33

Przez to całe zamieszanie i śmierć Dumbledore'a, Hermiona nie miała czasu posiedzieć nad książkami. Weszła do biblioteki i witając się z bibliotekarką usiadła przy jednym ze stolików. Wyjęła potrzebne podręczniki i zaczęła się intensywnie uczyć. Niestety po chwili przeszkodziła jej blond włosa dziewczyna, która usiadła koło niej.
-Cześć Luna.
-Witaj. Mam do ciebie pytanie.
-Jakie? O co chodzi?
-Nevill zgubił swoją książkę o magicznych roślinach, a jest mu strasznie potrzebna. Szukałam jakieś książki w bibliotece cały dzień, ale żadna się nie nadaje. Może wiesz jaka książka będzie odpowiednia?
-Chyba wiem co będzie odpowiednie. - Powiedziała ruszając w stronę starej półki. Wyciągnęła stamtąd rozwaloną i brudną od kurzu księgę i podała ją blondynce. - Jest dosyć stara, ale bardzo szczegółowa i zawiera wszystkie magiczne rośliny.
-Dziękuje Hermiono! - odparła radośnie, wybiegając z biblioteki.
Gryfonka usiadła na swoim starym miejscu i na długie godziny pogrążyła się w czytaniu.

Bibliotekarka podeszła do skupionej gryfonki i oznajmiła, że zrobiło się dosyć późno. Hermiona spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami. Była godzina 21:43. Spakowała książki do torby i ruszyła w stronę wyjścia. O dziwo na korytarzu nie zastała nikogo. Szła co chwilę patrząc w okno. Na dworze, koło pomnika byłego dyrektora wciąż było dużo osób. Niebo było ciemne a jasne gwiazdki ozdabiały tło. Nagle zza rogu wybiegła wystraszona Dafne Greengrass. Była to niezbyt lubiana przez Hermione ślizgonka, która zawsze trzymała się z Pansy. Z opowieści wie że Dafne była parę razy z Malfoy'em, ale nawet jak ją upokorzył czuła do niego coś więcej niż przyjaźń. Często w Hogwarcie miała bójki z Pansy, jak przypuszczała Hermiona, z powodu Draco.
-Widziałaś gdzieś Draco, Granger?! - krzyknęła w stronę gryfonki.
-N-nie. Coś się stało?
-Zniknął 5 godzin temu i nikt nie wie gdzie on jest. Wiesz, przez te porwania i śmierci uczniów na prawdę się martwię. Jak go znajdziesz powiedz ze go szukam. - powiedziała bliska płaczu i odbiegła.
-Malfoy zniknął? - zapytała sama siebie. - Nie, raczej by tam tyle nie czekał. - mruknęła i ruszyła dalej w stronę dormitorium. Weszła do zatłoczonego pokoju wspólnego. Nie witając się z nikim, weszła do pokoju dziewczyn. Zastała tam Lavender i Parvati, które z przerażeniem na twarzach o czymś szeptały. Hermiona nie zwracając na nie uwagi przebrała się w piżamę i położyła się do łóżka. Wesołe ryki gryfonów w pokoju wspólnym ucichły, przez co dziewczyna słyszała rozmowę gryfonek.
-Skąd to wiesz? - spytała Lavender.
-Spotkałam Pansy i Dafne. Spytały się czy wiem gdzie on jest i powiedziały że gdzieś zniknął i nie ma po nim śladu.
-Myślisz ze to przez śmierciozerców?
-Nie wiem możliwe. Szukały wszędzie, ale nie mogą go znaleźć.
Hermiona otworzyła oczy.
-To niemożliwe. - pomyślała. - Ale na wszelki wypadek sprawdzę. - wstała z łóżka. Ubrała trampki i nałożyła na siebie szatę, wybiegając z pokoju złapała różdżkę.

