08. You're so wet, honey

Siedziałam na barkach Michaela, a moje stopy lekko moczyły się w wodzie. Naprzeciwko mnie znajdowała się Megan, która tak jak i ja siedziała na barkach Caluma. Szczerze, to nie mam pojęcia gdzie był Nathan, ale mniejsza z tym. Przeczesywałam dłońmi włosy chłopaka, co chyba mu się nie podobało sądząc po owej dwóje, która wciąż z czegoś się śmiała patrząc na niego. Musiał mieć ciekawą minę. Na szczęście wszyscy byliśmy zbyt pijani aby ktokolwiek zwracał szczególną uwagę na nasze zachowanie. Pomińmy również fakt, że jest środek nocy, a my siedzimy w wodzie, która jest ledwie oświetlona przez lampę wiszącą nad tarasem domu.

- Nie podoba Ci się Michael?- zapytał Calum.

- Jego fryzurka została zniszczona. Wiecie ile on nad tym siedzi?- odpowiedziała nad wyraz rozbawiona Meg.

- To gniazdo nazywacie fryzurą?- zapytałam żartobliwie na co się roześmiali.- Zresztą to nie ja ją zniszczyłam tylko woda, kilka dobrych godzin temu.- mruknęłam po czym z niezbyt konkretnych powodów przybiłyśmy sobie piątkę z blondynką. Chwilę później jednym, płynnym ruchem zostałam zrzucona do wody, a głośne śmiechy rozeszły się echem.

- Michael!- krzyknęłam kiedy się wynurzyłam.

- Jesteś taka mokra, skarbie.- powiedział, a jego siostra wraz z brunetem ryknęli jeszcze głośniejszym śmiechem. Oczywiście, że nie umknęła im dwuznaczność tej wypowiedzi.

- To przez Ciebie!- krzyknęłam za nim, kiedy się oddalał. Odwrócił głowę spoglądając na mnie i uśmiechnął się znacząco.- Już nie żyjesz!- udałam się za nim, a ten nic sobie z tego nie robiąc zaczął wychodzić z wody, kierując się w stronę domu. Wyszłam z wody i pobiegłam za nim, a kiedy byłam już blisko wskoczyłam mu na plecy. Zawahał się lekko, a ja pisnęłam głośno. Na szczęście złapał równowagę i złapał mnie pod kolanami.

- I to ja się do Ciebie kleje?- zapytał tak abym tylko ja mogła to usłyszeć. Na zewnątrz i tak oprócz naszej czwórki nie było.

- Nie mogę?- prychnęłam.- Puść mnie.- zignorował to, a ja zaczęłam się wiercić i w końcu mnie puścił. Wyminęłam go.- Nie gadam z tobą.- zaśmiał się. Weszłam do domu i skierowałam się w kierunku schodów. Nathan i Luke siedzieli przed telewizorem pijąc w najlepsze.

- Gdzie Ashton i Alice?- zapytałam zatrzymując się pod schodami.

- Pieprzą się na górze.- odpowiedział jak gdyby nigdy nic blondyn.

- Oh... okay.

- Proszę.- mruknął. Musiał być nieźle napity. Mike przekroczył próg domu, a ja wbiegłam szybko po schodach na górę i zamknęłam za sobą drzwi od pokoju. Zabrałam z torby krótkie spodenki od piżamy, majtki i koszulkę na ramiączkach, po czym skierowałam się do wyjścia. Drzwi się otworzyły, a w nich stanął mój współlokator. Chciałam go wyminąć, ale zagrodził mi przejście zamykając za sobą drzwi.

- Michael, chce się przebrać.- powiedziałam.

- Nie musisz.- jego dłonie znalazły się na mojej talii po czym przesunęły się na pośladki, które ścisnął. Nabrałam powietrza w płuca, aby nie pisnąć, a moje rzeczy wylądowały na podłodze.

- Mike?- wypowiedziałam niepewnie.

- Nie wytrzymam dłużej Rox...- szepnął pochylając się nade mną tak, że nasze czoła się stykały.- Nieźle mnie załatwiłaś nic nie robiąc.- przysunął się bliżej mnie, tak że stykaliśmy się ciałami, a ja mogłam poczuć wybrzuszenie w jego spodniach. Przygryzłam dolną wargę, kiedy jego dłonie powoli przesunęły się w górę moich pleców, by po chwili rozwiązać górę mojego stroju kąpielowego, który spadł na podłogę. Złączył nasze usta w pocałunku, który od razu oddałam. Objęłam ramionami jego kark, po czym mnie podniósł przenosząc wprost na łóżko. Wplotłam dłonie w jego włosy wzdychając głośno, kiedy zaczął składać pocałunki na mojej szyi, kierując się w dół.

- Pospiesz się Mikey.- szepnęłam.

- Uwielbiam, kiedy mnie tak nazywasz.- mruknął klękając między moimi nogami. Złapał za materiał dolnej części mojego stroju i powoli, na złość mi, zsuwał go z moich nóg.

