13. So it's okay?
Patrzyłam na niego jak głupia. Czy on naprawdę powiedział, że mnie kocha? Kocha? Mnie? Michael? Spodziewałam się chyba wszystkiego, ale nie takich słów z jego ust. Cieszę się, oczywiście, że się cieszę. Po prostu, jestem w szoku. To nie jest osoba, która od tak mówi o swoich uczuciach.
Patrzył na mnie wyczekująco i choć starał się to maskować, mogłam dostrzec w jego oczach niepewność.
- Jesteś idiotą i dupkiem, wiesz? – na jego twarzy malowało się zaskoczenie. – Jak ja mam być na Ciebie zła, po tym co powiedziałeś? – walnęłam go w klatkę piersiową. Zaśmiał się.
- Więc jest okay?
- Nie – odwróciłam od niego wzrok, krzyżując przedramiona pod biustem. Czułam jak się prostuje, a jego twarz była milimetry od mojej.
- Kocham Cię, Rox – powiedział. Zerknęłam na niego, wyłapując jego spojrzenie.
- Ja Ciebie też – mruknęłam niczym małe, obrażone dziecko. Uśmiechnął się szeroko, a po chwili jego usta znalazły się na moich. Od razu pogłębił pocałunek, a nasze języki poruszały się we wspólnym rytmie. – Jak myślisz, kiedy wróci Megan?
- Pewnie wieczorem – mruknął, schodząc pocałunkami na moją szyję. – Mamy czas, sporo czasu – wsunął dłonie pod moją bluzkę, której zaraz się pozbył. Nie pozostając mu dłużna, ściągnęłam z niego koszulkę. Złapał mnie w pasie i podniósł się wraz ze mną, po chwili kładąc mnie plecami na sofie. Pozbył się mojego stanika, a jego usta znalazły się na moich piersiach. Wplotłam dłonie w jego włosy, ciągnąc za nie lekko, przez co zamruczał. Czułam jak rozpina moje szorty, a jego dłoń po chwili wsunęła się pod ich materiał. Podciągnął się do góry, a ja od razu złączyłam nasze usta.
Nie mam pojęcia jakim cudem stracił równowagę, ale wylądował plecami na podłodze, ciągnąc mnie za sobą, przez co wylądowałam na nim.
- Ała... - jęknął.
- Jak? – zaczęłam chichotać.
- To nie jest zabawne.
- Jest. O ile daliśmy radę w samochodzie, później ciągle ktoś nam przeszkadzał, a teraz nawet twoja kanapa nie chce, żebyśmy się pieprzyli.
- Złośliwość rzeczy martwych – burknął. – Moja godność na tym ucierpiała.
- Pomasować? – poruszyłam brwiami.
- O nie, nie będziesz mi się dobierać do tyłka – nie wytrzymałam i roześmiałam się głośno.
- Naprawdę Michael, naprawdę? Czy ja Ci wyglądam na faceta? – jego wzrok powędrował na moje piersi i znów do moich oczu.
- Nie – spojrzałam na niego z politowaniem.
- Twoja widza na temat różnicy między chłopcem, a dziewczynką ogranicza się do cycków?
- Nie tylko – uśmiechnął się znacząco i poruszył brwiami.
- Yey, prawdziwy geniusz z Ciebie.
- Teraz będziesz złośliwa?
- Może.
- A może wrócimy do tego, co przerwaliśmy? – pocałował mnie.
- Dobry... pomysł – wyszeptałam między powolnymi pocałunkami.
Musnęłam ustami jego klatkę piersiową i podniosłam głowę, spoglądając na niego. Leżeliśmy w jego łóżku, opierałam się o jego tors, a on obejmował mnie ramieniem w talii. Na jego zaczerwienionych ustach błąkał się delikatny uśmiech, a włosy były w jeszcze większym bałaganie niż zazwyczaj. Oboje wciąż oddychaliśmy trochę szybciej.
- Mam pomysł – powiedziałam, patrząc wprost w jego oczy.
- Powtórka? – uśmiechnął się, na co zachichotałam.
- Może później. Zróbmy jej na złość.
- Jej? Megan? - zmarszczył brwi.
- Dokładnie. Podstępem mnie tu zwabiła licząc na to, że się pogodzimy.
