Rozdział I

Co się znowu działo z tą małą Gryfonką? Wyglądało na to, jakby miała ostatnio problemy ze skupieniem się. ONA miała problem z nauką, ONA o mianie najbystrzejszej uczennicy od czasów Roveny Ravenclaw! Jeśli Granger przestanie się uczyć to świat chyba stanie na głowie -myślał Draco, grzebiąc w swoim talerzu podczas obiadu w Wielkiej Sali i od czasu do czasu spoglądając z zaciekawieniem na zagubioną Hermionę.

Chyba jednak pora wyrzucić szlamę z myśli,co ona tu właściwie robi? -pokręcił głową.

Jednak wiedział, że nie tylko na nim takie duże wrażenie wywarła nagła ,,zmiana" u najlepszej uczennicy. Większa część uczniów zerkała od czasu do czasu w stronę stołu Gryffindoru. Gryfonka czuła się tą najwyraźniej akcją mocno zażenowana, gdyż zakryła twarz burzą loków i zsunęła się niżej na krześle. Widać było, że nie chce się znajdować w centrum takiego zainteresowania.

---

Jej talerz z jedzeniem wyglądał na prawie nietknięty. Nie miała na nic apetytu od wczorajszego przedpołudnia.

-Miona, w porządku? -szturchnął ją delikatnie Ron.

Odruchowo zgromiła go spojrzeniem, ale zaraz się poprawiła i lekko uśmiechnęła. W końcu nie był niczemu winny, choć czasami doprowadzał ją do szału swoimi nie do końca przemyślanymi pytaniami.

-Tak, w porządku, nic mi nie będzie - odparła krótko z nutą sarkazmu i natychmiast odwróciła głowę, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie ma ochoty na pogaduszki.

Jednak nie dana jej była chwila spokoju, bo z drugiej strony dobiegł ją wówczas szept Harry'ego.

-Przecież widzimy, że coś ci jest, dlaczego nie chcesz powiedzieć, o co chodzi? -poczuła na sobie spojrzenie zielonych oczu.

-Nie wiecie o co chodzi? Naprawdę tak ciężko się domyśleć? -westchnęła Hermiona, rozczarowana poziomem inteligencji swoich przyjaciół. -Każdy chyba to wie.

-Wciąż zadręczasz się tą sytuacją z wczoraj? Hermiono, każdemu może się zdarzyć, nawet najlepszym, a nimi się nie przejmuj, to po prostu idioci, którzy szukają sensacji idealnej do rozesłania plotek po całym Hogwarcie. Niektórzy nadają się na uczniów Rity Skeeter.

Hermiona jednak nie poczuła się dzięki temu lepiej. Nie tyle denerwował ją szum wokół niej, co samo to, co się z nią działo. Wcale nie opuszczała się w nauce! Właściwie jak mogła tak myśleć? Może i Harry miał rację, może to tylko jeden pojedynczy wybryk przez chwilę nieuwagi, może to przez zmęczenie, ale tak czy inaczej naprawi to. Ona, Hermiona Granger, nie podda się tak łatwo przez jedną sytuację! To do niej nie pasowało. Musiała wziąć się w garść i pokazać reszcie, że powróci jeszcze silniejsza, będzie się udzielać jeszcze bardziej, jak tylko to możliwe. Już nikt jej nigdy nie zagnie.

W końcu kiwnęła głową.

-Masz rację, Harry. Naprawię to, to się więcej nie powtórzy. -uśmiechnęła się do niego, jakby to jemu chciała dodać otuchy.

Sama nie miała pewności, co się wydarzy, ale czuła motywację, by wziąć się w garść. Hermiona miała silny charakter i nie dało jej się tak łatwo złamać.

---

Hermiona siedziała w dorminatorium i odrabiała pracę domową z największą dokładnością. Chciała w nią włożyć jak najwięcej wysiłku, by wyszła jak najkorzystniej. W pewnym momencie usłyszała za sobą kroki i po chwili poczuła, że ktoś się nad nią nachyla. Podniosła głowę z nad kartki.

