Rozdział 21

Na resztę dnia zaszywam się w pokoju. Drzwi mam magicznie zamknięte i siedzę przy biurku. W ręku trzymam pióra i wpatruję się w pergamin leżący przede mną. Na szczycie pergaminu pochyłym pismem zapisałem Plan Na Granger . Obok mnie, na podłodze walają się zmięte kulki pokazując brak moich umiejętności w planowaniu.

Jednak to nie jest najgorsze. Wychodząc z kuchni miałem gotowy genialny plan na zgładzenie Granger. Jednak gdy idąc do swojego pokoju doskonaliłem go, nagle stało się bum! Wypadło mi to z głowy!

Zapisując kolejne pomysły nadal czuję, że to nie jest to. Wściekły idę do łazienki i biorę prysznic. Temperaturę mam ustawioną na maksymalnie zimną, żeby wreszcie pobudzić mój mózg do działania. Naprawdę muszę dopiec tej dziewczynie. Z płuc uchodzi mi całe powietrze, gdy lodowate kropelki wody wpadają na moją ciepłą skórę. Tłumię w sobie chęć podwyższenia temperatury i zaciskam zęby. Stoję pod strumieniem wody kilka chwil dłużej niż to konieczne i czym prędzej wycieram się do sucha. Teraz dodatkowo zakładam granatową bluzę, bo trochę mi zimno i z powrotem siadam do biurka.

Po jakiejś godzinie mam gotowy plan. Nadal nie jest to to, co wymyśliłem na samym początku, lecz lepsze to niż nic. Na pewno nie zostawię tego w spokoju. To, że wrzuciła mi lody pod koszulkę całkowicie mnie znieważyło!

Po kilku minutach wszystkie dowcipy mam spisane w postaci mapy myśli na pergaminie. Kilka chwil na poświęcam na to, żeby wszystko po kolei rozplanować i czuję, że jestem gotowy. Jednak to już nie jest pora na dziś, lepiej będzie, jeśli wezmę się za to jutro z pełnym impetem.Odwiedzam jeszcze kuchnię i robię sobie jedzonko. Zanoszę je do pokoju i spożywając posiłek czytam kolejny zeszyt.

Jest coraz więcej spetryfikowanych dzieci, co jest bardzo niepokojące. Teraz już nie można wykluczyć opcji, że Komnata Tajemnic została otwarta. Stało to się i każdy już o tym wie.Bardzo wystraszyłam się, gdy zobaczyłam, co jest krwią napisane na ścianie - "Komnata tajemnic została otwarta - strzeżcie się wrogowie dziedzica". Myślę jednak, że najbardziej przerażony z nas trzech był Ron. Straszliwie zbladł i niemal nic nie mówił.
Nie ukrywam, ta sprawa bardzo mnie ciekawi, lecz też niepokoi. Dotychczas każdy, kogo spetryfikowano pochodził z niemagicznej rodziny. Takiej jak moja. Sądzę więc, że mnie może trafić taki sam los jak tych nieszczęśników.Zastanawiam się, czy Malfoy naprawdę jest Dziedzicem Slytherina. Tak sądzą Harry i Ron, a ja nie wiem co o tym myśleć. Mam bardzo mało informacji na ten temat - prawie cała moja "wiedza" ogranicza się do tego, co powiedziała nam McGonagall. W bibliotece nie ma o tym niemal nic.

Zaczynam gwałtownie kaszleć, bo kęs kanapki wpadł mi do złej "rurki". Najmądrzejsze Trio w szkole naprawdę myślało, że to ja jestem dziedzicem Slytherina?! To jakiś żart. To... serio głupi pomysł. Męczyły mnie wtedy te pytania - To prawda, że jesteś dziedzicem Slytherina? Nie, nie jestem, a dlaczego tak sądzisz? BO PRZECIEŻ RÓD MALFOYÓW TO NAJSZCZYSTSZY RÓD CZARODZIEJÓW. Chyba każdy wtedy olał inne, również czyste rody takie jak na przykład Greengrass, bo przecież to ja jestem płci męskiej, więc to koniecznie muszę być ja.***Drogi pamiętniczku, leżę u Pani Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym i z dnia na dzień mam coraz mniej futra. Nie mogę uwierzyć, że byłam tak niesamowicie nieostrożna! Dlaczego nie wyrwałam Milicencie włosów, tylko zabrałam jej z szaty? Powinnam się tego domyślić!

