MOJE! cz 2
Hejka Kochani!
Ten shocik jest dla młodszej siostry @Sian_Uchiha która jest "edukowana" na yaoistkę :)
Tak bardzo jej się spodobał poprzedni, że poprosiła o ciąg dalszy jak bohaterowie będą starsi hihi
1. ma być śmieszny, uroczy i o smutnym zakończeniu :(
2. słowa kluczowe to: owca, kotlety, niebieski jak niebo, Baśniobór, szpital
OK, jak już wszyscy wiemy nie umiem pisać wyciskaczy łez
Rozdział trzeci Ratownika pod tym względem był totalną klapą :( na szczęście @Sana_Aiden jest wspaniałomyślna i mi wybaczyła. Jeszcze raz dzięki kochana :)
Myślałam zatem, że nie za szybko się wezmę za ten rozdział, jednak na moje nieszczęście obejrzałam Hybryd Child i ryczałam od początku do końca. Na szczeście to tylko 4 odcinki i Bogu dzięki, że nie więcej, bo moje serce by tego nie wytrzymało.
Mam nadzieję, że tym razem spełnie wszystkie oczekiwania
Dobra koniec tego zawracania głowy i zapraszam do czytania.
Bohaterowie mają po 20 lat
- Sas, no mówię ci, szkoda, że tego nie widziałeś! - Naruto paplał podekscytowany - Pojechaliśmy do tego gospodarstwa na praktyki. To było niesamowite! Te wszystkie zwierzęta! Konie, krowy , owce! A żebyś ty widział Kibę! Ganiał od krowy do krowy i znów próbował karmić je słodyczami, tak jak na moich szóstych urodzinach - zachichotał - On się chyba nigdy nie nauczy. Ja już współczuję tej klinice która go zatrudni - zachichotał i pokręcił głową - Jak go spytałem czemu to robi, to wiesz co mi powiedział? Wiesz? - czekał chwilę na reakcję jednak bez skutku, więc kontynuował - Oznajmił z mądrą miną, że znajdzie sposób aby krowy dawały od razu czekoladowe mleko! - jego dźwięczny śmiech odbił się od ścian pokoju.
Po wydarzeniach na szóstych urodzinach Naruto, ci dwaj byli praktycznie nierozłączni. Chociaż jak patrzył na nich ktoś obcy, w życiu nie powiedziałby, że są najlepszymi przyjaciółmi. Mógłby z czystym sumieniem postawić na szale cały swój majątek, że ta dwójka to najwięksi wrogowie. No bo jak inaczej określić dwóch kolesi, którzy za zwykłą rozmowę uważali ciągłe kłótnie, rywalizację na każdym kroku i "pieszczotliwe" Młotku które padało z ust Sasuke, czy Draniu krzyczane przez Naruto, za oznaki szczerej przyjaźni.
Jednak tak właśnie z nimi było. Mogli na siebie wrzeszczeć ile wlezie, nawet się bić ale ich przyjaźń na tym nie cierpiała. Nic nie było w stanie ich poróżnić. Nie mogli wytrzymać bez siebie nawet pięciu minut. Wyglądali trochę tak, jakby byli związani jakąś niewidzialną, nierozerwalną nicią, do tego stopnia, że nadal często u siebie nocowali, jak to mieli w zwyczaju kiedy byli jeszcze małymi szkrabami. Jak oni wytrzymywali ze sobą 24 godziny na dobę, dla wszystkich było zagadką.
I tak to trwało do końca liceum.
Po egzaminacyjnym koszmarze ich drogi nieco się rozeszły, co prawda tylko na te kilkanaście godzin wykładów, ale jednak. Dlatego każdą wolną chwilę spędzali razem próbując nadrobić stracony czas.
Pozostała grupka przyjaciół wcale nie została porzucona. O co to, to nie. Jednak z biegiem lat ich więzi nieco się rozluźniły. Wybór odpowiednich studiów, pojawienie się partnerów, ot proza dorosłego życia. Jednak zawsze każde urodziny spędzali całą paczką.
Naruto podszedł do okna i otworzył je szeroko. Pokój wypełnił się świeżym powietrzem, zmieszanym z aromatem wiśni. Akurat tuż pod oknem pokoju Sasuke, kwitło piękne, olbrzymie drzewo. Podmuch wiatru przyniósł ze sobą kilka różowych płatków, które wplątały się w złote kosmyki. Naruto wziął jeden do ręki i odwrócił się do przyjaciela z szerokim uśmiechem na ustach.
- Draniu, pamiętasz festiwal? - zachichotał
Umówili się pod drzewem wiśni. Uwielbiali spędzać takie święta razem. Mieli możliwość wystroić się w swoje yukaty, objadać się różnymi pysznościami a na koniec podziwiać piękny pokaz fajerwerków.
- No gdzie one są? - stękał Choji któremu pięć minut temu skończyła się paczka chipsów - Głodny jestem!
