Rozdział 8
//Draco
Gdy zauważyłem, że Hermiona wychodzi sama z Wielkiej Sali, postanowiłem ruszyć za nią. W końcu nie odwdzięczyła mi się jeszcze za tamten ślimaczy wieczór.
-Granger! - krzyknąłem, gdy byliśmy sami na korytarzu. Dziewczyna posłała mi pytające spojrzenie.
-Czego chcesz Malfoy? - zapytała wrednie.
-Nie takim tonem, okej? - syknąłem.
-Gadaj co masz mi do powiedzenia, nie mam czasu na takie wywłoki jak ty. - w tamtym momencie zorientowałem się, że tak naprawdę nie mam nic do powiedzenia. Wyjdę na idiotę.
-Masz fajny stanik. - wypaliłem i gdy zrozumiałem co powiedziałem, zrobiłem się czerwony i biegiem uciekłem w inny korytarz.
//Hermiona
Cały czerwony na twarzy uciekł innym korytarzem. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w stronę dormitorium.
Nagle coś do mnie dotarło.
-Fajny masz stanik.
Stałam na środku korytarza jak wryta. Na mojej mlecznej pojawiły się rumieńce i myślałam, że zaraz się spale ze wstydu.
A może to jakiś kolejny jego żart? Co on sobie wyobraża?
Draco ma naprawdę dziwne fantazje.
//Adrian
Wyszedłem z Wielkiej Sali kierując się do dormitorium. Na korytarzu zauważyłem zamyśloną gryfonke, która trzymała swoje ręce na klatce piersiowej. Niepewnie zmarszczyłem brwi i ruszyłem w stronę brunetki.
-Co ty robisz? - próbowałem się nie zaśmiać.
-Miałeś kiedyś tak, że ktoś ci powiedział, że masz ładny stanik, ale go nie widział? - zapytała, wciąż patrząc przed siebie.
-Jasne, ludzie mówią mi to codziennie. - zaśmiałem się. - Idziesz do dormitorium, czy nadal będziesz tak stała?
-Tak, muszę iść do dormitorium. - jej głos brzmiał, jakby ktoś potraktował ją jakimś zaklęciem. Był bez emocji, podobnie jak jej twarz. Oczy miała skierowane naprzód, a buzię wciąż otwartą. Nie wiem co tu się stało, ale musiało być przezabawne.
Złapałem ją za ramię i delikatnie popchnąłem ją w stronę dormitorium.
//Draco
-Draco! Jesteś skończonym kretynem! - krzyczałem do siebie chodząc tam i z powrotem. Byłem zdenerwowany, a zarazem zażenowany całą sytuacją, która odbyła się na korytarzu.
Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę rozpoczęcia zajęć lekcyjnych. Zerwałem się szybko i z torbą w ręce wybiegłem z dormitorium.
Jednak coś mnie zatrzymało. Jeśli Draco pójdzie na lekcje, Stiles je ominie, a jeśli Stiles pójdzie na lekcje to Draco nie pójdzie.
Czarny Pan najwyraźniej o tym nie pomyślał, co nie było w jego stylu. Zazwyczaj wszystkie plany dopinał na ostatni guzik.
Nie wiedziałem co robić, więc za pomocą czarów przywołałem do siebie Adriana. Wytłumaczyłem mu zaistniałą sytuacje, a ten zaśmiał się.
-Jesteś jakiś ograniczony Malfoy. - zakpił.
-Powiesz mi, czy nie? Co mam zrobić? - warknąłem.
-Zmieniacz czasu. Kiedy ty, jako Draco skończysz lekcje, użyjesz zmieniacza czasu, aby cofnąć się do rozpoczęcia lekcji i tym razem pójdziesz jako Stiles. - wyjaśnił, a ja zmarszczyłem brwi. Jest jednak jeden warunek. Nie możesz spotkać samego siebie i musisz na czas wrócić do miejsca, w którym użyłeś zmieniacza.
-Ciekawe Pucey, a teraz mi powiedz skąd mam wziąć zmieniacz? - fuknąłem.
-Jak to skąd? Gdy dostawałeś w skrzynce, eliksiry na zmianę postaci, był tam też kieszonkowy zegarek. - uśmiechnął się kpiąco i po chwili go nie było.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top