Rozdział 8
*Draco*
Wybiegła stąd z płaczem. Nie dziwię się jej. Nazwałem ją szlamą. Znowu. A obiecałem, że więcej tego nie zrobię. Dotknąłem ręką policzka. Czuję się jak na trzecim roku. Znowu dostałem od niej w twarz. Z tej samej strony. Piecze mnie jak cholera.
Ale zasłużyłem na to. Zasłużyłem na wiele więcej. A dostałem jakby najmniejszą karę.
Nie sama "szlama" ją tak rozzłościła a "głupi skrzat" . I co z tego, że tak powiedziałem? Przecież to prawda, że skrzaty to głupie stworzenia. Co ona bawi się w Hagrida? On też wielbi te porąbane stworzenia. Nie wierzę w nich.
Ale mimo wszystko znowu nazwałem ją szlamą.
- Nosz kurde! I znowu mam ją niby przepraszać, tak? Pieprzyć to!
Kopnąłem z całej siły szafkę stojącą tuż przy mnie. Zły ruch. Nie mogę wytrzymać bólu nogi. Sięgam po różdżke i już mam wypowiedzieć zaklęcie, ale tego nie robię. Zasłużyłem sobie na ból.
Schowałem twarz w dłoniach i rzuciłem się plecami na łóżko. Zdjąłem dłonie z twarzy i patrzyłem bez sensu w sufit. Czemu to wszystko jest takie trudne?
Wziąłem różdżke i przerzucałem ją z ręki do ręki.
- A jeśli... - zastanowiłem się - a jeśli... Warto spróbować... Accio Ognista!
Usłyszałem świst powietrza i z przyzwyczajenia zamknąłem oczy. Coś wpadło mi do ręki. Otworzyłem najpierw jedno a potem drugie oko. W mojej ręce znajdowała się...
- Tak!
Przyfrunęła do mnie butelka Ognistej. Chciałem zrobić taniec radości, ale zamiast tego otworzylem ją i wypiłem duszkiem 1/5 zawartości.
* Hermiona *
Chciałam poczytać, żeby poprawić sobie nastrój. Wzięłam do ręki historię Hogwartu, lecz nie mogę się skupić. Litery zlewają mi się przed oczami.
Wygrzebałam więc z szafki dwie czekoladowe żaby i pasztecik i idę do mojej tajnej kryjówki. Metodą prób i błędów w końcu znajduję moje ulubione pomieszczenie.
Teraz dopiero tak naprawdę zwracam uwagę na dekorację tego pokoju. Naprzeciw mnie jest duże okno i wielkim parapetem, na którym spokojnie można sobie usiąść. Po lewej ode mnie, na ścianie wisi obraz.
Gdy mu się bliżej przyglądam widzę starszego czarodzieja, na oko ma 70 lat. Tuli do siebie dziewczynkę, chyba wnuczkę. Obaj się śmieją. Uśmiecham się do nich a wtedy oni machają do mnie.
Odchodzę od obrazu i kieruję się na przeciwległą ścianę. Stoi tu bowiem szafa. Zastanawiam się czy mogę ją otworzyć. Jestem pełna obaw ale i tak ciekawość przewyższa wszystko i otwieram z rozmachem szafę. Bucha na mnie tumany kurzu. Zaczynam kaszleć i machająć dłońmi staram się pozbyć kurzu sprzed twarzy.
Szafa wygląda na starą, ale nadal jest w dobrym stanie. U góry na półkach sklepowych koce, na środkowej - Ognista a na ostatniej słodycze.
Wyciągam z niej koc i kładę go na parapecie. Biorę mój prowiant, siadam i wpatruję się w okno.
Dlaczego on mnie znowu tak nazwał? Obiecał, że więcej tego nie powie. Podał mi nawet powód czemu. Starłam jedną "męską łezkę" która wydostała mi się z oka.
Chwila moment.
On powiedział, że ma wobec mnie plan. Co on może chcieć? A może ten pobyt tu jest ukartowany? Może Draco tylko udaje, że o niczym nie wie? Przecież nasze "złote trio" doskonale sobie poradziło z Voldemortem. Może ktoś chce się na mnie zemścić? Może śmierciożercy?
Czułam, że po twarzy zaczynają mi płynąć łzy. Już miałam je wytrzeć, gdy zrobił to za mnie ktoś inny.
Draco!
Na sam jego dotyk i wcześniejsze przemyślenia zadrżałam. Zauważyłam błysk w jego oku na moją reakcję. Udał jednak, że tego nie zauważył.
- Nie płacz. Przepraszam. Nie wiem czemu tak powiedziałem. Po prostu nie rozumiem, czemu tak zareagowałaś na to, jak potraktowałe tego skrzata.
