03. Let's get drunk together so I can kiss you and then blame it on the vodka
Wróciłam do pokoju rozczesując włosy, które chwilę temu skończyłam suszyć. Usłyszałam wibracje w telefonie, które po chwili się urwały. Zaraz sprawdzę kto tam się do mnie dobijał, ale najpierw muszę się ubrać. Podeszłam do szafy otwierając ją, a chwilę później założyłam na siebie czarne legginsy i luźny, krótki top odsłaniający mój brzuch. Związałam włosy w niechlujnego koka na czubku głowy, zabrałam telefon i opuściłam pokój. Odblokowałam urządzenie miałam cztery wiadomości i dwa nieodebrane połączenia. Otworzyłam wiadomość od Meg w której był załącznik w postaci zdjęcia bukietu czerwonych róż z podpisem: nie chce już być singielką jeśli tak wygląda pierwsza randka z nim. Zachichotałam pod nosem. Skoro nie dostałam kolejnej wiadomości, znaczy że wszystko jest dobrze i że nadal są razem.
- Oh dobrze, że już wyszłaś.- podniosłam wzrok znad wyświetlacza i spojrzałam na matkę.
- Wychodzicie?- zmarszczyłam brwi patrząc na rodziców. Powoli zbliża się wieczór, w niedzielę.
- Zadzwoniła do mnie znajoma z zaproszeniem na niezobowiązującą kolację i drinka, wrócimy późno.- przytaknęłam.- A ty gdzieś wychodzisz?
- Raczej nie.- odpowiedziałam.
- Okay, jakby coś jednak się zmieniło daj znać.- uśmiechnęłam się tylko.
- Bawcie się dobrze.- powiedziałam przechodząc do kuchni. Spojrzałam na telefon przypominając sobie o wiadomościach. Były od Michaela. Odłożyłam telefon na stół i sięgnęłam do szafki po szklankę, do której po chwili nalałam soku pomarańczowego. Upiłam łyka siadając przy stole i sięgnęłam po urządzenie aby w końcu odczytać wiadomości. Pracujesz jutro? Od razu przeszłam do drugiej. Jesteś zła? Jesteś, prawda? Westchnęłam cicho. Chodźmy się napić, wtedy Cię pocałuję i zwalimy winę na wódkę. Parsknęłam śmiechem, serio? Telefon zaczął mi wibrować w dłoni, co mnie zaskoczyło. Nadawca tych jakże cudownych wiadomości, zwłaszcza ostatniej, do mnie dzwonił. Wzięłam głęboki wdech aby jakoś opanować rozbawienie i odebrałam.
- Tak?
- Matko... dzwonie do ciebie trzeci raz.
- Ponoć do trzech razy sztuka.- westchnął.
- Dlaczego nie odbierałaś? Jesteś zła?
- Brałam prysznic. Za co?
- Za to jak potoczyła się nasza rozmowa, za to, że unikałem odpowiedzi. Ogólnie rzecz biorąc, to na mnie.
- Wkurzyłeś mnie, ale dobrze, że jesteś tego świadom.- zaczęłam się bawić szklanką.
- Okay, skoro to uzgodniliśmy. Pracujesz jutro?- powstrzymałam prychnięcie.
- Nie, mam wolne.- odpowiedziałam.
- Świetnie się składa. Przejdźmy teraz do ostatniej wiadomości, co ty na to?
- Na którą jej część?
- Pierwszą. Druga może się zdarzyć, ale nie musi, a trzecia zależy od drugiej.- zaśmiałam się cicho.- To jak?
- Jestem nieprzygotowana na jakiekolwiek wyjście z domu.- odpowiedziałam.
- Niestety odmowa jest niemożliwa, ponieważ za dziesięć minut, nawet niecałe, będę u Ciebie.- otworzyłam usta, po czym je zamknęłam. Zamrugałam kilkukrotnie.
- Czy ty prowadzisz i rozmawiasz przez telefon?- zapytałam, już nawet nie komentując jego zachowania. Z jednej strony mnie wkurzył, a z drugiej ta swego rodzaju stanowczość nawet mi się podobała.
- Tak.
- Wiesz, że to nieodpowiedzialne.
- To tak jak i ja.
- Cieszę się, że to wiesz.
- Dzięki.- mruknął.
- Przecież to prawda.- nie odpowiedział mi.- Skoro już nie chcesz ze mną rozmawiać, to możesz się zawrócić.