-Och, co ty tu robisz, Ginny? To znaczy, myślałam, że szłaś na błonie -odezwała się.

Rudowłosa zrobiła kilka kroków w tył i usiadła na łóżku Hermiony, po czym poklepała miejsce obok siebie.

-No, chodź tu, siadaj, musimy pogadać -zaznaczyła.

Hermiona westchnęła i spojrzała z żalem na swoją niedokończoną pracę domową. Po chwili odłożyła długopis i z ociąganiem powlokła się na miejsce obok Ginny. Nie lubiła uczucia, że nie skończyła jakiegoś zadania i ciążyło jej to na sumieniu.

-Coś się stało, Ginn? -spytała, nie patrząc na przyjaciółkę.

-To ty mi powiedz. Masz jakieś problemy? Chodzi o to, że to trochę nie w twoim stylu -wyjaśniła.

Hermiona westchnęła i odgarnęła włosy,bawiąc się palcami.

-Nie, nie mam żadnych problemów, ja... nie wiem, jak to się stało, ale myślę, że to tylko i wyłącznie moja wina i że potrzebuję tylko czasu i skupienia, by to wróciło do normy. Tak czy inaczej, to się więcej nie powtórzy, wiem to -uśmiechnęła się.

-Dobrze, że tak myślisz, ale co masz zamiar zrobić z tymi plotkami w Hogwarcie? Mówią, że przestałaś się uczyć, bo...

-Nie kończ -przerwała jej Hermiona. -Nie interesują mnie plotki. Moim zadaniem jest by ich nie potwierdzić, czyli się po prostu udowodnić, że nie zamierzam zrezygnować z nauki -powiedziała pewnie.

-Więc tak zrób. Spraw, że usta same im się zamkną.

---

Następnego ranka Hermiona nie mogła się dobudzić. Dopiero donośny trzask drzwi łazienki wyrwał ją z odrętwienia spowodowanego snem. Podniosła się do pozycji siedzącej i przetarła zaspane oczy. Natychmiast powiodła wzrokiem w stronę źródła owego hałasu i spostrzegła Ginny wychodzącą z łazienki w szlafroku.

-Głośniej się nie dało? -jęknęła Hermiona.

Ginny wzruszyła ramionami.

-Właściwie to zrobiłam to specjalnie, bo stwierdziłam, że bez tego nigdy się nie obudzisz -powiedziała, unosząc kącik ust.

Hermiona wzniosła oczy ku górze w geście poirytowania. W duchu jednak dziękowała przyjaciółce za nawet taki rodzaj pobudki, gdyż było już mocno po siódmej. Szybko wyskoczyła z łóżka i pobiegła do zwolnionej łazienki mijając się z rudowłosą. Zamknęła drzwi, słysząc cichy chichot i po odbyciu porannej toalety i rozczesaniu kołtunów była gotowa. Odświeżona i ubrana w szaty Gryffindoru spojrzała w pewnym momencie na biurko. Zastygła w bezruchu, ale nie minęło kilka sekund, a rzuciła się do stosu papierów, pamiętając jednocześnie, jak mało czasu zostało jej do rozpoczęcia lekcji. Kompletnie zapomniała. Prawie cały wczorajszy wieczór spędziła na rozmowie z Ginny, a kiedy ta stwierdziła, że jest już późno, Hermiona poczuła takie wykończenie, że kompletnie wyleciało jej z głowy, że nie dokończyła wcześniejszego zajęcia. Brzmiało to tak żałośnie, że sama Hermiona nie mogła uwierzyć w swoją bezmyślność w tamtym momencie.Teraz, o zgrozo, miała niecałe dziesięć minut na dokończenie tak ważnej pracy domowej, która miała być, cóż, skromnie mówiąc, idealna i zasłużyć na Wybitny... Hermiona przebiegła wzrokiem po pergaminie, by dojść w którym momencie pisania wypracowania skończyła. Jak się okazało, odrobiła większą połowę, ale wciąż miała wiele do powiedzenia na ten temat, który można było opisać rozlegle. Teraz jednak nie miała czasu na rozpisywanie się i staranność, musiała się streszczać, w efekcie czego, jej praca w zamyśle została kilkakrotnie skrócona. Jednak teraz liczyło się to, by była skończona. W środku licząc, że przynajmniej pierwsza połowa pracy będzie cenna, Hermiona dotarła z Ginny pod salę Zielarstwa.

