Rozdział 9.
*ważna wiadomość na końcu*
"Pozwól, że sfotografuję Cię w tym świetle
Na wypadek, gdyby to miał być ostatni raz
Kiedy możemy być tacy,
jacy byliśmy"
Siedziałam z Ronem w Pokoju Wspólnym Gryfonów. Jak zawsze panował tam harmider, wszyscy śmiali się, rozmawiali. Siedzieliśmy przy kominku tam gdzie zawsze. Harry'ego nie było. Nie wiedzieliśmy gdzie się podział. Trochę się martwiliśmy, jednak szybko doszliśmy do wniosku, że pewnie jest z Dumbledorem. Harry nic nam nie powiedział o tym, że wtedy gdy my spokojnie spędzaliśmy czas siedząc wygodnie w pokoju wspólnym on, wraz z Dumbledorem wybrali się na misję w sprawie horkruksów. Wtedy nic o tym nie wiedzieliśmy, ale wydarzenia które się pociągnęły za tą wyprawą pozostaną w naszych pamięciach już na zawsze.
Niczego nie świadomi rozmawialiśmy o niezbyt ważnych sprawach. Gdy nagle wybuchło wielkie zamieszanie nie wiele rozumieliśmy. Wszystko się wyjaśniło gdy dopchaliśmy się przez tłum Gryfonów do okna.
Nad Wierzą Astronomiczną widniał mroczny znak.
Pamiętam to jak za mgłą. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Strach mnie sparaliżował. Śmierciożercy w Hogwarcie... Draco wykonał swoje zadanie.
Wszyscy wokół mnie byli bladzi niemal jak kreda. Pewnie sama nie wyglądałam lepiej. Niestety niemal jak zawsze to właśnie mi przyszło zachowanie zimnej krwi. Szybkim ruchem wskoczyłam na pobliski stolik nie zwracając uwagi, że przedmioty które na nim stały spadły na podłogę.
-Cisza!-krzyknęłam, a wszyscy nagle zastygli w bez ruchu. Patrzeli na mnie wystraszonym wzrokiem. Sama nie czułam się lepiej, jednak wiedziałam, że trzeba zachować spokój bo chaos w niczym nam nie pomoże.-Wiem co właśnie czujecie.-zaczęłam, niewiele wiedząc co powiedzieć.-Jednak nie możemy tracić głowy. Musimy zachować spokój...mimo wszystko.
Zeszłam ze stolika. Towarzystwo się już uspokoiło, nie licząc wielu łez które spływały większości po policzkach. Spojrzałam na Rona. On też się bał.
-Co robimy?-zapytał.
Dobre pytanie. Nie miałam pojęcia co robić, nie wiedzieliśmy czy śmierciożercy są jeszcze w Hogwarcie i czy na dobre wyjdzie nam wyjście aby poszukać kogoś z nauczycieli. Całe szczęście nie musiałam odpowiadać na pytanie Rona bo do pokoju pewnym krokiem weszła McGonagall. Kobieta również była cała blada, usta miała ściśnięte.
-Wszyscy wychodzić!-krzyknęła.-Zachowajcie spokój.
Czy profesor się bała? Jeśli tak było to skutecznie nie dała tego po sobie poznać.
Wyszliśmy tak, jak nam kazała. Prowadziła nas pewnym krokiem do wyjścia. Na dworze stały już inne domy. Wszyscy wpatrywali się w Mroczny Znak wiszący na niebie. Nagle wśród nas pojawił się też Harry. Był roztrząśnięty. Szedł chwiejnym krokiem, błądził wzrokiem po zebranym tłumie. Gdy go zauważyłam od razu pobiegłam w jego stronę, Ron za mną. Szybko rzuciłam mu się w ramiona przytulając go do siebie. Chłopak odwzajemnił uścisk. Nie widziałam go w takim stanie od śmierci Syriusza. Wypuściliśmy się z objęć widząc, że nadchodzi ta chwila. Wszyscy zebrani podniośli różdżki w górę oddając "hołd". Był to bardzo wzruszający moment, łzy popłynęły mi po policzkach. Jednak ratowałam się myślą, że Draco żyje.
Po hołdzie wszyscy w ciszy się rozeszli. Dumbledore nie żył. Ta wiadomość wstrząsnęła wszystkimi. Czułam się podle z myślą, że wiedziałam, że nad dyrektorem stoi krzyżyk od dawna, a pomimo tego nikomu o tym nie powiedziałam.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos Harry'ego.
-Snape. To Snape zabił Dumbledora.
Zakręciło mi się w głowie. Jak to Snape? Nic wtedynie rozumiałam. Czyli jak to, co z Draco?
-Jak to...Snape?!-wykrzyknął Ron. Rudy był ewidentnie zszokowany, ja również. Snape był przecież w Zakonie, był przyjacielem Albusa! Wydawało mi się to nierealne.
-Ja wszystko widziałem.-szepnął bliznowaty. Głos mu się łamał.-A nie mogłem nic zrobić! Nic! Leżałem sparaliżowany pod peleryną widząc jego śmierć. To Malfoy-zadrżałam na wzmiankę o Draconie.- To on miał zabić Dumbledora. Stał z różdżką wycelowaną w niego przez dłuższy czas. Mówiłem, że jest śmierciożercą! Dlaczego nikt nie chciał mi wierzyć? Jednak on nie dał rady...Snape to zrobił. On..on na moich oczach spadał z wierzy jak szmaciana laleczka. Nie mogłem w to uwierzyć, nie mogłem. Gdy odzyskałem czucie ruszyłem za Snapem. Czułem taką złość...-przystanął na chwilę jakby chcąc ominąć coś co się wydarzyło. Nie miałam mu tego za złe. Wtedy czułam się okropnie, z myślą, że to przeze mnie Harry tak cierpi.-Nie udało mi się go dogonić więc przyszedłem tutaj.
Nastała cisza. Miałam tyle pytań, jednak nie odważyłam się ich z siebie wydusić. Nie mogłam tego zrobić, po pierwsze wydawało by się to podejrzane, po drugie czułam, że pytania o Dracona byłby w tej sytuacji nie na miejscu.
Chwilowa ulga która nastąpiła po tym jak dowiedzieliśmy się o śmierci Dumbledora minęła tak szybko jak przyszła. Jeśli Snape zabił Albusa to co z Draco? Już rozumiałam dlaczego tego ranka tak dziwnie się zachowywał. Po śniadaniu wysłał mi wiadomość abyśmy szybko spotkali się w Pokoju Życzeń. Dawno nie był taki nerwowy jak wtedy. Powiedział mi coś co dopiero teraz miało dla mnie sens.
"Pamiętaj, że zawsze będę cie kochać, nieważne kiedy znowu się spotkamy. Pamiętaj o tym."
Wiedziałam, że niezbyt szybko go zobaczę. Łzy napłynęły mi do oczu. Bałam się, bałam się o niego.
_
Przepraszam za tak długą nieobecność. Nie miałam weny ani ochoty pisać-co tu dłużej mówić. Ten rozdział pisałam trzy razy, a nadal nie jestem z niego zadowolona. No cóż, czasem tak bywa. Rozdział z małą ilością dramione, ale postaram się aby w następnym było więcej. (na tyle ile fabuła pozwoli) A teraz wiadomość specjalna o której pisałam na górze.
Chciałabym wszystkich zaprosić na nowe dramione którego wstęp już pojawił się na moim profilu. Wszystko zostało tam wyjaśnione.
Czyli co, po przegranych widzimy się tam!😊
eriwle
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top