- Ani mi się śni.- odparł.- Chce się z tobą napić.
- Dlaczego?
- Mam taki kaprys. Dobra kończę, zaraz u Ciebie będę.- rozłączył się. Spojrzałam z niedowierzaniem na urządzenie. Już ja mu pokażę... Dupek. Dokończyłam pić sok, po czym wstałam i podeszłam do zlewu aby umyć szklankę. Zrobiłam to nie spiesząc się po czym zajrzałam do lodówki. Sięgnęłam po ser, szynkę i świeżego ogórka, po czym zabrałam się za robienie kanapki. Kiedy była gotowa usłyszałam dzwonek do drzwi. Nic sobie z tego nie robiąc zaczęłam chować składniki do lodówki. Usłyszałam jak wchodzi, niczym do siebie.
- Twoich rodziców nie ma?- zapytał zdziwiony wchodząc do kuchni. Spojrzałam na niego marszcząc brwi.- To nawet lepiej.- powiedział, chociaż mu nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego zadzierając lekko głowę do tyłu aby móc spojrzeć mu w oczy.
- Kaprys?- powtórzyłam jego słowa.- Jestem pieprzonym kaprysem? Myślisz, że kim ty...- pochylił się i musnął moje usta, skutecznie przerywając moją wypowiedź i uciszając mnie. Patrzyłam na niego nie wierząc w to co właśnie zrobił. Na jego ustach pojawił się kąśliwy uśmieszek.
- No i nic ze zwalenia tego na alkohol...- powiedział cicho, ale widać było, że był rozbawiony.- Powiedziałem tak tylko po to, żeby zakończyć rozmowę.- westchnął.- Za bardzo wszystko bierzesz do siebie.
- Bo nie mówisz mi nic wprost i nie wiem co, jak mam odbierać.- odpowiedziałam.
- Mówiąc wprost, podobasz mi się.- zamrugałam kilkukrotnie.- I nie wnikaj w to, że zaczęliśmy rozmawiać dwa dni temu. Pod tym względem faceci są zdecydowanie mniej skomplikowani. No już.- jego dłonie znalazły się na moich biodrach, a chwilę później obrócił się ze mną tak, że to ja stałam bliżej wyjścia z kuchni.- Idź się przebrać.- poczułam klepnięcie w tyłek.
- Czy ty właśnie...
- Idź.- ponaglił, a ja ruszyłam się z miejsca posyłając mu zirytowane spojrzenie. Za kogo on się ma? Zatrzymałam się odwracając.
- Gdzie w ogóle idziemy?- zapytałam, przewrócił oczami.
- Na rave*, nielegalny co prawda, ale nikogo znajomego tam nie będzie. Nie licząc kilku moich kumpli, którzy z twoim bratem nawet się nie znają.
- Przygotowałeś się.
- No ba.- zabrał moją kanapkę z blatu po czym ugryzł kawałek.- Dobre.
- Ej.- zabrałam mu ją.- To moje.
- Chodź kobieto bo nigdy tam nie dotrzemy.- mruknął popychając mnie lekko w stronę mojego pokoju. Ułożył dłonie na moich ramionach i zaczął mnie prowadzić. Przekroczyliśmy jego próg, a ja podeszłam do szafy. Spojrzałam na chłopaka, który rozwalił się na moim łóżku zakładając ręce pod głowę i przyglądając mi się.
- Wygodnie?- zapytałam.
- Nawet, nawet, ale możemy wypróbować czy będzie równie wygodne we dwójkę.
- Już zostało wypróbowane.- mruknęłam wracając wzrokiem do szafy.
- Dobry był?- przewróciłam oczami, chociaż nie mógł tego zobaczyć.
- Ona. Spałam na nim z twoja siostrą. Możesz ją zapytać czy było jej wygodnie.- nie odpowiedział mi, więc spojrzałam na niego. Przyglądał mi się dziwnie.- Nie, nie miałam lesbijskiego numerku z Megan. Po prostu tu nocowała, tak jak i ja u was.- odpowiedziałam.- Ale się całowałyśmy.
- Co?
- Z języczkiem.- zamrugał kilkukrotnie.- Twoja siostra zaszła dalej niż ty.- zrobiłam smutną minę.
- Jak to się stało? Kiedy?- niemal natychmiast podniósł się do pozycji siedzącej.