---

Znów to samo. Hermiona czuła niepokój, oddając swoje wypracowanie na lekcji Zielarstwa. Rozejrzała się po klasie, mając wrażenie, że wszyscy spoglądają na jej trzęsące się nieznacznie dłonie. Nic takiego jednak się nie stało. Każdy był zajęty swoimi sprawami, a po sali od czasu do czasu słychać się dało pomruki niezadowolenia uczniów niezadowolonych najwyraźniej z efektów. Jakby tego było mało,Harry spoglądał na nią z niepokojem, gdy się odwróciła. Najwidoczniej widział, że praca Hermiony zawierała mniej kartek niż dotychczas. Ona natomiast gnębiła się w duchu za to, że jeśli i tym razem zawiedzie, straci szacunek i opinię inteligentnej czarownicy, a plotki staną się rzeczywistością. Nie tak to miało wyglądać. Ale cóż mogła na to poradzić? Uczyć się, uczyć się i jeszcze raz uczyć się. Musiała na chwilę odstawić pewne rzeczy, by znaleźć na to więcej czasu, aby wszystko wróciło do normalności.

---

Wychodząc z sali poczuł jak coś z impetem próbuje się przecisnąć obok niego przez drzwi. Coś albo ktoś. Uniósł brwi widząc tą drobną istotkę z prawdziwie gryfońskim temperamentem, niezdarnie starającą się wyrwać z tłumu uczniów, którzy wysypywali się z sal, w których skończyły się lekcje. Stwierdził, że ta Gryfonka ma w sobie za dużo odwagi, ot tak wpychając się przed niego bez pardonu. Zanim zdążyła się ulotnić, przyspieszył kroku i chwycił ją za rękaw szaty, od razu krzywiąc się i wycierając dłoń o róg szaty. Hermiona zatrzymała się i odwróciła, a w jej spojrzeniu brązowych tęczówek, w których przez chwilę malowało się zdziwienie, teraz inicjatywę przejęła wściekłość i nienawiść.

-Czego chcesz,Malfoy? -prychnęła, przyciskając do siebie podręczniki i zadzierając podbródek w geście irytacji.

-Ładnie to się tak wpychać? -syknął, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.

-I tylko to cię tak boli? Uraziłam twoją arystokratyczną dumę? -wywróciła oczami.

Uniósł brew zdezorientowany.

-Arystokratyczną dumę? -powstrzymał uśmieszek wkradający mu się na usta. -Coraz lepiej, Granger, coraz lepiej.

Hermiona zmarszczyła czoło, po czym stwierdziła gorzko:

-Widzisz Malfoy, szlamy tak mają.

Spojrzał na nią zaskoczony.

-No proszę, Kujonica Gran... albo sama Granger -przerwał, uśmiechając się wrednie. - ...nareszcie zrozumiała swoją wartość?

