1. AU 696
Patrzył na nią jak na spełnienie marzeń. Nic w tym dziwnego: przecież właśnie tym była w każdej opowieści, której był bohaterem. Gdy się uśmiechała, on jaśniał. Gdy jej dotykał, siwizna przetykająca kasztanowe włosy stawała się czystym srebrem. Zdawało się, że lata, które ich rozdzieliły, stały się eonami, jednak wciąż łączyła ich wspólna wizja świata. Świata, w którym ich marzenia stworzą lepszą przyszłość. Czy się to światu podobało, czy też nie.
Jeśli to nie była miłość, to Tony nie miał pojęcia, jak powinien określić tę dziwną aurę, która otaczała Peggy i Steve'a.
A on znów był tylko głupim, nikomu niepotrzebnym dzieckiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top