2
Odkąd przy stoliku pojawił się Marcus, Hermiona wiedziała, że tak łatwo nie da rady skończyć swojej książki. Choć nie uważała, aby Marcus był złym chłopakiem - musiała przyznać, że nie przepadała za jego towarzystwem. Puchon nie pod pasował jej charakterem, co dało się łatwo zauważyć. Najwyraźniej jednak nie było to tak wyraźne dla chłopaka. Czuła, że albo przeniesie się do dormu, albo odda się cichej rozmowie z chłopakiem. O wiele lepszą opcją wydawało się to pierwsze, jednak puchon nie pozwolił jej ot, tak odejść.
- Co powiesz na jedno wyjście? Ze mną. Tylko we dwoje. Ty i ja. - Powiedział poważnie, a kilka osób go uciszyło. Dla Hermiony zdecydowanie nie potrafił się zachować, zważając na jego głośne zachowanie w bibliotece. Dziewczyna tolerowała wszystko - oprócz głośnego gadania w tym miejscu.
- Wolałabym ten dzień spędzić na nauce. Mimo że egzaminy są daleko, wolę uczyć się systematycznie. - Odpowiedziała i gdy próbowała wstać, ten znów złapał ją za rękę. - Czego ty ode mnie chcesz? Ja naprawdę staram się być miła, ale czasami zbyt bardzo wpraszasz się w moje życie, wiesz?
- Ja się nie wpraszam. Próbuje tylko sprawić, żebyś mnie polubiła. Nic więcej. - Odparł, jednak dziewczyna go zignorowała i wyrwała rękę z uścisku.
Naprawdę chciała choć jeden dzień odetchnąć w spokoju i poczuć trochę wolności. Pragnęła tylko dokończyć czytanie swojej książki, bo czekały na nią kolejne tomy. Czytanie o właściwościach morskich kamieni było dla Hermiony dużo ciekawsze niż rozmowa z nachalnym chłopakiem. Gdy myślała, że już uwolniła się od rozmów z innymi ludźmi, drogę zagrodził jej Draco Malfoy. Dziewczyna od razu pomyślała o wszystkich wyzwiskach, które miała zaraz usłyszeć z ust ślizgona. Popatrzyła na niego i czekała w ciszy na kolejną salwę cichych chichotów. Cichych nie dlatego, że nie chcieli, aby dziewczyna to usłyszała, ale z powodu tego, że znajdowali się w bibliotece, gdzie obowiązywała cisza. Hermiona czuła, że bibliotekarka już dawno się przyzwyczaiła do tego, że pomieszczenie to przestało być już takie ciche, jakie było jeszcze kilka lat temu. Hermiona wiedziała, co kobieta musi czuć, bo była do biblioteki i książek przywiązana tak samo, jak ona. Obie wiedziały, czego najbardziej chcą od życia - ciszy, spokoju i dobrej książki. Jednak pogodziły się z faktem, że dostaną jedynie książkę, której raczej w spokoju nie przeczytają. Coraz częściej bibliotekę zaczęło nawiedzać coraz więcej osób, gdzie organizowali różne spotkania towarzyskie, bo sytuacja w zamku stawała się coraz bardziej napięta, przez konflikt z Ciemnym Panem. Dlatego większość uczniów zaczęła uważać bibliotekę za bezpieczne miejsce, a to dla Hermiony było całkowitym absurdem. Dziewczyna wiedziała, że jeśli Czarny Pan jest w Hogwarcie - znajduje się wszędzie i ciężko będzie znaleźć miejsce, gdzie mogłoby go nie być.
-Widzę, że panna wszystko wiedząca ma adoratorów. Szkoda tylko, że wyglądają, jak wyglądają - parsknął Malfoy i zlustrował wzrokiem Marcusa, stojącego za dziewczyną. Mimo że blondyn nie miał ochoty na żadne zaczepki, nie mógł przepuścić okazji, gdy Granger zostaje zapraszana na randkę. Była to idealna okazja do pośmiania się z dziewczyny. - Odebrało ci mowę?
- Nie, nie odebrało. Wyobraź sobie, że nie mam ochoty na wysłuchiwanie tego, jak żałosna jestem. - Rzuciła niedbale i wyminęła chłopaka. Musiała przyznać, że wszystkie wyzwiska Malfoy'a znudziły się jej już dawno, a niektóre uważała za po prostu dziecinne. Dlatego starała się go ignorować, gdy miała na to okazje. Chciała tylko skupić się na sobie i na swoich bliskich, a nie na niesfornym blondynie, który nie widział świata poza czubkiem własnego nosa.
- Teraz zirytowałaś mnie jeszcze bardziej. Zrobiłaś się gorsza od Pottera. - Powiedział piskliwym głosem.
- Obrażaj mnie, ale proszę, mojego przyjaciela zostaw w spokoju. - Odetchnęła szatynka i wyszła z biblioteki, uprzednio przepraszając bibliotekarkę za zamieszanie.
***
Przez cały wieczór Hermiona siedziała z Harrym i Ronem w pokoju wspólnym Gryffindoru, gdzie mogli w spokoju odrabiać lekcje. Reszta gryfonów zniknęła gdzieś od razu po kolacji, przez co Hermiona nie mogła przepuścić takiej okazji na odrabianie lekcji w ciszy i spokoju. Ogrzewając się przy kominku, dziewczyna pisała kolejną linijkę swojego eseju, który przygotowywała na eliksiry. Mimo że nie przepadała za przedmiotem, jak i za profesorem, nie mogła pozwolić sobie, aby była gorsza od kogokolwiek innego. Wiedza była jej przepustką do lepszego życia.
- Macie odpowiedź na pytanie szóste? - spytał Harry, po czym od razu spojrzał na Hermionę. Chłopak nie chciał wykorzystywać przyjaciółki, jednak wiedział, że nie był wybitnym uczniem. Nie lubił teorii, preferował praktykę, bo uważał, że przyda mu się bardziej. Tym bardziej że praktykę można wytrenować, a teorię po prostu wykuć na pamięć. To zniechęcało go do otwierania jakiejkolwiek książki. Hermiona jednak codziennie powtarzała mu, że nie może ciągle tak robić, bo kiedyś wiedza mu się na pewno przyda, mimo tego chłopak nadal nie był co do tego przekonany i wolał skupić się na machaniu różdżką, a nie na przewracaniu kartek książki.
- Amortencja - rzuciła krótko dziewczyna.
- Jak możesz robić coś innego i znać odpowiedź, na którego pytanie nie widzisz? - jęknął Ron i zaczął szukać odpowiedzi w książce. Nie to, że nie ufał szatynce, ale po prostu od początku ich znajomości chciał się poczuć, chociaż w jednej rzeczy lepszy od niej. Hermiona była dla niego autorytetem, mimo że nie przepadał za teorią tak jak Harry. Gdy przekartkował całą książkę i znalazł odpowiedź na pytanie, spojrzał na dziewczynę i zaśmiał się nerwowo.
- I jaka jest odpowiedź? - spytał zaciekawiony czarnowłosy.
- Amortencja. - Powiedział cicho Ronald i zapisał odpowiedź pod pytaniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top