Rozdział 8.

Nikt nie widzi, nikt nie wie.
Jesteśmy sekretem, który nie może wyjść na jaw.
Tak to jest, tak to działa,
Daleko od innych, bliżej siebie nawzajem

Wszystko pozornie zaczęło się układać. Spotykaliśmy się niemal codziennie w Pokoju Życzeń. Nie wyobrażałam sobie już codziennego funkcjonowania bez obecnosci Ślizgona. Dzień w dzień podczas ciszy nocnej wymykałam się ze swojego dormitorium pod różnymi pretekstami. Wtedy szybko, tak aby nie było mnie słychać w zamku, szłam na spotkanie z Draconem.
Najgorsze były lekcje gdy obydwoje musieliśmy wszytkim pokazywać jak bardzo się nienawidzimy. Draco już może nie wyzywał mnie od szlam przy całej szkole, ale i tak nikt niczego nie podejżewał. No może oprócz Harry'ego, ale on tylko myślał o tym ze Draco jest śmierciożercą. W końcu niemożliwe byłoby aby jego najlepsza przyjaciółka związała się z sługą Czarnego Pana, nie? Do niedawna sama bym tak uważała... Czasami miałam wyrzuty sumienia gdy Harry zrywał noce aby rozgryść wszystkie swoje sny i w ogóle całą tą sprawę z Voldemortem ja siedziałam obok niego i wiedziałam wszystko co ma się wydażyć ale byłam cicho. Ani razu nawet nie podsunęłam mu żadnej myśli która mogłaby mu pomóc. Byłam okropnie egoistyczna, jednak nieco później gdy Hagrid przyniósł niby nie żyjącego Harry'ego to do mnie doszło. Dobrze wiem, że gdyby wtedy Harry zginął na pewno obwiniałabym się za jego śmierć. Byłam i nadal czuję się jak najgorsza przyjaciółka. Nigdy nie zasługiwałam na przyjaźń Harry'ego, on oddałby za mnie życie bez chwili zwątpienia. Ja zdradziłam go, zakochując się w jego wrogu który pracował dla człowieka który zabił jego rodziców i chciał zabić i jego. Jednak to były skutki uboczne mojej przegranej miłości. Dlaczego przegranej? To później...

Teraz może trochę o nim, o osobie która przyćmiła mi wszystko... Dla mnie był całym światem i na prawdę głupio mi jest się do tego przyznawać ale bez chwili zwątpienia zostawiłabym Harry'ego i Rona dla niego, pomimo tego, że oni byli ze mną od zawsze i zawsze mogłam na nich liczyć.
On był cudowną osobą. Kochałam go tak jak nikogo innego. Ta miłość była piękna, do dzisiaj w głowie mam obraz Dracona takiego jaki był na prawdę... Wszyscy pamiętają go jako ironicznego, zapatrzonego w siebie dupka a on był tego całkowitym przeciwieństwem. Jego wzrok gdy patrzał się na mnie, jego ramiona obejmujące mnie tak jak bym była tylko jego...co ja mówię, tak własnie było. Był niesamowicie czuły, troskliwy i wrażliwy. Nie mogłam uwierzyć w jaki sposób udało mu się to ukrywać. Cieszyłam się, że to dzięki mnie Draco chodź przez chwilkę mógł czuć się sobą.

Gdy pewnego wieczoru leżeliśmy w Pokoju Życzeń zaczęło się. Wiedziałam już, że wojna zbliża się nie małymi krokami.

-Obiecaj mi, że nie będziesz brała udziału w wojnie...Jeśli się zacznie.-powiedział nagle Draco leżąc obok mnie.

-Draco wiesz, że muszę...-zaczęłam. Taka była prawda, ja musiałam walczyć i chciałam walczyć. To, że moim chłopakiem był śmierciożerca nie oznaczało, że od razu ubóstwiam Voldemorta i nie będę przeciwko niemu walczyć. Co to, to nie.

-Nic nie musisz Hermiono. Wiem, że chcesz ale proszę...Nie chcę cię stracić. To będzie tak cholernie niebezpieczne...

-Draco posłuchaj co ty mówisz! Martwisz się, że mnie stracisz? Proszę cię, to nie ja mam cholernie trudne zadanie do wykonania zlecone od samego Voldemorta. Ja sobie poradzę, lepiej martw się o siebie. Ja też nie chcę cię stracić ale wiem, że musimy. Musimy z tym skończyć raz na zawsze.-w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy a głos zaczął się łamać.-Może pomyślisz, że jestem głupia i naiwna ale ja na prawdę wierzę, że damy radę. Zwyciężymy, a wtedy nic ani tym bardziej nikt nam nie przeszkodzi. Damy radę.

Ztarłam łzę spływającą po moim policzku a Draco szybko mnie przyciągnął do siebie całując mnie w czoło. On też walczył ze łzami. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie przez dłuższy czas, dopóki blondyn nie zaczął mnie całować. Na początku całował mnie delikatnie i czułe jednak z minuty na minutę pocałunki robiły się coraz bardziej zachłanne. Wkładaliśmy w nie całą swoją siłę i miłość. Chyba nie muszę opisywać co stało się później.

Ja i Draco Malfoy właśnie się kochaliśmy.

Nie wiele myśleliśmy robiąc to. Nie wiem, może stalo sie to pod wpływem impulsu, emocji? Wiem jednak, że tego nie żałuje. Był to wynik naszej miłości a tego nie można żałować. To było piękne.

_

Z rozdziału zadowolona nie jestem, jest krótki i w ogóle okropny ale następny będzie lepszy. Po prostu każda książka ma lepsze i gorsze rozdziały a w mojej wypadło akurat na rozdział 8, cóż takie życie. To opowiadanie zbliża się już powolutku do końca, chyba nawet bardziej niż bez pamięci (kto mnie śledzi ten zna)

eriwle

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top