88

Siedzę w kuchni na krześle. Niewielkie światło pali się. Za oknem słychać szum deszczu. Bębni o rynnę. Opieram łokcie o blat, zanurzam palce we włosach. Są mokre. Czy to od deszczu, czy od kąpieli?

Podnoszę szklankę, piję lemoniadę. Czy noc to dobry czas, by zastanowić się dlaczego czuję się źle? Noc... Jest dopiero dwudziesta druga czterdzieści. Nie zasnę, jeszcze nie czas. Czuję się jak zagubione niemowlę. Ale to w porządku. Przyzwyczajenie.

Wstaję z krzesła, gaszę światło. Zamykam okno i idę do łóżka. Wiem, że nie zasnę, ale mnie to nie obchodzi. Po raz kolejny przeleżę całą noc z otwartymi oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top