Zapytałam cicho. 

Czułam cholerne pieczenie w piersiach i powstrzymywałam się, żeby nie płakać bo oczy zaczynały mnie piec. Skutecznie unikałam jego wzroku i obserwowałam ludzi za szybą, bałam się, że jeśli na niego spojrzę to złamie mi to serce które myślałam, że na dobre się poskładało. 

- Nie chciałem cię narażać... - Zaczął i położył dłoń na moim kolanie. - Miriam byłaby wstanie zrobić ci krzywdę... -Chciał coś dodać ale mu przerwałam.

- Skoro tak to co ją teraz powstrzymuje?! - Wybuchłam i zaczęłam wymachiwać rękoma. 

Carter zmienił taktykę i teraz uśmiechał się szeroko, ja się drę, on się śmieje - udana z nas para. Przestałam na chwilę bo zbił mnie z pantałyku, naprawdę nie wiedziałam o co mu chodzi, ani co powinnam robić dalej.





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top