- Co zadziałało – wtrącił.
- Taaak, ale ona o tym nie wie i może dowiedzieć się z lekkim opóźnieniem.
- Co chcesz zrobić?
- Udawać, że nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem? Że do niczego nie doszło, nic się nie zmieniło? Ogólnie rzecz biorąc wracamy do sytuacji sprzed trzech godzin.
- Jesteś wredna, wiesz? Nie podejrzewałem Cię o to.
- Zdarza mi się. To jak?
- Oczywiście, że się zgadzam – odpowiedział od razu.
- Świetnie – podciągnęłam się do pozycji siedzącej. – Rusz swój tyłek, trzeba się ubrać – westchnął, kiedy ja wstawałam – Michael! – odwróciłam się w jego stronę.
- Za chwilkę – zlustrował mnie wzrokiem po czym oblizał usta. Przewróciłam oczami i zaczęłam się ubierać. – Niee... zła kolejność – jęknął niezadowolony.
- Później będziesz mógł to znów zdjąć.
- Okay – wyszczerzył się. Naprawdę... tyle mu do szczęścia wystarczy? Typowy facet.
- Jak się ruszysz – rzuciłam w jego stronę spodnie, a ich nogawką oberwał po twarzy. Spojrzał na mnie z oburzeniem, a ja usilnie powstrzymywałam śmiech.
- Weźmy wspólny prysznic – spojrzałam na niego z niedowierzaniem i lekkim rozbawieniem.
- Michael, skarbie... dobrze wiesz jak to się skończy – przytaknął z uśmiechem. – A mamy do zrealizowania plan i nie wiemy kiedy przyjdzie twoja siostra, więc domyśl się odpowiedzi.
- Później? – zaśmiałam się.
- Później – powiedziałam, naciągając bluzkę na siebie. – Ubierz się, a ja pójdę do kuchni po coś do picia – mówiłam, związując włosy i przyglądając mu się. – Chcesz coś?
- Ciebie.
- Wprowadzę Ci celibat, zobaczysz – mruknęłam, kierując się do wyjścia z pokoju. Przeszłam przez salon do kuchni i rozejrzałam się po niej. Mogłam się domyśleć, że zakupów nie zrobił, tylko prowizoryczne, co równało się z brakiem wszystkiego. Pozwól facetowi zamieszkać samemu.
Siedziałam na sofie całkowicie doprowadzona do porządku, a Mike leżał z głową na moich kolanach, kiedy ja bawiłam się jego włosami. Burczał pod nosem co jakiś czas, że moglibyśmy sobie odpuścić i znaleźć lepsze zajęcie, co ignorowałam.
Usłyszałam otwierające się drzwi i od razu zgoniłam chłopaka, który przewracając oczami, usiadł po drugiej stronie mebla.
- Coś tu cicho... mam nadzieję, że się nie pozabijali...
- Jak mogłaś ich tu zamknąć? – czy to głos Ashtona? Posłaliśmy sobie z Michaelem porozumiewawcze spojrzenia. Wzięłam głęboki wdech. Jestem gotowa.
- Czyś ty zwariowała?! – uniosłam się, kiedy pojawiła się w wejściu do salonu. Od razu się podniosłam. – Zamykać mnie tu? Z nim?! - patrzyła na mnie wielkimi oczami. Może powinnam zostać aktorką?
- Przepraszam, myślałam, że...
- Że co? Pogodzę się z tym idiotą? – prychnęłam. - Chyba zwariowałaś.
- Kto tu jest idiotą... - spojrzałam z niedowierzaniem na bruneta.
- Chyba sobie kpisz, dupku.
- Chyba twój plan nie zadziałał – usłyszałam brata.
- Oh, chciałbym – burknął, podnosząc się. Wyminęłam Megan i Ashtona, kierując się na korytarz. Słyszałam za sobą kroki. – Wreszcie zabierzecie stąd tę wariatkę.
- Wariatkę? – spojrzałam na niego, kiedy zatrzymał się przed wejściem do kuchni. Podeszłam do niego, patrząc wprost w jego zielone tęczówki.
- A co, nie słyszałaś? Mam powtórzyć?