Aaaaccchhh. To dlatego tyle czasu jej nigdzie nie było jej widać! I te plotki o Kudłatej Granger były w stu procentach prawdziwe! Ale numer! Merlinie, ile ja bym dał za to, żeby zobaczyć ją w takiej odsłonie. Widziałem już Mądrą Granger, Wojowniczą Granger, Odważną Granger, Buntowniczą Granger ale Kudłatą? To było by coś naprawdę ciekawego.

Na szczęście, Harry'emu i Ronowi misja się udała. Tak jak zamierzaliśmy, dostali się do pokoju ślizgonów i wypytali Malfoy'a o Komnatę Tajemnic. Tak jak przypuszczałam, o ile nie okłamał swoich przydupasów, to nie on jest Dziedzicem Slytherina. I nie wie kto nim jest. Chodź niczego nowego się nie dowiedzieliśmy (prócz tego, że ślizgon jest drobnym złodziejem), ale choć jedną wersję możemy wykluczyć. Chociaż coś.

Oni mnie wypytali? Kiedy?! Na Brodę Merlina! Jak mogłem być tak nieostrożny, że nawet nie pamiętam, kiedy wydarzyła się ta sytuacja. Przydupasy... chodzi o Crabba i Goyle'a? Jeżeli oni zamienili się w nich, to nawet nie mam sensu szukać tego w pamięci. Ci dwoje nigdy nie zachowywali się normalnie i są tak tępi, że nie potrafią odróżnić jednego końca miotły od drugiego. Ślizgon jest drobnym złodziejem? Poważnie?

W tym zeszycie nie było już niczego ważnego. Poza tym, był cieńszy niż pozostałe, bo przecież ją też spetryfikowano. Wytłumaczyła to później, jak i opisała całą sytuację która wydarzyła się w Komnacie Tajemnic. Jak się okazało, Dumbledore jednak nie mówi wszystkiego co się dzieje w szkole. Nie miałem pojęcia, że to tak wyglądało pomimo tego, że mój ojciec potrafił wyciągnąć niemal każdą wiadomość. 

Pełen zainteresowania wyjąłem kolejny zeszyt a ten schowałem tak, by nikt prócz mnie tego nie znalazł. Wyjąłem sobie herbatniki i powoli żułem zagłębiając się w myśli Gryfonki.

Wróżbiarstwo jest jedną z najbardziej niepotrzebnych przedmiotów nauczanych w szkole. Ono nas absolutnie niczego nie uczy! Przecież to niemożliwe, by wyczytać przyszłość z fusów, bo wystarczy, że zamieszamy napój łyżeczką a fusy się inaczej ułożą. Jest to całkowita strata czasu.Dlatego też nie jestem na siebie zła. To co dziś zrobiłam może i było niegrzeczne względem Trelawney, ale to nie jest moja wina.

To musi chodzić o to, że Hermiona zrzuciła kulę z tych nóżek, na których ona leżała. Zrobiła to bo... Malfoy, skup się. Przypomnisz to sobie. Zrobiła to bo... Trelawney nazwała ją dziewczyną o wyschniętym sercu! TAK MALFOY, JESTEŚ BOGIEM, PRZYPOMNIAŁEŚ TO SOBIE!

Nie będę tego żałować ani jej przepraszać, nawet nie ma takiej mowy. To co powiedziała o mnie na forum klasy było okropne i nie było w tym ani krzty prawdy. Zdziwiło mnie to, że Harry odniósł kulę. Wiem, że także niecierpi tych zajęć, a mimo tego poszedł. 
Jak dobrze, że to zrobił.
Albo i niedobrze.
Z tego co opowiedział Harry, musiało wyglądać to naprawdę strasznie. Te wytrzeszczone oczy, zachrypnięty głos... na samą myśl o tym przechodzą mnie ciarki. 
Teraz, gdy to wszystko się wydarzyło, jej gadanie miało sens.
Chyba jednak ją przeproszę.

Roześmiałem się głośno czytając to zdanie. Byłem przekonany, że ono się pojawi. 

Najważniejsze, że udało nam się wszystko zrobić tak, jak należy. Nawet jeśli Harry sądzi, że jest inaczej. Żyje i Syriusz i hipogryf, co naprawdę jest dobre. 

TEN HIPOGRYF CO MNIE KOPNĄŁ? On przeżył dzięki nim?! Nienawidzę tej trójki. Z nimi zawsze są problemy. Przecież mógł mnie zabić! Moje życie jest już nieważne?

