110

Był sobie Bóg.

A może nie Bóg?

Coś na kształt boski.

I szarańcza na ziemi.

Zabawki.

Jak marionetki.

Niektórzy plątali się w sznurkach.

Niektórzy nie mieli powołania.

Niektórzy odcinali głowy i otwierali oczy.

Czasami płakał.

Wiele zabawek się gubiło.

Czasami krzyczał.

Wiele marionetek zrywało sznurki.

Czasami patrzył.

Wielu z nich zamykało oczy.

Kiedyś błagali o pomoc.

Kiedyś błagali o litość.

Czy ktoś ich słucha?

Czy ktoś ich zechce?

Płacze.

Płaczą.

Świat upada.

To na górze zasypia.

Biorą wdech.

Idą w jego ślady.

Bo byli tylko marionetkami.

Tik tak.

Zegar zagłady znów ruszył.

Zrywają sznurki.

Północ wybiła.

Czas zacząć nowy projekt.




[24.11.2022r. - 24.11.2022r.; 24.11.2022r.]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top