- Oh, możemy powtórzyć – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Jestem za – uśmiechnął się zadziornie i objął mnie ramieniem wokół pasa, przyciągając do siebie. Złączył nasze usta, a ja od razu oddałam pocałunek. Objęłam ramionami jego kark, przybliżając się bardziej do niego. Na chwilę zapominając o tym, że nie byliśmy tu sami.
- Czekajcie, chwila, co? – odsunęłam się od chłopaka, patrząc na zdezorientowane miny pozostałej dwójki. Uśmiechnęłam się.
- Oh, tylko się wygłupiliśmy – powiedziałam.
- Zaczynałam mieć wyrzuty sumienia! – oburzyła się blondynka, a ja nie powstrzymywałam śmiechu.
- I dobrze, to był beznadziejny pomysł.
- Ale podziałał.
- Aż za dobrze – spojrzałam upominająco na Michaela. – No co?
- Mike – oboje przenieśliśmy wzrok na mojego brata. Prawie o nim zapomniałam. Zaraz pewnie się zacznie.
- Nie Ash, nie będ... - brunet zasłonił mi usta dłonią, a ja zmarszczyłam brwi. Widziałam rozbawioną minę Meg, na co przewróciłam oczami. Polizałam jego dłoń, ale jej nie zabrał. Eh, czyli muszę poczekać.
- Mam Cię na oku Michael. Opiekuj się nią.
- Masz to jak w banku – powiedział, zabierając swoją dłoń z moich ust. – Musiałaś mnie obślinić?
- W innych okolicznościach Ci to nie przeszkadza – burknęłam.
- O nieee... nie chcę tego słuchać – zaczęłam się śmiać na zgranie naszego rodzeństwa.Ich miny wyrażały niechęć i może obrzydzenie, jednocześnie.
- Jakoś wytrzymywałam gadanie Alice, choć to nie była przyjemność...
- A ja Caluma – wtrącił Mike.
- Więc jakoś wytrzymacie – podsumowaliśmy równo.
- Serio siostra, nie podejrzewałem Cię o niektóre rzeczy - pokręcił głową na boki.
- Michael – mruknęłam ostrzegawczo.
- Co? Moja wina, że Hood jest zbyt dosadny, nawet jeśli mówi o mojej siostrze? Za co oberwał parę razy po łbie, ale to już inna historia.
- Boże... Wypisuje się z tej rodziny – jęknęła blondynka. – Rzucam go i wyprowadzam się na Alaskę. Roxy?
- Ja tu zostaję, dzięki – zachichotałam.
- Ale, że o co chodzi? – Ash spojrzał po kolei na każdego z nas.
- Oh no tak, ty jako jedyny nie jesteś wtajemniczony. Porozmawiaj z Calumem, stary.
- Jestem twoją siostrą! Jak możesz tak mówić?
- Teraz się do mnie przyznajesz? - prychnął.
- Skoro moja przyjaciółka jest z tobą, to chyba muszę – wzruszyła ramionami. – Wracamy?
- Tak, możecie już iść – odpowiedział jej Michael, obejmując mnie od tyłu i przyciągając do siebie. Oparł brodę na moim ramieniu. – No już. Idźcie sobie - mogłam poczuć jak jego palce wkradają się pod materiał mojej bluzki.
- A może ja też chcę iść?
- Nie chcesz.
- Chyba jednak chcę.
- Nie.
- Chodź Megan, nie chce tego słuchać – westchnął Ash. – Odwiozę Cię do domu.
- Właściwie to umówiłam się z Calumem.
- Okay, to nawet bliżej.
- Pa! – krzyknęłam za nimi, kiedy totalnie nas olali, zamykając za sobą drzwi.
- To jak, powtórka z rozrywki? – odwrócił mnie w swoją stronę.
- Co masz na myśli? – uniosłam brew do góry, uśmiechając się zaczepnie.
- Ty. Ja. Prysznic?
- Podoba mi się ten pomysł – pochylił się, łapiąc mnie za uda i podniósł mnie, a ja złapałam się go pewniej. Złączyłam nasze usta, kiedy zaczął iść w stronę łazienki. – Nabijemy Ci trochę rachunku za wodę – zaśmiał się.
Przepraszam, że musiałyście tyle czekać na rozdział, kompletnie nie mogłam zabrać się za jego dokończenie ;c Ale już jest!
Do końca tygodnia dodam epilog :)
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top