Może opiszę to wszystko od początku, bo w przyszłości może to być potrzebne. 
Dziś był ten dzień, kiedy mieli zabić Hardodzioba. Szliśmy we trójkę do Hagrida - chcieliśmy wesprzeć go w tych trudnych chwilach, lecz na naszej drodze stanęli trzej ślizgoni. Z naszym ulubionym na czele. 
Okej, nie wiem co we mnie wstąpiło w tamtym momencie. Nigdy wcześniej nikogo nie uderzyłam, ani w nikogo nie celowałam różdżką. Boję się, że gdyby Ron się nie odezwał, zrobiłabym coś, czego napewno bym później żałowała. 
Dlatego skończyło się tylko na uderzeniu z pięści w nos. Nie powiem, czułam się naprawdę zadowolona z siebie gdy usłyszałam to chrupnięcie. 

Ona może tak, ale ja już nie. Tego dnia, Granger złamała mi nos. Pierwszy raz zostałem tak uderzony (nie licząc tego głupiego, białego stworzenia) i do tego czasu nie wiedziałem, że to tak boli. Do dziś mam nierówny nos. I nie da się tego zmienić. 

Zastanawiam się, czy to wszystko by się wydarzyło, gdyby nie Parszywek Rona. Gdyby Hagrid mu go nie dał, to Ron nie pobiegłby do Bijącej Wierzby. Gdyby go tam nie było, to Pies by go nie wciągnął do jamy. Przynajmniej ja tak myślę. Może to wróżbiarstwo jest jednak potrzebne?Najbardziej zdziwiona byłam w momencie, gdy profesor Lupin pomógł wstać Syriuszowi Black'owi i się z nim przywitał. Bałam się, że oni oboje są w zmowie i zabiją całą naszą trójkę. Nie mielibyśmy szans na obronę. 
Jednak później wszystko zaczęło się wyjaśniać. Coś czuję, że nasze miny były bezcenne, gdy dowiedzieliśmy się, że Parszywek to tak naprawdę Peter Pettigrew. A Harry zachował się naprawdę mądrze, gdy nie pozwolił profesorowi i Black'owi zabić tego zbiegłego mordercy. Dzięki temu szanowałam go jeszcze bardziej niż przedtem.
A potem wszystko się zepsuło. Jeszcze nigdy nie byłam tak przerażona jak w momencie, gdy profesor Lupin zamienił się w wilkołaka. Było to... naprawdę przerażające przeżycie. Bałam się, że zabije Harry'ego, bo on jak zawsze musi się jak najprędzej znaleźć przy największym niebiezpieczestwie.
I chociaż wilkołak później poszedł, zwabiony przez innego, nadal nie czułam się bezpiecznie. Z prostego powodu - Harry zniknął gdzieś za Syriuszem. Nie wrócił, gdy go wołałam i po chwili zostałam sama z Ronem i wściekłym profesorem Snape'm. Zaprowadził nas do skrzydła szpitalnego i nie pozwolił nam wyjść.
Gdy wrócił Harry i wszedł do nas Dumbledore od razu zrozumiałam czego od nas oczekuje. Mimo wszystko wydaje mi się to trochę dziwne - prosić o tak wielką rzecz dwójkę nastolatków?
Szliśmy tuż za nami z przeszłości. Pewnie gdybyśmy MY Z PRZESZŁOŚCI się odwrócili, to zobaczylibyśmy siebie teraz. Bardzo dużo złego by się stało wtedy z nami. Nie wolno igrać z czasem.
Jednak, udało nam się uratować Dziobka. Później udało nam się uratować Harry'ego, bo inaczej wilkołak by go zabił. Niestety okazało się, że tym drugim wilkołakiem, co wezwał profesora byłam ja krzycząca "Auuu!". I to niestety ściągnęło go nam na głowę.
Zastanawiam się czy istnieją przypadki. Bo tego dnia, gdybyśmy nie uratowali Hipogryfa, to zginęlibyśmy z rąk drugiego stworzenia.
Byłam naprawdę zdziwiona, gdy Harry użył zaklęcia Patronusa nad jeziorem. W dodatku był on tak potężny, że nie każdy dorosły czarodziej potrafiłby takiego wykonać. Jestem pewna na 100%. Dzięki temu uratował życie swoje i swojego ojca chrzestnego.
Później już wszystko poszło w górki. Uwolniliśmy Syriusza a on odleciał w ciemną noc. W końcu, od 13 lat mógł zaznać chwili wolności.

Niesprawdzony :P
Przepraszam, że nie było przez tak długi czas rozdziałów. Tutaj nie działo się niemalże nic, lecz w następnym rozdziale może być coś ciekawego. 
Macie może jakiś pomysł, jakie psikusy wymyślił Draco?
Dziękuję, za wszystkie miłe słowa, które od Was dostałam. To naprawdę zagrzewa do pracy :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top