Rozdział 6


Hermiona powoli uniosła ciężkie powieki. Oślepiło ją jasne światło, powodując chwilową panikę. Czy umarła?

Jednak już po chwili zrozumiała iż blask pochodzi od lampy przymocowanej do sterylnie białego sufitu. Rozejrzała się nieprzytomnie po otoczeniu i odkryła, że znajduje się w Skrzydle Szpitalnym. Okna przypominały kwadratowe, czarne dziury, przez co światło lamp wydawało się intensywniejsze.

Pomieszczenie było puste, jeżeli nie policzymy rzędu szpitalnych łóżek i parawanów. Ale dlaczego, do jasnej ciasnej, dziewczyna się tutaj znalazła ?

Drzwi zaskrzypiały i do Skrzydła wszedł profesor Hayes.

- O, obudziłaś się ! - Zawołał wesoło, a zmarszczka zmartwienia wygładziła się i był tak samo przystojny jak wcześniej.

Hermiona zauważyła, że zamiast swojego standardowego, srebrnego miecza na piersi, szatę przyozdabiała złota korona. Bardzo ładnie wyszyta - stwierdziła.

- Co się stało ? - spytała.

- Miałaś mały wypadek, Hermiono - dziewczynę zdziwiła ta poufałość. Nie „panna Granger", jak nazywali ją wszyscy nauczyciele ? - proszę bardzo.

Nauczyciel podał jej niewielką, ładnie ozdobioną karteczkę.

- To zaproszenie od profesora Slughorna - wyjaśnił mężczyzna na widok zdziwionej miny Gryfonki.

- Myślałam, że zrezygnował z Klubu Ślimaka.

- No cóż, twój wypadek bardzo wszystkich zmartwił. Twoi przyjaciele dopiero co wyszli, minąłem ich na schodach. Patrz ile masz od nich prezentów.

Rzeczywiście, na szafce nocnej aż kipiało od paczuszek i słodyczy. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko na ich widok. Miło było widzieć, że przyjaciele się o nią martwią. Jednocześnie przypomniała sobie jak spadła ze schodów. W swoje urodziny.

- Ile już tu leżę ?

- Nie martw się, spałaś tylko kilka godzin. Nadal mamy 19 września, co chyba oznacza, że muszę złożyć ci życzenia. Tak więc, Wszystkiego Najlepszego, żebyś więcej nie miała takich wypadków.

Profesor Hayes wyjął z kieszeni pudełeczko owinięte w ozdobny papier, na którym tańczyły milusie króliczki. Hermiona mocno zdziwiona przyjęła prezent i od razu otworzyła, aby zrobić nauczycielowi przyjemność. Prezentem okazała się bogato zdobiona szkatułka z ciemnego drewna, zapięcie przypominało złotą winorośl. Jednak w głęboką konsternację wprowadziła, dziewczynę, zawartość pudełeczka.

- Ale ja nie mogę tego przyjąć - zwłaszcza od nieznanego mi faceta.

Ostatnie oczywiście, Hermiona pomyślała. W środku, bowiem, znajdowała się przepiękna brosza w kształcie łabędzia. Wysadzany był błękitnymi kamieniami, a złote obramowania zawijały się, tworząc nierzeczywiste kontury.

- Dlaczego ? - Hayes był szczerze zdziwiony.

Hermiona zastanawiała się, dlaczego ten mężczyzna zachowywał się wobec niej tak poufale. Przecież to nienormalne ! A może on ma problemy z głową ? Ale w takim razie nie mógłby uczyć.

- To za drogi prezent jak dla uczennicy - powiedziała z naciskiem ostatnie słowo.
Mężczyzna oblał się pąsem ale nie stracił rezonu. Uśmiechną się lekko do Gryfonki i wzruszył ramionami.

- Zapomniałaś dodać: najlepszej uczennicy, która dopiero co miała wypadek. A moja siostra zawsze powtarzała „jak dają - bierz, jak biją - uciekaj". Po prostu to przyjmij i zdrowiej.

I zanim zdążyła zaprotestować, nauczyciel obrócił się na pięcie i niemal wybiegł z sali. Dziewczyna westchnęła i opadła na poduszki. Szczerze powiedziawszy, bardzo podobała jej się broszka i z czymś kojarzyła. Na pewno była droga i stara, więc może czytała gdzieś o niej w książce ?

Hermiona wypoczęła po długim śnie, nie chciało jej się leżeć w łóżku, dlatego wstała i zaczęła oglądać prezenty od innych. Dużo słodyczy. Trochę eleganckiej biżuterii - nie równającej się jednak z broszą - i inne dość zwyczajne rzeczy. Uwagę Gryfonki przykuł jedynie duży album z liścikiem. Na okładce znajdował się Hogwart na tle popołudniowego nieba. Dziewczyna nie mogła przestać podziwiać jego szczupłych wieżyczek, czterech wież wyznaczających kierunki świata, licznych okien, balkonów, masywnych murów i błoni roztaczających się dookoła zamku. Widać było nawet kawałek jeziora, w którym pluskała się wesoło ośmiornica.

Gdy w końcu otworzyła liścik, nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Droga Hermiono,

Zapewne rozczarowałaś się beznadziejnymi prezentami jakie daliśmy Ci rano (No błagam, chusteczki do różdżki ?! Według mnie, Ron przesadził). Miało to jednak na celu zmylenie Ciebie, chociaż jesteś bystrą bestią i pewnie się domyśliłaś, że była to nasza przykrywka. Kluczykiem, który Ci dałam otworzysz album. Mamy nadzieję, że Ci się spodoba.

