45
Gdy profesor McGonagall oznajmiła uczniom o zbliżającym się balu na zakończenie wojny, po sali rozległy się oklaski oraz pomruki niezadowolenie, które nauczycielka całkowicie zignorowała.
Draco mając nadzieje na pójdzie na bal z Hermioną na obiedzie usiadł w stole Gryffindoru obok gryfonki. Jednak Hermiona nie zwracając uwagi na obecność chłopaka czytała jakąś książkę.
-Hermiona, mam pytanie. - spytał gdy dziewczyna zamknęła książkę.
-Jakie? - mruknęła.
-Pomyślałem sobie że, może poszłabyś ze mną na bal?
-Na bal? Nie, idę z Harrym.
-Jak to z Harrym?
-Tak to, zapomniałeś że nie jesteśmy już razem?
-Myślałem że jak pójdziemy razem to nasze,stosunki się poprawią.
-Draco, nie mam teraz do tego głowy. Chcę znaleźć rodziców. Tylko o tym teraz myślę. - wstała, zabierając kanapkę i książkę wyszła z Wielkiej Sali.
-Nie martw się Malfoy, nie jesteśmy razem - odparł Harry
-To niby czemu i dzieci w razem na bal...
-Myślę że Hermiona, chce mnie trochę pocieszyć. Za dużo myśli o innych.
-O mnie jakoś nie myśli, a tyle dla niej zrobiłem.
-Słuchaj Malfoy, wiesz jak ona ze sobą walczy żeby nie rzucić się tobie na szyje?
-Dlaczego to robi?
-Bo nie chce pokazać że jest słaba.
-Nie powinna tego robić.
-To ty do tego doprowadziłeś.
-Nie wierzysz mi Potter, że zrobiłem to dla jej bezpieczeństwa?
-Nie wiem z jakiego powodu to zrobiłeś..
-Zrobiłbym wszystko by była szczęśliwa i bezpieczna.
-To czemu nic nie robisz?
-Ale co mam zrobić?
-A czego o a najbardziej pragnie?
-...odszukać rodziców.. Mam odszukać jej rodziców, prawda?
-Nie rozumiem o co ci chodzi - mruknął Harry jakby żadna rozmowa nie miałaby miejsca.
-Dzięki, Potter! - krzyknął wybiegając z Wielkiej Sali.
Biegła w stronę biblioteki. W oczach miała słone łzy, które po chwili odwiedziły jej policzek. Była słaba. W nocy nie śpi, dręczą ją złe sny o rodzicach i myśli o blond włosym ślizgonie. Kochała go, ale bała się że znów go straci i będzie cierpieć. Tak bardzo by chciała podbiec i przytulić chłopaka.
Nie zauważyła kiedy na kogoś wpadła. Podnosząc głowę zobaczyła zaskoczoną Ginny. Opuszkami palców otarła łzy.
-Przepraszam, nie zauważyłam cię. - powiedziała.
-Hermiona, co się stało? - zauważyła ruda.
-Wiesz.. to wszystko co ostatnio się dzieje, strasznie mnie przytłacza.
-Hermiona...
-Ginny, po bądź teraz ze mną dobrze?
-T-tak.. Mam pomysł, pójdźmy do Hogsmade, kupimy sukienki na bal - powiedziała - no dawaj - dodała widząc minę dziewczyny.
-Dobrze pójdźmy. - odparła w końcu.
-Ale najpierw odpowiesz mi na pytanie?
-Eh, no dobrze.
-Kochasz Draco?
-Tak.
-To dlaczego nie chcesz z nim być?
-Miałam odpowiedzieć tylko na jedno.
-Hermiona!
-No, dobrze już. Boje się że znów mnie opuści...
-Nie opuszczę cię już nigdy. - powiedział jakiś głos.
Szedłem korytarzami Hogwartu. Wiedziałem co muszę zrobić i zrobię to. Muszę odnaleźć rodziców Hermiony, wtedy wszystko będzie inaczej. Nagle usłyszałem jej głos.
-Dobrze pójdźmy. - powiedziała gryfonka.
-Ale najpierw odpowiesz mi na pytanie? - odezwała się młoda Weasley.
-Eh, no dobrze. - mruknęła gryfonka.
-Kochasz Draco? - na te słowa spiąłem się i wytężyłem słuch.
-Tak. - odpowiedziała, a na mojej twarzy malował się uśmiech.
-To dlaczego nie chcesz z nim być?
-Miałam odpowiedzieć tylko na jedno.
-Hermiona!
-No, dobrze już. Boje się że znów mnie opuści... - automatycznie posmutniałem.
-Nie opuszczę cię już nigdy. - powiedziałem wychodząc zza za kręgu. To była prawda. Nie chce jej opuszczać i już nigdy tego nie zrobię. Za bardzo ją kocham, a bycie zdała od niej... za bardzo by bolało.
Kiedyś byłem zły. Należałem do śmierciożerców i chciałem być jak ojciec. Żyłem bez miłości, wtedy liczyło się tylko cierpienie innych.
Tak naprawdę, nie miałem powodów by żyć, ale teraz... gdy kochasz i gdy masz kogoś, kto cię kocha, daje ci to miliony powodów, aby żyć.
#DOSYĆ DŁUGA PRZERWA, PRZEPRASZAM#
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top