Weszła na wieże astronomiczną. Było zimno i ciemno. Dziewczyna rozejrzała się, jednak nikogo nie ujrzała.
-Spóźniłaś się. - powiedział Draco, wychodząc z ciemnego kąta.
-Ty.. Co tu robisz?! Zamarzniesz!
-Gdybyś przyszła wcześniej to bym nie zamarzł.
-Czyli to moja wina?!
-Tak.
-Ale wcale nie powiedziałam że przyjdę.
-Ale dobrze że już jesteś. Po twoim stroju wnioskuje że spałaś.
-Miałam taki zamiar, ale przez ciebie się nie udało.
-A co bardzo tęskniłaś i nie mogłaś zasnąć?
-Smieszny jesteś. Pansy i Dafne zrobiły zamieszanie w Hogwarcie, bo zniknąłeś.
-Wiem, były tu, ale mnie nie zobaczyły.
Podeszli do barierki skąd było widoczne całe niebo.
-Jak byłem mały uczyłem się nazw wszystkich gwiazd. - odparł nagle chłopak
-Dlaczego?
-Ojciec mi zawsze obiecywał, że gdy się nauczę ich nazw, pooglądamy je razem.
-Miło wspominasz tamte chwile?
-Nie. Nigdy nie dotrzymał obietnicy. A ty, oglądałaś gwiazdy jak byłaś mała?
-Nie.
-Czemu?
-Mieszkałam w centrum Londynu. Miasto nocą było zbyt jasne by zobaczyć cokolwiek na niebie oprócz księżyca. - Powiedziała.
-Widzisz jakieś wyjątkowe gwiazdy? - spytał po chwili.
-Oczywiście. Popatrz na tamtą, jest najjaśniejsza, co czyni ją wyjątkową. A ty, widzisz jakieś?
-Teraz widzę tylko jedną wyjątkową gwiazdę. Jest ich wiele, ale ta świeci tak mocno, że widzę tylko ją. Jestem bardzo do niej przywiązany, przez co boje się że kiedyś odejdzie i nigdy jej nie zobaczę. - Powiedział spoglądając na gryfonkę. - Tak więc, nie idź nigdzie, ponieważ nie zawsze mogę Cię zobaczyć, Hermiono. - dziewczyna zarumieniona popatrzyła na chłopaka. Jego oczy wyrażały poczucie szczerości i ciepła, przez co Hermiona nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa.
-P-po co chciałeś się ze mną spotkać? - szybko zmieniła temat, na co ślizgon prychnął.
-Chciałem cię o coś zapytać.
-Nie mogłeś zrobić tego wcześniej, tylko kazałeś mi tu przychodzić?
-Nie chciałem cie pytać o takie rzeczy w tak nie romantycznym miejscu.
-No dobrze, o co chodzi?
-Czemu nigdy mi nie powiedziałaś że mnie kochasz? - spytał patrząc poważnie na dziewczynę.
-Dla mnie te słowa były bardzo ważne, więc je oszczędzałam. Ale kiedy tak się przed nimi powstrzymujesz...stają się słowami, których nie możesz wymówić. - Odpowiedziała znów patrząc na niebo.
-Będę na ciebie czekał, pamiętaj.
Po tej krótkiej rozmowie usiedli na ziemi i oglądali gwiazdy w ciszy, nie wiedząc kiedy naszedł ich długi sen.
Obudzili się rano cali obolali i zmęczeni. Hermiona z cichym jękiem wstała z ziemi i przecierając oczy ziewnęła. Spojrzała na swój prawy bok, zobaczyła śpiącego w najlepsze Draco. Jego włosy były potargane, a koszula pognieciona. Ledwie zawiązany krawat zawinięty miał wokoło szyi. Dziewczyna jeszcze takiego Malfoya nie widziała. Zawsze był dobrze uczesany a jego ubrania nigdy nie były wygniecione chodź w najmniejszym stopniu.
-Draco, Draco, obudź się. - szepnęła, popychając ślizgona.
-Czego znowu.. - szepnął nie otwierając oczu. Dziewczyna złapała za różdżkę i wycelowała nią w ślizgona.
-Aquamenti - szepnęła. Z końca różdżki wyleciał strumień wody, prosto na niebieskookiego blondyna.
-Merlinie, Granger! - krzyknął wstając. Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła..
-Już ranek. Musimy stąd wyjść tak aby nikt nie zobaczył.
-A co, wstydzisz się tego ze spędziłaś noc ze mną?                                                                                                           -Nie, po prostu możemy mieć przez to problemy. - Powiedziała uchylając drzwi. Daleko na korytarzu zauważyła McGonagall idącą z jakimś aurorem w ich stronę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top