Całusy, Ginny, Harry, Ron, Neville i Luna.

P.S Ron nie patrzy, to powiem Ci, że ma dla Ciebie indywidualną niespodziankę !! - Ginny.

Hermiona przeszukała kieszenie i znalazła kluczyk od przyjaciółki. Zanim jednak otworzyła album, zrobiła z prezentów Harry'ego i rudej naszyjnik, który mogłaby nosić zawsze ze sobą. Wspaniały prezent.

Gdy już otworzyła album, łza spłynęła po jej policzkach.

W środku znajdowały się zdjęcia Hermiony i wszystkich jej znajomych w różnych sytuacjach. Od drugiej klasy oczywiście, kiedy doszedł Colin. Dziewczyna śmiała się widząc Rona wymiotującego ślimakami, aczkolwiek wtedy bardzo się o niego martwiła. Zdjęcia Neville'a gdy zasmarkał się przy stole i różne mecze Quiditcha. Seamus wybuchający swój plecak i Crabbe, którego zaatakowała sowa... to był taki piękny prezent, przebijający nawet broszkę.
Największe znaczenie dla człowieka mają jego wspomnienia. Sentymentalne bzdury, ale jednak bardzo ważne. dziewczyna nie mogła czekać do rana, aby podziękować przyjaciołom. Chwyciła swoje rzeczy i pognała do Wieży Gryffindoru.



W Pokoju Wspólnym nikogo nie było, podobnie w dormitorium, z czego, Hermiona, wywnioskowała iż trwa kolacja. Pobiegła więc do Wielkiej Sali cała w skowronkach.

Wszyscy już jedli, nie zwracając na nią uwagi, dlatego bez problemu dotarła do stołu domu Lwa. Pierwsza ujrzała ją Ginny i piszcząc jak mała dziewczynka, rzuciła się przyjaciółce na szyję. Wszyscy zaczęli ją witać mimo, że nie było, Hermiony tylko kilka godzin.

Gdy w końcu usiadła, podziękowała Gryfonom za prezent.

- To nic takiego, Miona. Jak ja się cieszę, że wszystko z tobą w porządku! Pani Pomfrey mówiła, że zostaniesz w Skrzydle przynajmniej przez parę dni.

- Cóż, nie powstrzymywała mnie - Hermiona mówiła samą prawdę.

- Co ci się stało ? - Spytał Harry.

- Nic, byłam po prostu trochę zmęczona i nieuważna. Nadal trochę bolą mnie siniaki. Zakładam, że złamania, pani Pomfrey, w mig wyleczyła, co ?

Zawiązała się miła rozmowa, która odprężyła Hermionę. Mimowolnie, sama nie wiedząc czemu, spojrzała na stół Ślizgonów i zauważyła, że Malfoy przygląda się jej ze zmarszczonymi brwiami. Nigdy by tego nie powiedziała przyjaciołom, ale w czasie, gdy była nieprzytomna, śniło się jej, że Ślizgon czuwa przy jej łóżku. Tak bez słowa, cicho ale ... w pełni.

Hermiona wiedziała, że plecie bzdury, ale to tylko sen, więc nie było się czym przejmować. Zjadła kilka kanapek, na które miała ochotę, ale ogólnie czuła się najedzona.

- Na pewno nie chcesz tej owsianki ? Cały dzień nic nie jadłaś - zauważył Ron.

- Opychałam się słodyczami jak was nie było - skłamała dziewczyna, wiedząc, że przyjaciele nie daliby jej spokoju. A jak przeczytała w jednej książce: ciało człowieka jest niezbadane i nie możemy do końca znać jego kaprysów.

Gdy Hermiona znalazła się w dormitorium, pomyślała, że wbrew pozorom, dzień był udany. Położyła się spać spokojna i wesoła. Szkoda, że sny tego nie doceniły i postanowiły trochę ją pomęczyć.

Dziewczyna topiła się. Razem z Harrym i Ronem zeskoczyli z grzbietu smoka w prost w lodowatą toń jeziora. Spadli z dużej wysokości, uderzenie pozbawiło dziewczynę tchu. Woda napierała na nią ze wszystkich stron, dusząc, topiąc, śmiejąc się z jej bezradności. Żywiołem dziewczyny były książki, umysł, a nie pływanie, którego nauczyć się z woluminów nie mogła.

Nagle tuż obok pojawił się twarz Dumbledor'a. Wysunął on swoją różdżkę i skierował ją w stronę Gryfonki. Wypowiedział jakieś zaklęcie i niewidzialna taśma zaczęła oplatać, Hermionę od stóp po czubek głowy. Teraz nie mogła nawet się ruszyć, czuła, że jest do czegoś przywiązana. Słyszała śpiew trytonów, ale on jedynie potęgował jej strach.

I wtedy pojawiło się światło. Dziewczyna czuła jednocześnie, że leży na suchym łóżku, ale świadomość mówiła, że to piasek. Jesteś na brzegu ! Wypłynęłaś, otwórz oczy i się przekonaj. Hermiona tak zrobiła i ujrzała postać otoczoną złotą łuną.

- Śpij spokojnie, moja rybko. Będę czuwać.

Jedyne szczegóły, które dziewczyna zapamiętała to burza jasnych loków i brosza w kształcie łabędzia na piersi nieznajomej kobiety. Potem zasnęła snem spokojnym, bez koszmarów.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top