- Jakiś rok temu na imprezie.- wzruszyłam ramionami.- Jakiś koleś stwierdził, że tego nie zrobimy przed publiką, a zebrało się dość sporo ludzi, więc to zrobiłyśmy.
- Nie wiedziałem, że takie z ciebie ziółko.
- O siostrze nie wspomnisz?
- Nie chce wyobrażać jej sobie całującej się z inną dziewczyną, to by było dziwne.- na jego twarzy pojawił się grymas.- Bardzo.- zaśmiałam się.
- W moim przypadku to nie jest dziwne?
- Nie jesteś moją siostrą.
- Znamy się od lat, to prawie jakbyśmy byli rodzeństwem.
- Na szczęście nie jesteśmy.- odpowiedział, a między nami zapanowała cisza, która wbrew pozorom nie była taka krępująca. Sięgnęłam po jeansowe szorty i szarą, luźną koszulkę bez rękawów z dość głębokimi wycięciami po bokach. Wyszłam z pokoju zostawiając go samego i skierowałam się do łazienki, by po chwili wrócić już przebrana. Rozpuściłam włosy rozczesując je i związałam w wysokiego kucyka. Usiadłam przy biurku, stawiając przed sobą niewielkie lusterko, sięgnęłam po kosmetyczkę i zaczęłam się malować.
- Co?- zapytałam czując na sobie jego wzrok, kiedy rysowałam kreski.
- To wygląda dość skomplikowanie.- zaczął.
- Faceci nigdy tego nie zrozumieją, zresztą pod tym względem daleko wam do zmysłu estetyki, chyba że u wyjątków, którzy się tym interesują. Ashton Ci się nie chwalił?
- Czym?
- Alice pozwoliła mu kiedyś ją pomalować. Nigdy nie zapomnę zdjęcia, które mi pokazała.- zaśmiałam się pod nosem spoglądając na niego.- To była tragedia.
- Chciałbym to zobaczyć.- odparł rozbawiony.
- Jak znajdę to zdjęcie to Ci pokażę, wywołałam je na pamiątkę.- zaczęłam tuszować rzęsy. Przypudrowałam jeszcze twarz i byłam gotowa.- Już.
- Zajęło Ci to mniej czasu niż się spodziewałem.
- Po co mam nakładać na siebie tuzin kosmetyków, skoro i tak wszystko ze mnie spłynie, jak tam będziemy. To bez sensu. Zresztą, maluje się mocniej tylko na specjalne okazje.
- Zauważyłem. Nie to co dziś Megan...
- Ona akurat poszła na randkę, więc to zrozumiałe, że chce mu się podobać.- odparłam.
- Z kim?
- Wątpię, żebyś go znał.
- Pewnie masz rację.- wzruszył ramionami.- Gotowa?- sięgnęłam po mały, skórzany plecak do którego wrzuciłam portfel i telefon. Zapięłam go i podeszłam do torby sportowej leżącej przy łóżku, z której wyciągnęłam klucze i spojrzałam na chłopaka napotykając jego wzrok.- Ta perspektywa sprawia, że w mojej głowie rodzą się pewne obrazy.- zamiast jakoś to skomentować i się oburzyć tym, że po raz kolejny coś mi sugeruje, jedynie przekręciłam głowę lekko głowę w bok, otwierając nieznacznie usta i uniosłam prawą dłoń. Zaczęłam nią poruszać, co jakiś czas wypychając językiem policzek po lewej stronie, starając się jak najlepiej zsynchronizować te ruchy. Zamrugał kilkukrotnie, a jego usta przybrały kształt litery O. Zaczęłam się śmiać z jego reakcji.
- Nie tylko ty lubisz gierki.- powiedziałam rozbawiona po czym wstałam otrzepując się z niewidzialnego brudu.- Idziemy?- odwróciłam się w stronę drzwi i udałam się w ich kierunku nawet nie czekając na odpowiedź.- Michael?- spojrzałam na niego, kiedy już byłam poza pokojem. Wciąż przyglądał mi się zaskoczony.
- Kim ty jesteś? Bo na pewno nie kochaną i niewinną siostrzyczką Ashtona.
- Już Ci mówiłam Mikey... gdybym była taka, za jaką uważa mnie mój brat byłabym w zakonie. On po prostu nie wie o rzeczach, o których nie musi wiedzieć, albo nie wie o tym, ale nie chce o nich wiedzieć.
- Jak mnie nazwałaś?
