Rozdział 6.
Jak długo będę Cię kochać?
Tak długo jak nad Tobą będą gwiazdy.
I dłużej jeśli mogę.
Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Diametralnie.
Draco zachowywał się naprawdę normalnie. Rozmawialiśmy gdyby nigdy nic. Rozmawialiśmy tak jakby tych wszystkich obelg i wszystkiego innego nigdy nie było. Uświadomiłam sobie, ze Draco jest naprawdę dobrym kompanem do rozmów. O dziwo mieliśmy dużo wspólnych tematów. Nasza relacja...zaczęła mi się podobać.
Do pokoju życzeń chodziłam z uśmiechem na twarzy.
Czy miałam wątpliwości? Chyba nie. To wszystko, jego zachowanie było takie...prawdziwe. tak, prawdziwe to chyba dobre słowo. Niezdawałam sobie nawet sprawy z tego, ze Draco Malfoy mi zaufał. Tak, zaufał. Coraz częściej się przedemną otwierał, opowiadał o sobie, swoim życiu. Oczywiście nie zostawałam mu dłużna. Również w jakiś sposób mu zaufałam.
Wtedy zaczęły się wszystkie kłamstwa z mojej strony. Jednak byly one skierowane do moich przyjaciół. Harry, Ron, Ginny... Kłamstwa wychodziły z moich ust z taką szybkością, taką precyzją, ze oni nigdy, ale to nigdy niczego nie podejrzewali. A ja dalej codziennie poiłam ich klamstwami które dla mnie? Dla mnie stały się rzeczą normalną... Moze i wtedy sama o tym jeszcze nie wiedziałam ale potrafiłam zrobić wszystko aby tylko spotkać się z Draconem Malfoyem. I nic nie potrafiło stanąć mi na przszkodzie.
Ważenie eliksiru szło nam dobrze. Nawet za dobrze... Do skończenia naszego zadania zostały dwa dni. Wiedziałam, że z dniem w którym oddamy nasz eliksir to wszystko...skończy się. Te dwa tygodnie szybko minęły, za szybko. Przez chwilę nawet chciałam wlać czegoś do naszego idealnego kociołka, ale wiedziałam, że to będzie podejrzane. W końcu ja z Draconen mieliśmy najlepsze wyniki z eliksirów w naszych domach.
W ten dzień o dziwo panowała między nami napięta atmosfera. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale Draco również nie był pocieszony, ze zostały nam dwa dni...
-Może oddamy już nasz eliksir?-zapytalam sie, niby od niechcenia a tak naprawdę chcialam przerwać tę niezręczną ciszę. W duchu modliłam sie aby blondyn sie nie zgodził.
-Nie!-chłopak aż sie poderwał.-To znaczy...jeszcze musimy go doogladac...Wiesz w końcu zależy nam na dobrej ocenie.
-Ach, tak oczywiście.
Siedzieliśmy znowu w ciszy. Spojrzałam na Dracona. Bawił się swoimi palcami. Nagle jego wzrok padł na mnie. Uśmiechnął się. Z uśmiechem wyglądał cudownie. Pomijając jego cienie pod oczami, i wszystko inne. Odwzajemniłam uśmiech i wstałam podchodząc do naszego eliksiru. Draco również wstał a po chwili był już koło mnie. Wspólnie przyglądaliśmy się bulgocząmu eliksirowi.
-Już prawie skończony..-szepnął a ja pokiwałam głową. Łzy mimowolnie napłynęły mi do oczu. Modlilam sie tylko, abym nie zaczęła płakać. Jednak nie mogłam tego nie zrobić. Wszystko rozdzieralo mnie od środka na myśl, ze to juz koniec. Nie mogłam lub nie chciałam tego zaakceptować.
Pociągnłam nosem a po moim policzku spłynela pierwsza łza którą szybko starałam kantem rękawa.
Zauważył.
-Coś sie sta...
-Nie, nie.-jednak głos mnie zdradził.
Draco złapał mnieza ramiona i przesunął tak, ze stałam naprzeciwko niego. Patrzał sie na mnie z zmartwieniem(?) a po mojej twarzy splynelo jeszcze parę łez, na których miejscu pojawiały sie kolejne.
-Hermiono czy to wi...
-Jak to teraz będzie?-zapytałam nagle, przerwywajac mu. Spojrzał sie na mnie takim wzrokiem jakby mnie rozumiał, a ja kontynuowałam.-Powiedz mi jak to teraz będzie? Wrócimy do tego co było wcześniej, co? Bo jeśli taki zamiar miałeś od początku to mogłeś mnie poinformować bo wtedy nie zaczeloby mi zależeć!-wykrzyknelam i dopiero po chwili uświadomiłam sobie to co powiedziałam. Draco wydawał sie byc równie zdziwiony jak ja. Podniósł swoją rękę powoli i otarł moje łzy z policzkow.
-Nie, nie mam ani nie miałem takiego zamiaru. Nie wiem co dalej będzie, tez mi sie nie podoba, ze to juz koniec bo wiem, ze to dopiero początek. Hermiono, ja... Ostatnio nie mogłem spać. Przyszłem tutaj, aby zobaczyć nasz eliksir. Dobrze wiesz, że to amortencja. Jej zapach...no sama wiesz. Wtedy gdy nachylilem sie nad kociołkiem poczułem twój zapach. Zapach twoich perfum. Teraz tez to czuje. Wanilja...-zrobił przerwę aby sprawdzić chyba moją reakcję. Stałam przed nim a w mojej głowie toczyła sie wojna. Z początku myślałam, ze to tylko sen. Piękny sen.-Miałem ci tego nigdy nie mówić, wiem dobrze, ze taka cudowna osoba jak ty nie zasluguje na kogos takiego jak ja. Ale ja niepotrafie...nie potrafie o tobie nie myśleć, nie potrafie z tobą nie rozmawiać. Nie potrafię... moze i jestem egoistyczny, ale chciałbym żebyś o tym wiedziala.
-Draco, ja...
-Nic nie mów. Mi tez zależy. A jeśli chodzi o to co dalej będzie to... wymyślę coś. Jeśli oczywiście tego chcesz..
-Tak, chcę.-te słowa wypłynely z moich ust szybciej niż moglabym przysiąść. Draco uśmiechnął sie lekko i udał sie do wyjścia. Przy drzwiach odwrócił sie jeszcze i spojrzał na mnie, jego oczy błyszczały... Wyszedł.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Spojrzałam na eliksir który stał obok mnie.
Skoszona trawa, pergamin i.....
Wiedziałam już, że Draco Malfoy stał sie dla mnie cholernie ważną osobą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top