- A kiedy ty nie jesteś głodny? - sarknął Kiba, na co pozostali wybuchli śmiechem.
- Wiesz, że one tak zawsze - mruknął Shikamaru - Tylko kłopot z nimi.
Cała męska część była już na miejscu. Brakowało tylko dziewczyn. Panowie prezentowali się nad wyraz przystojnie w ciemnych yukatach, jedynie Naruto swoim zwyczajem przewiązał się pomarańczowym pasem.
- Młotku, czy my musimy to przerabiać za każdym razem?! - wrzasnął Sasuke pokazując pas. - Wyglądasz idiotycznie!
- Draniu, nie idiotycznie tylko oryginalnie. - Naruto wycelował w niego palcem - Sam byś czasem założył coś innego niż granat lub czerń. Może wtedy byłbyś choć w połowie tak przystojny jak ja!
Sasuke mało nie udławił się własna śliną na to stwierdzenie.
- Chyba mózg w domu zostawiłeś, albo oślepłeś! Ty mi nawet do pięt nie dorastasz! - zakpi, patrząc w jego niebieskie jak niebo oczy.
- Jasne, chciałbyś!
-Panowie, panowie po co się kłócić - Kiba zarzucił im ręce na ramiona, starając się ich w ten sposób rozdzielić. - Przecież wszyscy wiemy, że z nas to ja jestem najprzystojniejszy!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, nawet stojący z boku Shino.
- No, na pewno jesteś najzabawniejszy skoro nawet Shino się śmieje - podsumował Shikamaru.
Kiba już chciał coś powiedzieć, kiedy spostrzegł nadchodzące panie, i aż otworzył usta ze zdziwienia.
Wszystkie trzy wyglądały wręcz zjawiskowo. Wysoko upięte włosy, podkreślały ich smukłe twarze, a kolorowe yukaty nadawały im wyglądu modelek. Kiba aż gwizdnął, kiedy zawiesił wzrok na Hinacie ubranej w niebieską yukatę w drobny kwiecisty wzorek.
- No chłopaki, na takie widoki warto było poczekać - poklepał ich po ramionach i ruszył przywitać się z przybyłymi paniami.
Naruto patrzył chwile na dziewczyny. No owszem, Sakura w różowej, a Ino w fioletowej szacie wyglądały naprawdę ładnie, ale to są ich koleżanki. Traktuje je jak siostry i nie do końca rozumiał zachowanie przyjaciela. Spojrzał na Sasuke w poszukiwaniu pomocy.
- Na mnie nie patrz - prychnął i wzruszył ramionami.
- Możemy już iść? Głodny jestem! - zawył Choji.
- Idziemy, idziemy - Ino poklepała go po ramieniu - Bo jeszcze nam zasłabniesz i zemdlejesz, a kto cię wówczas będzie niósł?
- Właśnie, właśnie - Choji pokiwał energicznie głową, kompletnie nie zwracając uwagi na sarkazm przyjaciółki.
Już od dobrych kilku godzin kręcili się wśród przeróżnych stoisk. Oczywiście Sasuke i Naruto mieli za sobą kilkanaście kłótni i różnych rywalizacji, natomiast Choji pochłonął niezliczoną ilość kotletów, dango, bananów w czekoladzie i innych przysmaków, aż stwierdził, że w końcu czuje się najedzony. Sakura przyłożyła mu dłoń do czoła sprawdzając czy przypadkiem nie ma temperatury, gdyż usłyszeć od niego, że ma dość mogło oznaczać poważną chorobę.
Na koniec udali się nad rzekę skąd był najlepszy widok na pokaz fajerwerków. To był naprawdę szczęśliwy czas, który spędzali razem...
- Naruto?
Otarł szybko łzę i spojrzał na Itachiego, który właśnie wszedł i położył mu dłoń na ramieniu.
- Powinieneś iść odpocząć - rzekł Itachi, patrząc na swojego młodszego brata leżącego bez ruchu na łóżku.
-Nie, jeszcze zostanę. Mam przeczucie, że to będzie dziś. Dziś na pewno się obudzi! - Naruto rzekł z determinacją.
- Też w to wierzę - Itachi uśmiechnął się lekko - Przyniosę ci kawy.
Naruto znów został sam w szpitalnym pokoju, który był domem jego najlepszego przyjaciela już od prawie dwóch lat. Tyle minęło od wypadku w wyniku którego Sasuke zapadł w śpiączkę.
Od tego dnia przychodził tu codziennie po szkole i często zostawał do późnej nocy. Zawsze opowiadał mu co się działo, aby był na bieżąco, lub czytał Baśniobór ich ulubioną książkę z dzieciństwa, marząc aby mieć jak Kendra piasek świętości i go uleczyć.
- Draniu, wróć już do mnie - szepnął całując jego czoło - Tak bardzo za tobą tęsknię...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top