3. "Idziemy!"

Dziewczyny popatrzyły na siebie nawzajem. Niby wiedziały, co mają zrobić, ale tak na prawdę było to dla nich coś nie do pojęcia.

- Czy to znaczy, że to na naszych barkach spoczywa los świata? - zapytała Ewe.

- Chyba tak - odpowiedziała Inu.

- Hmm… Nawet fajne uczucie.

- Tia, ale jak coś spieprzymy to wszystko się spieprzy - Inu skrzyrzowała ręce.

- Na pewno się uda. Chodź!

Przyjaciółki ponownie podeszły do granicy lewitującej płyty. Spojrzały na tę samą platformę, co wcześniej. Nadal nie znały sposobu na dostanie się tam bez większych obrażeń.

- Klapa - powiedziała Inu.

Ewe westchnęła i opadła na kolana. Uważała, że zacznie się poddawać zanim się wszystko zacznie. Patrząc przed siebie zauważyła wolno lecący zegar stworzony z dymu. Od razu przypomniało jej się zdanie, które wypowiedział Ojciec Czas.

- Inu - mówiła. - Ten cały Czas coś mówił o dotykaniu zegarów dymnych, prawda?

- No, chyba tak. Ale jest za daleko, żeby to zrobić.

Ewe wstała nadal patrząc na zegar. Inu miała rację.

- Pozwolisz mi skoczyć na niego? - zaśmiała się Inu, ale mówiła na poważnie.

- Co ty masz z tym skakaniem? - zmarszczyła brwi. - Chcesz się zabić?!

- Przecież skoro Czas kazał nam ich dotykać, to na pewno nie bez powodu.

Patrzyły na siebie przez krótką chwilę. Mina wyrażająca złość Ewe zmieniła się na smutniejszą. Kilka sekund później podeszła do Inu i ją objęła.

- E… Ewe…? - przyjaciółka lekko się zarumieniła.

- Mam nadzieję, że nic ci się nie stanie…

Stały tak przez krótką chwilę. Inu czuła się trochę nieswojo, ale sprawiało jej to też przyjemność. Przez chwilę miała ochotę odepchnąc Ewe, ale ostatecznie oddała uścisk.

- Daj już spokój… - powiedziała. - Nic mi się nie stanie.

Ewe w milczeniu puściła dziewczynę i cofnęła się trochę. Inu lekko się uśmiechnęła, ale chcąc, żeby towarzyszka nie zauważyła tego, wróciła do normalnego wyrazu twarzy. Zwróciła się w stronę lewitującego zegara. Wzięła krótki rozbieg i skoczyła w niego, wyciągając rękę do przodu. Ewe patrzyła na to z zapatrym tchem i mocno bijącym sercem mając szczerą nadzieję, że coś się wydarzy, a z Inu będzie wszystko w pożądku. Na szczęście tak było. Gdy tylko dotknęła zegara, on zniknął, a Inu zaczęła się unosić.

- O kurwa! - krzyknęła. - Zajebiście!

Ewe odetchnęła z ulgą.

- Więc dzięki tym zegarom można się dostać na inne platformy! - mówiła. - Teraz muszę znaleźć jakiś, żebym ja mogła polecieć.

Po chwili Inu podleciała do dziewczyny i po prostu wyciągnęła ręce przed siebie. Ewe nie za bardzo rozumiała.

- No właź! - mówiła Inu. - Nie ma czasu!

- Hę? N… Nie! - Ewe zaczęła machać przecząco rękami. - Serio, mogę poczekać.

Przyjaciółka przewróciła oczami i chwyciła Ewe w talii podnosząc ją tak, że była przerzucona za jej ramię.

- Hej! - zaczęła uderzać dłońmi w plecy Inu. - Powiedziałam ci coś!

Dziewczyna zignorowała Ewe i powędrowała z nią w stronę platformy, którą sobie upatrzyły. Po kilku sekundach były na miejscu. Inu stanęła na podłożu a towarzyszkę piściła, przez co ta upadła.

- Jezu, ile ty ważysz? - westchnęła.

- Nie narzekaj! - mówiła wstając. - To ty chciałaś mnie zabrać!

Obie skierowały się w stronę czarnego portalu. Przypatrywały mu się przez chwilę. Nie różnił się zbytnio. Był oczywiście większy, niż wydawał się z daleka, ale poza tym teraz wyraźniej było w nim widać głębię. Datą, która widniała nad nim, była "14.05.1310".

- To co…? - mówiła Ewe niepewnie. - Idziemy!

Chwyciły się za dłonie kierując wzrok w soje strony, a następnie zrobiły kilka króków w przód. Nagle poczuły, jakby poruszały się w pustej przestrzeni z niebywałą prędkością. Nic nie widziały; wszędzie było ciemno. Wzmocniły swój uchwyt. Momentami widziały tylko jasne błyski, których z upływem czasu było coraz więcej. Zupełnie straciły poczucie czasu i nie wiedziały, jak długo to trwało. W końcu ich prędkość zaczęła szybko zwalniać, a gdy stanęły w miejscu, upadły twarzami do dołu. Zaczęły się powoli podnosić. Gdy obie stanęły, zaczęły się rozglądać.

