19
Czuł się upokorzony. Chciał się zemścić, a teraz leży w jakimś brudnym pomieszczeniu. To naprawdę dziwnie być Malfoy'em i siedzieć we własnym lochu. Chociaż najdziwniejsze jest to że przebywa tu za to że zakochał się w mugolce. Dla Draco to nie jest dziwne, a raczej... inne. Hermiona dla niego nie jest zwykłą dziewczyną którą wykorzystuje a ona się z tego cieszy. Ona jest kimś dzięki komu na jego twarzy gości uśmiech. Jej mądre i niezrozumiałe gadki mógłby słychać cały dzień. A w jej czekoladowych oczach zamieszkać. Mógłby wszystko, tylko tyle żeby ona była przy nim. Tylko tyle mu wystarczy.
Myślał tak siedząc skulony pod ścianą. Jego ubranie było wilgotne, co wskazywało na to że siedział tu już kilka dni. Pomieszczenie było ciemne i duże. Szare oczy Dracona wędrowały po ciemności. Nic nie wskazywało na to żeby ktoś miał po niego przyjść. Jednak po chwili usłyszał otwierająca się kłódkę. Do lochu weszła brązowowłosa postać.
-Mam nadzieje że dużo przemyślałeś. - Powiedziała Bellatrix, zbliżając się do ślizgona.
-Przemyślałem. I wiesz co? Kocham ją. Najbardziej na świecie. Jest jedyną osobą przy której jestem szczęśliwy i przy której potrafię się śmiać. Ale ty tego nie zrozumiesz. Nigdy nie kochałaś, ani nikt nigdy nie kochał ciebie. Myślisz pewnie że miłość sprawia same kłopoty. Też tak myślałem. Dopóki się nie zakochałem. Możesz mnie zabić, torturować czy co tam chcesz, ale moja miłość do Hermiony będzie wieczna. - Powiedział głośno stając tuż przed ciotką.
- Jak możesz tak mówić! Byłam zakochana! Kochałam go nad życie, zrobiłam dla niego wszystko! Ale w końcu zrozumiałam że moją jedyną miłością jest cierpienie i ból innych.
- Mówiłem. Nic o tym nie wiesz. Jesteś sadystką, a nie zakochaną kobietą. Nie rozumiesz nic, jesteś głupia jak mój ojciec! Oboje jesteście siebie warci!
- Wyjdź stąd! I nie wracaj! Przyjdź jak zrozumiesz że nie ma miłości. - Po tych słowach Draco zabrał od ciotki różdżkę i wyszedł z Malfoy Manor.
Hermiona siedziała w Wielkiej Sali na śniadaniu. Harry, który wstał tego dnia lewą nogą zajadał jajecznice. W sali było dosyć głośno, a to pewnie z powodu nagłego zniknięcia dyrektora, profesora Snape'a i Draco.
-Myślisz że jest.. Wiesz, no na spotkaniu? - Spytała szeptem dziewczyna.
- Możliwe. - Mruknął chłopak.
- Eh, powinieneś zostać dzisiaj w dormitorium i nie iść na lekcje.
- A cóż to się stało?
- No wiesz.. Przeszkadzał byś swoim marudzeniem innym. Dobra Harry, rób co chcesz ja idę na zaklęcia. - powiedziała po czym wyszła z sali. Korytarze były puste. Echo z Wielkiej Sali roznosiło się po całym Hogwarcie. Gdy była już na piętrze gdzie znajdowała się lekcja, Hermiona przystanęła w oknie. Nagle poczuła ostry ból pod bandażem, który był zawinięty wokół blizny.
- Przepraszam. - Powiedział jakiś głos za dziewczyna. Hermiona od razu go poznała.
- Nie przepraszaj. To nie twoja wina Draco. - odpowiedziała, odwracając się.
- A właśnie że moja. Gdybym cię nie kochał nie bolało by cię to.
- A co ma jedno wspólnego z drugim?
- Nie zastanawiało cię, dlaczego jak wcześniej byliśmy blisko siebie, nie odczuwałaś bólu na bliźnie?
- No.. Tak trochę...
- Kochałem cię, ale wtedy skupiłem się nad takim jednym planem, a nie skupiłem się na uczuciach. Teraz gdy zrozumiałem że cię bardzo kocham, ten plan odrzuciłem na bok.
- Nie rozumiem...
- Śmierciożercy nie umieją kochać. - Powiedział podnosząc lewy rękaw. Oczom gryfonka ukazał sie Mroczny Znak. - To oznacza że nim jestem. Ale jednak ciebie pokochałem. Te dwie rzeczy są tak sprzeczne, że gdy do ciebie podchodzę boli cię ręka. Twoja blizna i Mroczne znaki są ze sobą sprzecznie połączone.
- Rozumiem. Czyli... Naprawdę mnie kochasz?
- Naprawdę.
- Draco...
- Wiem, nie możemy być razem. Nie mogę ci wyrządzać bólu, to by było bez sensu.
- Racja.
- Kocham cię. - Powiedział. Dziewczyna milczała. - Co do mnie czujesz?
- Coś więcej niż zauroczenie, ale jeszcze nie jestem w niebie.
- W niebie?
- Jak się jest zakochanym czujesz jakbyś był trzy metry nad niebem.
- Czemu trzy?
- Bo jak wejdziesz wyżej, możesz spaść.
- Czyli 3 metry?
- 3 metry.
#naoglądałam się 3 metry nad niebem xdd dla nie kumatych: Miłość czasem może doprowadzić do takiego jakby "szaleństwa" przez które robisz głupoty a przez te głupoty ta "idealna" miłość się sypie. I po prostu jak jesteś zakochany to nie zwariuj i nie idź jeszcze metr dalej.
Ps. 3 to przypadkowa liczba xd#
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top