- Mikey...- na jego ustach pojawił się kąśliwy uśmiech. Pochylił się w stronę szafeczki nocnej wysuwając jej szufladę i wyjął z niej foliową paczuszkę.

- Zadomowiłem się.- wzruszył ramionami wstając. Usiadłam i chwyciłam za jego spodenki kąpielowe od razu ściągając je w dół.- Niecierpliwa jesteś.

- Czekanie podsyca apetyt.- mruknęłam zabierając z jego dłoni paczuszkę. Jedną ręką chwyciłam jego przyrodzenie, przez co z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie i zaczęłam nią powoli poruszać. Rozerwałam paczuszkę zębami i wyjęłam prezerwatywę ostrożnie zakładając ją na niego. Pochylił się złączając nasze usta. Opadłam na pościel, a on zawisł nade mną nie odrywając swoich ust od moich. Jego dłoń znalazła się na złączeniu moich ud i palcami zaczął drażnić najczulsze z miejsc na moim ciele.

- Roxanne!- spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Szybko go z siebie zepchnęłam, od razu wstając i sięgnęłam po jego koszulkę, która z niewiadomych przyczyn walała się na podłodze wraz z naszymi rzeczami i szybko ją założyłam. Na szczęście sięgała mi prawie do polowy ud. Kopnęłam nasze rzeczy pod łóżko i szybko podniosłam te walające się pod drzwiami i akurat kiedy się wyprostowałam otworzyły się. Odwróciłam się w ich stronę chowając górną część mojego stroju kąpielowego za plecami.- Roxy!- Ashton uśmiechnął się szeroko.

- He-ej...- spojrzałam do tyłu, na szczęście Michael leżał pod kołdrą z założonymi za głową rękoma jak gdyby nigdy nic.- Coś się stało?

- Chciałem Cię tak bardzo przeprosić... powinienem przestać czepiać się tego z kim się spotykasz i...

- Tak, to świetnie. Naprawdę. Nie musisz iść do Alice?

- Śpi...

- No widzisz, ja też bym chciała... późno już.

- To koszulka Michaela?- zapytał.

- Taak.- chyba nie zwrócił uwagi na niepewność z jaką to wypowiedziałam.- Pozwolił mi ją wziąć do spania, tak jest wygodniej.

- To miło z twojej strony, stary.- spojrzał na kumpla, tak samo jak i ja, który przytakiwał z miną jakby zaraz miał wybuchnąć głośnym śmiechem. Nawet się nie waż Clifford!

- Do usług.- odpowiedział siląc się na normalny ton.- Coś jeszcze?

- Chcesz się napić?

- Spasuję.

- Dlaczego?- bo kurwa jest goły!

- Siostry już nie spytasz?- mruknęłam zmieniając choć trochę temat.

- Też możesz.

- Świetnie, idź wszystko przygotuj, a ja zaraz będę na dole. Może nawet namówię Michaela.

- Okay.- uśmiechnął się i odwrócił wychodząc z pokoju. Odetchnęłam z ulgą.

- Tak, twój bart ma świetne wyczucie czasu.- usłyszałam.

- Prawie ryknąłeś śmiechem idioto.- burknęłam po czym założyłam na siebie dolną cześć bielizny.- Nie patrz tak na mnie. Jakoś nastrój prysł.- westchnął. Związałam włosy patrząc na niego.- Rusz się, chyba że wolisz tu zostać. Będę na dole.- powiedziałam i skierowałam się do wyjścia z pokoju. Słyszałam jak burczy coś pod nosem. Schodziłam na dół po schodach mijając ledwie trzymającego się na nogach Nathana, któremu chciałam pomóc, ale uparł się, że sobie poradzi. Przeszłam do salonu, gdzie na kanapie stał Luke uparcie trzymając butelkę po piwie w dłoni. Zabrałam mu ją ostawiając na stolik i przeszłam do kuchni, gdzie właśnie się coś tłukło. Przekroczyłam próg pomieszczenia, gdzie po środku walało się szkło rozbitej butelki, a nieco dalej stał zaskoczony tym wydarzeniem mój brat.- Co ty wyprawiasz?- zapytałam.

- Ups?

- Może lepiej się połóż, co?

- Ale ja chce...

- A ja chcę abyś choć raz był odpowiedzialnym, starszym bratem i nie rzygał jak kot.

Siedziałam na blacie kuchennym popijając piwo. Kilka minut temu skończyłam sprzątać bałagan, który narobił mój brat, wcześniej wyganiając go spać. W całym domu panowała cisza, a mi się już ode chciało wszystkiego. Usłyszałam jakieś kroki, a chwilę później w kuchni pojawił się Michael. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.

- Wysłałam go spać po tym jak potłukł butelkę, na szczęście pustą...

- Po cholerę ja się ubierałem?

