Rozdział 10.
"Oh, nie możesz słyszeć że płaczę,
Zobaczyć, jak moje marzenia umierają,
W tym miejscu w którym stoisz,
Samotnie."
Kiedy go zobaczyłam?
O dziwo na drugi dzień. Pogrzeb Dumbledora...wtedy spotkałam Draco ostatni raz.
Tak, ostatni.
Nasze spotkanie nie trwało długo, bo nie mogło długo trwać. Po pogrzebie profesora dostrzegłam jasną blond czuprynę w Zakazanym Lesie. Od razu go poznałam. Do teraz pamiętam jak serce kołotało mi w klatce piersiowej. Szybkim krokiem poszłam w jego stronę.
Oczywiście nie pomyliłam się, to był Draco Malfoy we własnej osobie.
Gdy mnie zobaczył odetchnął z ulgą, zresztą ja tak samo. Nawet nie zauważyłam kiedy tkwiłam już w jego objęciach. Łzy popłynęły mi po policzkach. Tak bardzo się bałam. Bałam się o niego, o to, że coś mu się stanie. Nie chciałam się z nim rozstawać co niestety, ale było konieczne i obydwoje dobrze o tym wiedzieliśmy.
Draco też płakał. Draco Malfoy, arystokrata, czarodziej czystej krwi płakał przytulając szlamę Hermionę Granger.
Przez dłuższą chwilę nie odzywaliśmy się do siebie. Delektowaliśmy się swoją obecnością, bliskością.
Po chwili wypuściliśmy się z objęć. Przypatrywałam się jego twarzy, wiedząc, że szybko nie będzie dane mi jej oglądać. Chciałam zapamiętać wszystko, jego bladą cerę, piękne szaro-błękitne tęczówki wpatrujące się we mnie z miłością.
Draco scałował łzy spływające po moich policzkach.
-Nie płacz.-powiedział z łzami w oczach i łamiącym się głosem. Uśmiechnęłam się lekko, jeśli można było nazwać to uśmiechem.
Spowrotem się w niego wtuliłam.
-Jak to będzie dalej Draco? Co jeśli któreś z nas...
-Nie Hermiona.-przerwał mi.-Obiecuję ci, że zrobię wszystko co w mojej mocy abyśmy tylko byli razem. I wiedz, że tak będzie, bo szybko się mnie nie pozbędziesz. Gdy tylko wojna się skończy będziemy razem, szczęśliwi. Zamieszkamy w małym domku, kupimy sobie nawet psa!-krzyknął a ja uśmiechnęłam się wyobrażając sobie Dracona bawiącego się z małym uroczym pieskiem.-Później będzie gromadka dzieci. Widzisz już te małe, blond włose dzieciaczki biegające po naszym domku? Będą urocze.
-Kocham cię Draco.-szepnęłam mocniej go przytulając.
-Ja ciebie też Hermiono. Cholernie cię kocham, i na prawdę wierzę w to, że nam się uda. Proszę cię, ty też wierz.
-Wierzę Draco, wierzę.
Pocałowałam go. Pocałunek był długi, namiętny i lekko zachłanny. Chciałam wierzyć, że nie ostatni raz dane będzie mi smakować jego pięknych ust.
Musieliśmy wracać. Ja musiałam wrócić do Harry'ego i Rona, Draco do...nawet wole nie myśleć gdzie on musiał wracać.
To było najgorsze, czas w którym każde z nas musiało iść w swoją stronę.
Pomimo tego jak bardzo tego nie chciałam w głowie ciągle miałam myśl, że to jest pożegnanie. Takie...ostatnie.
Ale nie, nadal wierzyłam. Naiwnie wierzyłam w to, że nam się uda. Wierzyłam tak, jak chciał tego Draco.
Płakałam. Płakałam jak małe dziecko odwracając się by wrócić do przyjaciół, zostawiając w tyle cały mój świat. Nie chciałam tego, robić, miałam ochotę odwrócić się i pobiec do Dracona, powiedzieć mu jak mocno go kocham i nigdy go nie opuszczać.
Jednak wiedziałam, że to było niemożliwe. Obydwoje mieliśmy swoje sprawy które musieliśmy załatwić.
Dlatego nie odwróciłam się, choć moje serce dosłownie krwawiło.
Pozostało mi nic innego jak wierzyć. Wierzyć, że nam się uda.
_
Rozdział krótki, ale taki jak chciałam.
Płakałam pisząc go.
eriwle
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top