22

-Pójdę do dyrektora. Do później! - Powiedział wybiegając z pokoju.

- Gdzie on poszedł? - Spytał jakiś gryfon.

-Do dyrektora, czemu pytasz?

-Nie wolno wychodzić, rozwiązują ta sprawę z Bell. To może głupie, ale myślę że to śmierciożercy.

- To nie głupie, to prawdziwe. Harry sobie poradzi, zaraz mają być aurorzy.

- Aurorzy? To super! A tak w ogóle jestem Carol Davenporth. Jestem na ostatnim roku.

- Hermiona Granger, jestem na piątym roku. To dziwne że nigdy nie gadaliśmy.

-Bardzo dziwne.

- Haha, Carol... Co to są nargle?

-Nargle? Czytasz Żonglera?

-Nie nie czytam.

- To skąd wiesz o narglach?

- Od Luny.

- Lovegood?

- Nie wiem. Znam tylko jej imię.

- To pewnie od niej. Żongler to gazeta jej taty. Raczej piszą tam bzdury niż fakty. Czytam to, bo jestem ciekaw różnych innych rzeczy niż tylko śmierci kolejnych mugoli o których wypisują w proroku codziennym.

-Muszę kiedyś go przeczytać. A teraz przepraszam muszę iść do biblioteki.

-Do biblioteki?

-Dowiedzieć się co to są nargle.

Hermiona jak to Hermiona była bardzo ciekawa i nie da sobie spokoju dopóki nie dowie się znaczenia jakiegoś słowa. Szybkim krokiem wyszła z pomieszczenia. Szła pustymi korytarzami szkoły. Było cicho i pusto. Spojrzała przez okno. Niebo powoli się ściemniało. Wiatr lekko ruszał gałęziami drzew. Nagle zobaczyła dwie postacie w czarnych pelerynach. Szybko otworzyła okno. W pewnym momencie ujrzała Harrego idącego w stronę postaci. W końcu zaczęła się walka na zaklęcia. Hermiona stała jak wmurowana i nic nie mogła zrobić. W pewnym momencie zobaczyła zielone światło. Z jej ust wyrwał się pisk. Ze łzami w oczach spojrzała przez okno. Nad dwoma leżącymi osobami stali śmierciozercy. Za chwilę już ich nie było. Hermiona szybko ruszyła do wyjścia. Gdy była już na miejscu zobaczyła leżacych na trawie Harrego i Draco. Chłopcy podnieśli się.

- Dzięki. - Mruknął Harry w stronę ślizgona.

- Nie ma sprawy. - Odpowiedział blondyn.

- C-co tu się stało? - Spytała gryfonka.

-Szedłem do dyrektora. Gdy zobaczyłem ich przez okno chciałem... Się zemścić za ciebie, Rona i Katie.

-Ich?

-Bellatrix i Dołohow'a. - Odpowiedział.

- Na Bellatrix już nie musisz, sam to załatwiłem. - Powiedział cicho Draco.

-Z-załatwiłeś? - Spytał zaskoczony Harry.

- Gdy zobaczyłem co zrobiła moja ciotka Hermionie, poszedłem do niej. Skończyło się tym że mnie wydziedziczono.

-Wydziedziczono? - Spytała dziewczyna.

-Musimy porozmawiać. Hermiono idź do środka. - powiedział Harry ciągnąc Draco za rękaw.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top