48
Byłem w szkolnej bibliotece. Szukałem książki na temat magicznych sposobów odnalezienia zaginionych osób. Tak, postanowiłem że odszukam rodziców Hermiony i sprawie że znów mi zaufa.
Mimo że nie lubię przebywać. W bibliotece a także czytać książek, wiedziałem że to jedyny sposób na ich odnalezienie.
Czasem się zastanawiam, dlaczego Hermiona mi nie ufa? Cały czas się dla niej poświęcam, na przykład teraz gdy wchodzę do biblioteki i biorę do ręki książkę. Nigdy nie mogłem rozgryźć kobiet i jestem pewny że mi się to nie uda.Tak naprawdę, to nawet nie chce próbować ich rozgryźć... Mogę sobie przecież połamać zęby, prawda?
Sięgnąłem po pierwszą lepszą książkę, jednak po chwili ją odłożyłem bo poczułem dziwne uczucie w dłoniach.
Przy stoliku, za książkami ujrzałem Nevilla, do którego z uśmiechem podszedłem.
-Cześć. - powiedziałem. Chłopak odwrócił głowę z myślą że mówie do kogoś innego. - Tak, mowie do ciebie.
-Czego ode mnie chcesz? - syknął.
-Chciałbym cię prosić o pomoc. - odparłem drapiąc się po karku.
-Zapomnij. - zapewnił.
-Nevill ja..
-Prosisz mnie o pomoc? Dostał es jakimś zaklęciem czy jak? Przez pięć lat poniżałeś mnie i moich przyjaciół...
-Bardzo tego żałuje! - chłopak wrócił do swojej starej czynności - Potrzebuje książki o magicznych metodach odnalezienia osób zaginionych. - powiedziałem z nadzieją w głosie.
-Czemu sam tego nie poszukasz? - zapytał wrednie.
- Znaczy się...ja... Kiedy otwieram książkę i widzę więcej niż 10 linijek tekstu zaczynam miewać dziwne palpitacje serca, brakuje mi oddechu, kręci mi się w głowie i robię się senny. - mruknąłem zgodnie z prawdą. Gryfon spojrzał na mnie chcąc się upewnić że mówiłem na poważnie.
-Nie będę umiał ci pomóc. - powiedział zabierając książki i odchodząc do innego stolika.
Ja odwróciłem się i zacząłem poszukiwania dobrej książki.
W pudełku była sukienka, którą jeszcze jakiś czas temu miała na sobie w sklepie. Była w wielkim szoku. Przez jakiś czas wyssało jej się, że kupiła ją Ginny, jednak wybiła sobie tą myśl z głowy patrząc na zaskoczona minę rudej. Lavender trzymała w ręce jakąś kartkę, którą jeszcze przed chwilą leżała na sukience.
- Obdarzyć kogoś zaufaniem, to najpiękniejszy prezent jaki można dać. - przeczytała dziewczyna. Hermiona szybko wyrwała dziewczynie kartkę. Spojrzała na nią z uśmiechem.
-Wiesz od kogo to jest? - zapytała Ginny.
-Od osoby której powinnam zaufać. - powiedziała ze spokojem gryfonka.
Zrezygnowany, bez odpowiedniej książki w ręce ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych. Przy wyjściu zobaczyłem zestresowaną McGonagall, która najwyraźniej kogoś szukała. Przez moje nieudane szukanie nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, a tym bardziej z dyrektorką. Mając nadzieję że mnie nie zauważy, ruszyłem na przód. Nagle usłyszałem głos nauczycielki.
-Panie Malfoy, widział pan gdzieś pannę Granger? - zapytała. Momentalnie moje ciało zesztywniało.
-Nie,nie widziałem. Coś się stało? - wymruczałem.
-Jej rodzice, wiemy gdzie są - wydyszała - Wysłaliśmy już po nich odpowiednich ludzi. Jednak przywrócenie im pamięci może zająć trochę czasu.
-A-a gdzie oni s-są?
-W Sydney, założyli tam własną kawiarenkę. Mam prośbę, jak znajdziesz Hermione powiadom ją o tym.
-Jasne - patrzyłem jak nauczycielka odchodzi - Sydney, co? - mruknąłem do siebie.
-Widziałeś gdzieś Draco Malfoy'a? - zapytałam jakieś krukonki.
-Nie, przykro mi - odpowiedziała.
Przeszukałam cały Hogwart a śladu po Malfoy'u nie było. Jakby wyparował, albo jakby go wcale nie było. Czemu zawsze gdy go szukam nigdy go nie ma, znika? Czemu to zawsze przytrafia się mi?
Poszłam spokojnym krokiem w stronę biblioteki. Postanowiłam że nie będę go więcej szukać, to on zawsze znajduje mnie i tym razem też znajdzie. Gdy już będę przed nim stała i będę patrzyła mu w oczy, powiem mu co tak bardzo chciał usłyszeć i co tak bardzo chciałam powiedzieć.
Ufam.
Wierze.
Kocham.
#Krótki, bo jak większość ludzi wie byłam na wakacjach i po prostu nie miałam czasu#
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top