Rozdział 9
*Draco *
Rozsiadłem się wygodniej, pociągnąłem łyk i zapytałem ją:
-A więc, panno Granger, opowiedz mi o swoich relacjach z Wieprzlejem.
Zdziwiła się. Co ona nigdy nie słyszała tego określenia? Ciekawe. U nas tylko tak nazywamy tego rudego. Biedak. Nawet normalnej, nieporwanej szaty nie ma. Ku mojej irytacji spytała :
-Wieprzlejem?
Przewróciłem oczami.
- Z Weasley'em, Granger. Nigdy nie słyszałaś tego określenia? Naprawdę? Najmądrzejsza czarownica od czasów Roveny Ravenclaw, a nie ogarnia kto to?
- Nie rozumiem, czemu obchodzą Cię moje relacje z Ronem, Malfoy.
Dodała nacisk na dwa ostanie słowa.
Czemu mnie obchodzą? Nie obchodzą. W ogóle. Jest nic nie wartą szlamą, a Wieprzlej to rudy menel. Ale przecież muszę grać. Trzymaj gardę!
Wzruszyłem więc ramionami i powiedziałem:
- Kontynuujmy.
Westchnęła.
- Ale to naprawdę nie jest twoja sprawa.
Nie wiem dlaczego tak chce to wiedzieć. Kurde, ja nawet udaję przed samym sobą że mnie ona w ogóle nie interesuje. ALE ONA JEST SZLAMĄ! Ale ona coś skrywa. A ja się dowiem.
- Wiesz, na wojnie brakowało wam tylko jednorożców i tęczy. Rzygania tęczą. Serio mdliło mnie na sam widok. Dwie papużki nierozłączki.
Gryfonka zrobiła się czerwona. Jak burak. Spuściła wzrok na kieliszek i chwilę się nim bawiła. Bacznie się jej przyglądałem. Wzięła łyka, jakby dla odwagi, odchrząknęła i znów skierowała swoje czekoladowe oczyska na mnie.
- Nie jesteśmy razem, jeśli oto pytasz. Po prostu... Źle zinterpretowaliśmy nasze uczucia. Ronald... Cóż... Ronald się troszkę zdenerwował... No dobra, troszkę bardziej niż trochę... No ale cóż... Po co mam chodzić z kimś, kto nie jest w moim typie? Skoro nic, oprócz przyjaźni do niego nie czuję?
Nie wiem czemu, ale spodobała mi się ta odpowiedź. Przybliżyłem więc mój kieliszek do jej ( wypiła połowę, nieźle) o powiedziałem :
- Za Ciebie, słuszne decyzje i przystojnego mnie.
Roześmiała się i stuknęła kieliszki.
- Za mnie, słuszne decyzję iii... - zawachała się. Po chwili jednak dodała - iii za przystojnego ślizgona z wielkim ego.
Wybuchnąłem śmiechem.
- Łatwo się z Tobą rozmawia, Granger.
Siedząc udała, że ukłania się.
- To dobrze. A więc teraz moja kolej?
- Na co?
- Na pytanie, tleniona fretko.
-Ej! - oburzyłem się - To jest naturalny odcień! Nie rozjaśniałem ich.
-Tak, tak. Wmawiaj tak sobie dalej, Draco.
- Zostaw już kwestie moich włosów i pytaj.
Uśmiechnęła się przebiegle. Gdy wmawiała pytanie, jej głos był ironiczny.
- A więc, panie Malfoy, opowiedz mi proszę o twoich relacjach z ojcem.
Zamarłem. Nie widziałem co odpowiedzieć. Upuściłem kieliszek. Rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Przez to pytanie, atmosfera zrobiła się tak gęsta, że można by ją chować łyżkami do pojemnika od lodów. ( WTF?! Dop. Autora)
Dziewczyna musiała to zauważyć. Zmieszana spuściła wzrok.
- Przepraszam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. Ja zawsze muszę coś palnąć. Było tak fajnie a ja oczywiście to zepsułam. Przepraszam.
Wszystko powiedziała na jednym wydechu. Na koniec tej tyrady uderzyła głową w ścianę. Nie tak mocno tylko tak w ramach facepalma.
Chociaż w tej stacji nie było nic do śmiechu zacząłem się śmiać jak idiota. Śmiałem się dobre 5 minut, a ona cały czas się na mnie patrzyła. Wyglądała, jakby się zastanawiała, czy nie powinna mnie oddać do szpitala św. Munga.
- Nie mogę uwierzyć że mnie o to zapytałaś. Nikt nie śmie mnie o to pytać. Obchodzą się ze mną jak z porcelanową laleczką.
Granger siedziała cicho i uważnie na mnie patrzyła.
Nakierowałem różdżkę na zbity kieliszek.
- Reparo!
- Nikt mnie o niego nie pytał. Każdy wie, że to temat tabu. Ojca od razu wzięli i zabrali do Azkabanu. Ale nie będzie tam siedział. Nie on. Ile zdążyłem dowiedzieć tyle wiem. Dementorzy mają ponoć go pocałować.
Zacząłem chodzić po pomieszczeniu. Nie odezwała się ani słowem. Nie przerywała. Nie oceniała.
- Gdy odbudowywaliśmy Hogwart się tego dowiedziałem. Matka była załamana. Czemu?! Przecież to potwór! Patrząc ofiarom w oczy rzucał Avade! Także chciał mnie tego nauczyć!
Wiesz co mi powiedział?!
"Draconie, najwyższy czas by nad tobą popracować. Patrz się im w oczy. Będziesz widział ich strach. On cię wzmocni. Będziesz się im sycił. Z czasem będzie Ci go brakowało." A ja co zrobiłem?! Uciekłem! Po prostu. Nie spodobało mu się to. Imperiusem zmuszał mnie, bym zabijał niewinnych ludzi! Wiesz jak ja się czułem?! Brał mugoli z ulicy i kazał mi och zabijać. Zazwyczaj to były dzieci. Szczególnie te małe... Ale potem coraz starsi i błagali mnie bym tego nie robić! A ja musiałem! Nie chciałem a mnie zmuszał! Wiesz co to za uczucie?! Wiesz?!
Nie wiedziałem nawet kiedy usiadłem tuż przy Hermionie. Złapała mnie za ręce i mocno ścisnęła. Nadal jednak milczała a z oczu płynęły jej łzy.
Z moich oczu też się wydostały łzy. Dałem im upust. Tak samo jak emocjom. Szczerze? To naprawdę dobrze czarodziejowi robi.
- I co teraz powiesz Hermiono?
A ona zrobiła chyba najbardziej absurdalną rzecz. Przysunęła się bliżej i objęła mnie ramionami. Później nieśmiało wtuliła twarz w moją szyję. Czułem jej łzy jak po mnie ciekły i wpływały pod koszulkę.
Zastygłem w bezruchu. W końcu objąłem ją. Nie powiem było... miło.
Nie licząc Parkinson nikt mnie nie przytulał. Pansy i tak zawsze siłą od siebie odklejałem.
- Nie jesteś taki jak on, Draco. Nie jesteś ani nie będziesz potworem. On... On cię zmuszał do zabijania... Merlinie... Jak ja ci współczuję...
Szlochała a tym samym głaskała mnie uspokajająco po plecach. Moje łzy kapały na jej na włosy.
Pachniały tak ładnie. Malinowo?
- Dziękuję - wyszeptałem i wtuliła się w jej włosy.
***
Hejka kochani!
Mam nadzieję że się podoba.
Kto ze mną zabije Lucjusza?
Do następnego!
❤️ ❤️ ❤️
889 słów
A tu Gif płaczącego Thomasa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top