- Żeby się ze mną napić.- odpowiedziałam wystawiając w jego kierunku butelkę, którą trzymałam. Podszedł do mnie stając między moimi nogami.

- Wolałbym wrócić do tego, co twój braciszek przerwał.- musnął moje usta. Jakoś odstawiłam butelkę na blat, przyłożyłam dłonie do jego klatki piersiowej i odepchnęłam go lekko do siebie.

- Świetny pomysł, ale najpierw się napijmy.- chwilę później wyszliśmy przed dom, siadając na jednej z ławek. Oparłam się o jego ramię i podciągnęłam nogi do siebie.

- To co, kąpiel w jeziorze? Nago?- zachichotałam.

- Nie dzisiaj, mam dość wrażeń. Właściwie, gdzie zniknęli Megan i Calum?

- A bo ja wiem?

- Mógłbyś się bardziej przejmować siostrą.

- Jest dorosła, wie co robi, nawet jeśli z Hoodem.

- Czy ty coś sugerujesz?- spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Wzruszył jedynie ramionami.- Przyjechała tu z Nathanem.

- Który wolał pić z Luke'iem niż siedzieć z nią. To idiota. Calumowi przynajmniej się podoba.

- Co?

- Powiedział mi to kiedyś po pijaku i chyba myśli, że o tym nie pamiętam.

- Nie przeszkadza Ci to?

- Dlaczego miałoby? To ich sprawa. Zresztą... może i Hood zgrywa kobieciarza, ale jak się zakocha to pilnuje dziewczyny jak oczka w głowie. Jeśli oboje chcieliby czegoś więcej, droga wolna.

- Dlaczego Ashton nie ma takiego podejścia?

- Jakby wiedział, że coś jest między nami, byłby jeszcze gorszy.- mruknął, po czym opróżnił do końca butelkę. Odsunęłam się od niego i odwróciłam się bardziej w jego stronę przyglądając mu się uważnie.

- Dlaczego?

- Nie oszukujmy się, marny byłby ze mnie chłopak.- prychnął. Zmrużyłam oczy.- Nie patrz tak na mnie, to przecież prawda.- zaśmiał się.

- Oh... więc chciałeś ode mnie tylko jednego?- burknęłam.

- Co? Nie...

- Sam przed chwilą to powiedziałeś.- wstałam z miejsca i skierowałam się w stronę domu. Boże, jaka ja byłam głupia. Wbiegłam szybko po schodach na górę i zamknęłam się w pokoju. Weszłam pod kołdrę otulając się nią szczelnie odwrócona plecami w stronę drzwi. Chwilę później usłyszałam jak się otwierają, a chłopak wchodzi do środka.

- Rox...- usiadł obok mnie.- Źle to zrozumiałaś.- milczałam.- Oh teraz będziesz mnie ignorować.

- A mam jakieś inne wyjście?- burknęłam. Westchnął.

- Naprawdę mi się podobasz i nie chodzi mi tylko o seks, jak to ujęłaś przed chwilą wyciągając z mojej wypowiedzi coś, czego w niej nie było.– przewróciłam się na plecy i spojrzałam na niego.- Po prostu wiem, że byłbym beznadziejnym facetem. Chodziło mi o to, że Ashton zna moje podejście do życia, praktycznie do niczego nie podchodzę z powagą.

- A co ze mną?

- Nie wiem, z tobą jest inaczej, ale niczego nie mogę Ci obiecać.

- Nie powinnam się czepiać, niczego nie oczekuję. To głupie, raptem przespaliśmy się ze sobą raz.- wzruszyłam ramionami.- I to po pijaku i ecstasy. Teraz też, gdyby nie mój brat, przespalibyśmy się ze sobą po pijaku. Mamy do siebie słabość tylko wtedy kiedy wypijemy.- burknęłam przewracając się ponownie na bok.- Cieszę się, że sobie to wszystko wyjaśniliśmy. Teraz idę spać. Dobranoc.- wstał gasząc światło, a po chwili czułam jak wchodzi pod kołdrę.

- Rox?- dlaczego on musi tak na mnie działać? Tylko on mnie tak nazywa i cholernie mi się to podoba...

- Wszystko okay, Michael.- powiedziałam. Poczułam jak obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie. Od jego ciała biło niesamowite ciepło. Odwróciłam się w jego stronę bardziej wtulając się w jego klatkę piersiową.- Nienawidzę Cię.- mruknęłam. Usłyszałam jego cichy śmiech.

- Wiem o tym.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ostani rozdział w tym tygodniu! Nie ma to jak wyjazd w tak cudowną pogodę.. U was też tak leje? Zapowiada się świetnie :D Została mi godzina do wyjścia, a ja wciąż nieogarnięta bo chciałam dokończyć rozdział xD

Rozdział nie jest sprawdzony, więc za wszelkie błędy przepraszam :)

ILY♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top