Szczerze? Znajdowały się na jakimś zadupiu. Obok stały tylko dwa budynki. Jeden to był zwyczajny dom z drewna, a drugi szopa. Dalej rozciągało się pole, a za nim las. Po drugiej stronie i za dziewczynamu w różnych odległościał znajdowały się inne domki. Dość daleko przed nimi natomiast była, jak się zdawało, niewielka wioska.

- Co to za zadupie? - zapytała Inu.

- Skąd mam wiedzieć? - mówiła Ewe. - Ale patrząc na datę, która była nad portalem, jesteśmy gdzieś w średniowieczu.

- Zajebiście…

- Czekaj. - podniosła w górę palec wskazujący i zaczęła nasłuchiwać.

Z domu wydobywał się płacz, który prawdopodobnie należał do małej dziewczynki. Drzwi były lekko uchylone, więc Ewe ruszyła w ich stronę, a przyjaciółka za nią. Spojrzała delikatnie do środka. Ujrzała małą postać, która była źródłem tego płaczu. Stała obok łóżka, na której leżała kobieta.

- Przepraszam…? - powiedziała cicho Ewe.

Dziewczynka odwróciła się w jej stronę z łzami w oczach. Miała na oko siedem, może osiem lat.

- Co ty robisz? - spytała Inu.

- To może być nasza misja.

- Kim jesteście?! - przerażona dziewczynka cofnęła się trochę.

- Spokojnie, nic ci nie zribimy - odparła Ewe. - Coś się stało?

Dziecko upadło na kolana ze spuszczoną głową i schowała twarz w dłoniach, a po pewnym momencie powiedziała przez łzy:

- Matka moja jest okropnie chora! Ojca na egzekucję jakiś czas temu wzięli i nikogo nie ma, kto by mógł lekarza zawiadomić! A ja pojęcia nie mam, gdzie udać się mogę!

Przyjaciółki spojrzały na siebie. Inu tylko westchnęła i przytaknęła, na co Ewe uśmiechnęła się i podeszła bliżej dziewczynki. Spojrzała na jej matkę. Była cała blada i wyglądało na to, że spała. Nachyliła się nad nią. Kobieta na szczęście jeszcze oddychała, ale słabo. Ewe wyprostowała się i kucnęła patrząc na osobę przed sobą. Położyła dłoń na jej ramieniu, przez co ich spojrzenia się spotkały.

- Pomożemy ci - odrzekła.

Dziewczynka wstała, podeszła do stolika obok łóżka i wzięła z niego chustę, w którą wydmuchała nos. Ewe wstała a Inu podeszła obok niej.

- Bóg zapłać… - wyszeptało dziecko.

- Jak się nazywasz? - zapytała Inu.

Po chwili milczenia otrzymała odpowiedź:

- Klara… Bogurkowska Klara.

- Możesz mi mówić Inu.

- A mi Ewe.

Na twarzy Klary zagościł nieśmiały uśmiech. Zaczęła się wpatrywać w dwie dziewczyny. Zmierzyła je wzrokiem od góry do dołu z lekkim zdziwieniem.

- Jesteście panie… Jakimś rodem szlacheckim? - zapytała.

- Co? - zaśmiała się Inu.

- Skąd ten pomysł? - uśmiechnęła się Ewe.

- Wasze ubrania są takie… Niezwykle schludne i nadzwyczajne - mówiła Klara. - Są naprawdę bardzo, bardzo dziwne.

Nic dziwnegi, że dziewczynka zdziwiła się na widok tych ubrań. W końcu w czasach średniowiecza odzież przypominała bardziej szmaty i nie była aż tak dopasowana. W dodatku nie było jeszcze szpodni noszonych w ten sposób, a ludzie często chodzili boso, nawet bez skarpet, które miały na sobie przyjaciółki. Chyba nie ma tu zbyt wiele do tłumaczenia.

- To… Długa historia. Nie zrozumiesz - powiedziała Inu. - Ale nie, nie jesteśmy bogate ani nic.

- Dobra, chodźmy po tego lekarza - westchnęła Ewe i pociągnęła Inu za rękaw w stronę drzwi.

Ostatni raz odwróciła się w stronę Klary z uśmiechem.

- Powodzenia! - krzyknęła dziewczynka.

Gdy znalazły się na zewnątrz zdecydowały, że pójdą w stronę wioski. To było najbardziej oczywiste rozwiązanie. Szły już tak przez kilkanaście sekund.

- Ewe - odezwała się Inu do towarzyszki, która skierowała na nią swój wzrok. - A jak my kurwa znajdziemy tego lekarza?

Ta tylko uśmiechnęła się na te słowa i dopowiedziała:

- Nie mam zielonego pojęcia.

*******************************

Nie za bardzo mam pojęcie o historii xD Ale mam nadzieję, że dużych błędów nie będzie
See U ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top