Niemal wypluł dwa ostatnie słowa.
- Ten skrzat na ma imię Chmurka.
Starałam się powiedzieć to spokojnie, ale czuć było napięcie w moim głosie.
- Widzisz? Twoja reakcja na słowo " skrzat" jest bardzo dziwna.
Prychnęłam ze złości.
- Wiesz, nie każdy jest taki bezduszny dla magicznych stworzeń. Powinno się je traktować z szacunkiem! Chmurka nic złego ci nie zrobiła a ty ja zacząłeś atakować! Nie wolno ci jej tak traktować!
Wykrzyczałam mu to wszystko prosto w twarz, wręcz na jednym wydechu. Dobrze jest czasem z siebie to wyrzucić.
Jednak widząc jego minę, zwątpiłam. Patrzył na mnie oczami zbitego szczeniaka. Nie wytrzymałam i spuściłam wzrok.
- Przepraszam, ale nie potrafię patrzeć jak ktoś tak traktuje skrzaty.
- To ja przepraszam. Wiesz kiedyś, na początku też ich tak nie traktowałem. A potem - urwał i potrząsnął głową jakby chciał z niej wyrzucić jakieś wspomnienie. - nieważne. Przepraszam za to co powiedziałem. Myślałem, że będzie łatwo wyzbyć się tych nawyków, ale się przeliczyłem. Rozumiem jeśli mi tego nie wybaczysz.
Zaskoczył mnie ten wybuch szczerości. Chciał wstać i wyjść stąd ale zrobiłam coś, czego sama się nie spodziewałam.
Złapałam go za dłoń i mocno ścisnęłam.
- Nie bój się, już Ci wybaczyłam.
Widząc jego zdziwioną minę szybko puściłam jego rękę. Zganiłam się za to w myślach.
- Czyli mogę tu z Tobą posiedzieć?
Nie zastanawiając się kiwnęłam głową i posunęłam się, żeby miał miejsce. Szybko je zajął.
- A! Miałem cie o coś zapytać -zdążyłam się już zapatrzeć, więc podskoczyłam na dźwięk jego głosu. Gdy to zobaczył roześmiał się - nie musisz się mnie bać, aż taki straszny nie jestem. Dziwnie reagujesz za każdym razem, gdy się do ciebie znienacka odezwę. - poruszył śmiesznie brwiami i się roześmiałam. - Gdy szedłem cię znaleźć mijałem po drodze kuchnie. Możesz mi powiedzieć, co ten skrza... Chmurka robi? Porozstawiała garnki po całej kuchni i wali w nie łyżkami urządzając jakiś koncert.
Zaczęłam się śmiać. Gdy się już trochę ogarnęłam odpowiedziałam :
- Powiedziałam jej, żeby zrobiła coś, co lubi. Żeby jej wynagrodzić... No wiesz... Widziałam niebezpieczny błysk w jej oku, ale nie spodziewałam się czegoś tak szalonego.
Też się roześmiał. Było to tak niespodziewane, że aż mnie zamurowało. Teraz, przy mnie zdjął swą maskę. Szybko jednak ukryłam zdziwienie, żeby go nie spłoszyć.
Wyjął z kieszeni różdżkę o powiedział:
- Accio Ognista i kieliszki!
Wleciała mu do rąk butelka a zaraz potem kieliszki. Otworzył butelkę jednym, zwinnym ruchem, i wlał do kieliszków. Wziął oba w dłonie i wyciągnął jeden do mnie. Pokręciłam przecząco głową.
- Ja nie piję.
- No coś ty, Granger, pękasz? Czy po prostu boisz się przy mnie rozluźnić?
O nie. Ja się boję? Ja pękam?
O nie, nie. Ja mu nie pozwole tak mówić. Durna gryfońska duma!
Zabrałam mu kieliszek z dłoni. Widziałam, że jest z siebie zadowolony.
Rozsiadł się wygodniej, pociągnął łyk i zapytał mnie:
-A więc, panno Granger, opowiedz mi o swoich relacjach z Wieprzlejem.
Hejka wam!
Przepraszam, że tak dlogo mnie tu nie było, ale sprawy osobiste, sami wiecie.
Jak wam się podoba rozdział?
Nie za słodko, nie za gorzko?
Zmienilibyście coś w moim sposobie pisania?
Piszcie swoją rekomendację, gwiazdkujcie, komentujcie i wpadnijcie na mój profil i kliknijcie ikonkę Follow!
Chciałam was jeszcze zaprosić na moje ciekawostki o aktorach, grających główną rolę w moim Dramione.
A co sądzicie o przemyśleniach Hermiony? Powiedzcie w komentarzu
Buziaki i do następnego!
❤️ ❤️ ❤️
1117 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top