- Mikey? Tylko na to zwróciłeś uwagę?- i weź tu z nim rozmawiaj.
- Podoba mi się.- przewróciłam oczami.
- To super.- powiedziałam bez entuzjazmu.- Możemy już iść, chcę się napić.- zaśmiał się.
- Dlaczego?
- Żeby Cię pocałować, a później zwalić winę na wódkę.- puściłam mu oczko.
- Ej, to mój tekst!- oburzył się, chociaż w jego głosie słyszałam rozbawienie.
Kilka minut temu wyjechaliśmy poza granice miasta. Praktycznie ze sobą nie rozmawialiśmy, od czasu do czasu jedynie wymienialiśmy kilka zdań. Jakoś szczególnie mnie to nie dziwiło i nie przeszkadzało. Jemu chyba też. Wsłuchiwałam się w radio raz na jakiś czas coś nucąc. Prawdę mówiąc trochę się denerwowałam tym, że jestem z nim sama. Nie oszukujmy się, ani dla Ashtona ani dla Megan nie spodobałoby się to, że wyszliśmy ze sobą. Jakkolwiek miałoby się to rozwinąć. Chociaż sama nie wiem co o tym myśleć. Okay, podobał mi się, przyznałam to, ale pomijając tę część to nadal brat mojej najlepszej przyjaciółki, która go nie cierpi i pewnie by mnie za to znienawidziła, co tyczy się również Michaela ze strony Ashtona, w końcu to dobrzy kumple. Boże... co my wyprawiamy?
Znajdowaliśmy się niedaleko Muttontown, kiedy zjechał z głównej drogi. Spojrzałam na niego dziwnie, kiedy coraz więcej drzew pojawiało się po obu stronach drogi.
- Znasz drogę, prawda?- zapytałam z wyczuwalną ostrożnością w głosie.
- Nie, po prostu chce Cię gdzieś wywieźć.- mruknął.
- Michael, choć przez chwilę bądź poważny.
- Skąd wiesz, że nie jestem?- spojrzał na mnie przez chwilę, a na jego ustach gościł dość tajemniczy uśmiech.
- Michael...
- Gdybyś widziała swoją minę.- zaśmiał się.- Tak to jest kiedy wsiada się do samochodu z obcymi.- walnęłam go w ramię.- Ała... masz jednak trochę siły w tych chudych ramionkach...- burknął.- Tak znam drogę Rox. Właściwie to już jesteśmy.- zatrzymał samochód na polanie otoczonej drzewami. Rozejrzałam się dookoła, stało tu już kilka samochodów.- Wysiadamy mała.- puścił do mnie oczko po czym zrobił to o czym wspomniał. Chwilę się wahałam, ale również wysiadłam zostawiając swoje rzeczy na przednim siedzeniu. Wolałabym nic tu nie zgubić, bo na pewno bym tego nie znalazła. Rozejrzałam się po raz kolejny. Ciemno, jedynie światło dawał niezgaszony samochód. I cicho. Nikogo oprócz nas tu nie było.
- Trzymaj.- usłyszałam. Od razu spojrzałam na chłopaka, który wystawiał w moim kierunku butelkę z piwem. Chwyciłam ją.
- Liczyłam na wódkę.
- To już na miejscu.- odpowiedział.- To na dobry początek.
- Okay.- przytaknęłam biorąc łyka.- Tak właściwie to gdzie jesteśmy?
- W lesie.- spojrzałam na niego jak na idiotę.- Tam jest ścieżka.- skinął głową w prawo.- Na jej końcu znajduje się stara, opuszczona willa. Miejsce owej imprezy, z dala od ludzi. Prawdopodobieństwo na najazd policji, minimalne.
- Nielegalna impreza w opuszczonej willi? Na co ja się zgodziłam...
- Na wieczór swojego życia, sztywniaczko.- prychnęłam.
- Kogo nazywasz sztywniaczką?- uśmiechnął się od razu, kiedy tylko mój ton przybrał formę oburzenia. Zrobił to specjalnie.- Czy sztywniaczka zrobiłaby to?- zmarszczył brwi nie rozumiejąc o co mi chodzi. Złapałam go za koszulkę przyciągając do siebie, stanęłam na palcach i wpiłam się w jego usta. Tego na pewno się nie spodziewał.
*rave- całonocna impreza, podczas której DJ-e i inni artyści wykonują muzykę elektroniczną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top