W oczach Hermiony pojawiły się wściekłe ogniki. Nie dość, że podważył jej inteligencję to na dodatek po raz kolejny nazwał ją,choć nie wprost, szlamą. Tego Hermiona nie zniosła. Nie wahając się, zamachnęła się, by uraczyć Ślizgona idealnie wymierzonym ciosem w policzek, lecz ze zdziwieniem stwierdziła, że jej otwarta dłoń zatrzymała się kilka centymetrów przed jego twarzą. Poczuła zaciskający się ucisk na jej nadgarstku, jak odcina jej dopływ krwi i syknęła, patrząc z nienawiścią na Malfoy'a. Perfidny uśmieszek wkradł się na usta chłopaka, gdy spostrzegł, że Gryfonka nieudolnie próbuje się uwolnić z jego uścisku. W pewnym momencie złapał jej spojrzenie, w którym nie potrafiła ukryć bólu. Zmarszczył brwi i westchnął, po czym nieco poluźnił ucisk na jej nadgarstku. Z jakiegoś powodu nie chciał jej sprawiać bólu, na co skrzywił się w myślach, usprawiedliwiajac się, że nie ma ochoty zniżać się do poziomu, w którym dotyka czarownicy nieczystej krwi, krótko mówiąc, szlamy. Ostatecznie puścił ją i bez słowa odwrócił się i odszedł w tylko znanym jemu kierunku. Zaskoczona Hermiona wpatrywała się jeszcze przez chwilę w miejsce, w którym przed chwilą stał z nienawiścią, po czym potarła swój obolały nadgarstek, który był mocno zaczerwieniony. Liczyła, że nie pozostaną jej siniaki, z czego musiałaby się tłumaczyć przed przyjaciółmi. Ten dzień rozpoczął się okropnie, najpierw praca domowa, a teraz konfrontacja z Malfoy'em. Hermiona miała dość i marzyła, by już zamknąć się w swoim dorminatorium i usiąść w fotelu z dobrą książką. Miała dosyć zdarzeń, w jej głowie tliła się kusząca myśl o zemście na Ślizgonie, ale zganiła ją, twierdząc, że ma teraz gorsze zmartwienia, niż rozpoczynanie z nim wojny. Odegra się, kiedy znajdzie się do tego sytuacja, lecz teraz jedynym jej celem była dalsza praca. Hermiona potrząsnęła głową, próbując uwolnić się od natrętnych myśli i ruszyła przed siebie, spostrzegając, że korytarz już opustoszał.

---

-Hermiona -poczuła, że ktoś chwyta ją za ramię i ciągnie lekko do tyłu.

Drgnęła i odwróciła się w stronę Harry'ego.

-Coś się stało? -spytała zaniepokojona nagłą reakcją bruneta.

-Nie tutaj -odparł, rozglądając się na boki.

-Przecież nikogo tutaj nie ma -stwierdziła zdziwiona Gryfonka i omiotła wzrokiem pusty korytarz.

-Tak ci się tylko zdaje, Hermiono -wskazał ruchem głowy na obrazy.

-Och, jasne, nie wiedziałam, że to takie dyskretne -Hermiona zatkała sobie usta dłonią, po czym potrząsnęła głową. -Przepraszam, Harry, ostatnio nie wiem, co się ze mną dzieje, zupełnie, jakbym nie potrafiła myśleć logicznie -westchnęła po chwili.

Harry uśmiechnął się pocieszająco.

-Nie tylko ty, wszystkim ostatnio coś dolega.

-Jak to? Nie zauważyłam -Hermiona uniosła brwi.

-Wiesz, w naszym przypadku nie jest to tak widoczne, gdy gorzej nam idzie -zaśmiał się brunet. -Ale mówię poważnie, mam wrażenie, że coś źle na nas wpływa.

-Zła aura? Możemy poszukać czegoś w bibliotece.

-W dziale ksiąg zakazanych? -uniósł brwi.

-Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł... -zająknęła się Hermiona. -Może uda nam się tak coś znaleźć.

-Nie sądzę -pokręcił głową Harry.

-Tak czy inaczej, musimy udać się do biblioteki -podsumowała Hermiona. -Może tam zdecydujesz się mi wyjawić, o co chodzi.

-Kiedy?

-Najlepiej od razu -uśmiechnęła się Hermiona z nową dawką energii, znów zapominając o swoich postanowieniach, skupiła się całkowicie na sprawie, którą miał jej do powiedzenia jej przyjaciel.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top